Do Turcji jadą też polscy ratownicy górniczy. Strażacy pochwalili się już pierwszym sukcesem
- W Turcji i Syrii trwa dramatyczna walka z czasem, aby odszukać, jak najwięcej żywych osób pod gruzami
- Ratownicy z całego świata są lub jadą do Turcji (do Syrii nie mogą). Polska oprócz naszych wyspecjalizowanych strażaków wyśle tam jeszcze ratowników górniczych
"Do Turcji ruszają polscy ratownicy górniczy. Skala tragedii jest tak ogromna, że potrzebna jest każda pomoc" – przekazał we wtorek Mateusz Morawicki na Twitterze.
Przypomnimy, że w Turcji są już polscy strażacy. Jest to grupa 76 ratowników z psami. "Ratownicy z grupy HUSAR w czasie przejazdu z lotniska do miasta Adiayaman, decyzją władz tureckich zostali przekierowani do miasta Besni (ponad 70 tys. mieszkańców). Z wstępnych informacji wynika, że w regionie doszło do zawalenia wielu domów, w tym wielorodzinnych, gdzie wciąż mogą znajdować się żywi ludzie" – poinformował po południu we wtorek komendant główny PSP Andrzej Bartkowiak.
Wcześniej na antenie TVN24 Bartkowiak oświadczył, że walczymy do końca. – Siedem dni to jest zupełne minimum, po to będę zbierał informacje od swojego dowódcy, czy jest szansa na to, żeby ratować dalej. Jeśli będzie taka potrzeba, będziemy działać do samego końca – podkreślił.
Bartkowiak: Ta akcja będzie wyjątkowo trudna. W Turcji ogłoszono stan wyjątkowy
Przypomniał również, że polscy strażacy mają 25 lat doświadczeń. – Lataliśmy po całym świecie, mamy duże doświadczenie z Polski, ale ta akcja będzie wyjątkowo trudna – zastrzegł.
Kilka godzin po tym, jak ratownicy z Polski zaczęli szukać ludzi pod gruzami, Bartkowiak przekazał, że jest już pierwszy uratowany mężczyzna przez naszą ekipę i Turków.
Także we wtorek prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan ogłosił trzymiesięczny stan wyjątkowy w 10 prowincjach najbardziej dotkniętych trzęsieniem ziemi, które zabiło tysiące ludzi.
Prezydent powiedział, że liczba ofiar śmiertelnych w Turcji wzrosła do 3549 osób. Według doniesień w Syrii zginęło tam ponad 1600 osób. Tysiące osób w obu krajach zostało rannych.
W przemówieniu telewizyjnym Erdoğan powiedział też, że stan wyjątkowy ma zapewnić "szybkie przeprowadzenie" akcji ratunkowej w południowym-wschodzie kraju. Stan wyjątkowy zakończy się tuż przed wyborami 14 maja, kiedy Erdogan będzie próbował utrzymać się u władzy po 20 latach.
Od poniedziałkowego poranka ratownicy w Turcji walczą z ulewnym deszczem i śniegiem, aby znaleźć ocalałych z trzęsienia ziemi. Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła, że liczba ofiar może dramatycznie wzrosnąć. Szacuje się, że może ona sięgnąć nawet 20 tys. osób.
Turcja leży w jednej z najbardziej aktywnych stref trzęsień ziemi na świecie. W 1999 roku trzęsienie ziemi na północnym-zachodzie zabiło ponad 17 000 osób, podczas gdy w 1939 roku 33 000 osób zmarło we wschodniej prowincji Erzincan. Z kolei trzęsienie ziemi z poniedziałku było na tyle silne, że było odczuwalne nawet na Cyprze, w Libanie i Izraelu.