"Jest mi zwyczajnie przykro, ale kłopot będą mieli pacjenci". Fiałek dla naTemat o swoim zwolnieniu

Beata Pieniążek-Osińska
14 lutego 2023, 10:06 • 1 minuta czytania
– Jest mi zwyczajnie przykro – mówi w rozmowie z naTemat.pl zwolniony w piątek z pracy Bartosz Fiałek, specjalista ds. reumatologii, który wielokrotnie komentował działania rządu. Według niego, jego zwolnienie z pracy to "decyzja polityczna radnych powiatowych z ramienia PiS", a jak podkreśla "wykonywanie zawodu lekarza nie jest przecież kwestią polityczną, a kłopot będą mieli tak naprawdę pacjenci".
Lek. Bartosz Fiałek po "politycznym" zwolnieniu do z pracy w Płońsku: kłopot będą mieli tak naprawdę pacjenci Screen:Bartosz Fiałek, Facebook

Jak się pan czuje po otrzymaniu zwolnienia z pracy? Czy emocje już opadły?

Na pewno już trochę inaczej niż w piątek, kiedy wypowiedzenia otrzymałem. Towarzyszy mi mniej emocji. To sytuacja bardzo przykra, ale nie jest to koniec świata i tak trzeba do tego podchodzić. Wiele innych osób cierpi bardziej ode mnie i to im należy współczuć.

Natomiast gdzieś odbieram ten fakt jako moją porażkę, stąd odczuwam pewien dyskomfort. Ale dość szybko przeszedłem przez pięć etapów "żałoby", czyli wypierania, gniewu, targowania się, depresji i akceptacji. To wszystko przeszedłem w piątek, gdy otrzymałem dokumenty. W sobotę bardzo źle się czułem, miałem bardzo obniżony nastrój, w niedzielę było już lepiej, a dziś (rozmawiamy w poniedziałek po południu - red.) jestem w pracy i realizuje się jako lekarz. Więc generalnie dalej funkcjonuję.

Poza wypowiedzeniem umowy na pełnienie funkcji zastępcy dyrektora ds. medycznych otrzymałem też wypowiedzenie z pełnienia wszystkich funkcji lekarskich. Bardziej szczegółowo ws. wypowiedzeń. Według nich zastępcą przestaję być 24 lutego, ale miałem 9 dni niewykorzystanego urlopu z 2022 roku i 5 dni z 2023 roku, a na wykorzystanie zaległego urlopu zostałem wysłany w dniach 13-24 lutego, a potem według wypowiedzenia pracodawcy mój stosunek pracy z nim ustaje.

Dyrektorem ds. medycznych już więc nie będę, natomiast do końca marca 2023 roku wiążą mnie ze szpitalem w Płońsku umowy na wykonywanie zawodu lekarza jako kierownika oddziału reumatologicznego, w poradni reumatologicznej, poradni leczenia osteoporozy oraz na dyżur medyczny w SOR. Od 1 kwietnia jestem więc wolnym strzelcem, jeżeli oczywiście nic się nie zmieni.

Czyli jednak trochę żalu jest?

Jest mi przykro, bo włożyliśmy z drugim lekarzem, z którym prowadzimy oddział reumatologiczny, dużo serca w celu stworzenia bardzo dobrej jednostki organizacyjnej. Smutno jest na pewno dlatego, że ten etap się kończy i na dzisiaj nie wiadomo, jaki będzie finał tej naszej pracy. Chcieliśmy zrobić jeszcze więcej innowacyjnych zagadnień, wprowadzić nowe procedury, wdrożyć leczenie biologiczne. Wiele dobrego już udało się zrobić, ale chcieliśmy jeszcze ulepszać nasz oddział.

Odkąd zostałem dyrektorem ds. medycznych, pracowałem nie mniej niż 80 godzin tygodniowo. Kiedy podliczyłem czas spędzany na pracy dla szpitala w Płońsku, w różnych zakresach, zarówno medycznym, jak i administracyjnym, wyszło mi ok. 350-400 godzin miesięcznie. Jako lekarz rezydent nauczyłem się tak dużo pracować, więc mogłem to kontynuować w płońskiej placówce zdrowotnej.

Stąd jest mi zwyczajnie przykro. Wydaje mi się, że każdy, kto dostaje wypowiedzenie, którego nie do końca się spodziewa, może poczuć dyskomfort. Szczególnie jeżeli decyzja nie ma tła merytorycznego, a polityczne.

Radni powiatu płońskiego, którzy są organem założycielskim dla szpitala, mogli się ze mną nie zgadzać, co do mojego postępowania jako zastępcy dyrektora ds. medycznych. Doprowadzili więc do mojego zwolnienia. To ich wola, ich sprawa.

Natomiast zwolnienia mnie z wykonywania zawodu lekarza w SPZZOZ w Płońsku jest dla mnie – w obecnych realiach – wysoce niezrozumiałe. 

Wykonywanie zawodu lekarza nie jest przecież kwestią polityczną, a kłopot będą mieli tak naprawdę pacjenci. W poradni reumatologicznej na NFZ kolejkę mam na koniec sierpnia br., a w leczeniu osteoporozy – na lipiec br. Oby znaleziono kogoś na moje miejsce. Przy założeniu, że zechce pracować tak dużo, żeby zaopatrywać pacjentów w oddziale oraz poradniach, wspólnie z lekarzem, który pozostanie.

Czyli skutki decyzji najbardziej dotkną mieszkańców Płońska? 

Ucierpią pacjenci. Jak zwykle najsłabsi. W Polsce mamy ok. 1 tysiąca aktywnych specjalistów w dziedzinie reumatologii. To strasznie mało jak na blisko 40-milionowy kraj. Szczerze kibicuję w znalezieniu specjalisty w celu utrzymania tego, nad czym tak ciężko z drugim lekarzem pracowaliśmy.

Otrzymałem już kilka propozycji pracy, za które dziękuję. Z Polski i zagranicy. Na razie się nimi nie zajmuje, bo uważam, iż należy ochłonąć. Mam rodzinę, małą córkę, więc najważniejsze jest to, aby decyzję podjąć na podstawie czynników merytorycznych, aby była to decyzja pozwalająca na stabilizację, a nie zmianę miejsca zamieszkania co 2-3 lata. 

W Bydgoszczy żyłem przez ok. 12 lat. Był to dla mnie wystarczająco długi okres, poza tym zakończyłem pewien etap – zostałem lekarzem specjalistą, aby zmienić miejsce. Znam teorie sugerujące zmianę dotychczasowego otoczenia po kilku-kilkunastu latach, dla lepszego funkcjonowania. Miałem nadzieję, że kolejne 12 lat spędzę w Płońsku. Niestety nie jest mi to dane.

To sprawia, że jest mi trochę przykro. W żadnym wypadku nie chcę robić z siebie ofiary, aczkolwiek pewną rysę pozostawia fakt, że względem mojej osoby zapadły decyzje nie merytoryczne, a polityczne i interpersonalne.

Czy podano panu konkretne powody zwolnienia z pracy?

W wypowiedzeniu nie widnieją powody zwolnienia, więc o nie zapytałem. Pan dyrektor powiedział, że podjął taką decyzję, bo musiał, uznał taką decyzję za najlepszą, ale osobiście nic do mnie nie ma. I to było wszystko, więc wymieniliśmy uścisk dłoni i wyszedłem.

Nie dostałem więc żadnego merytorycznego uzasadnienia rozstania się ze mną, zarówno w kwestii pełnienia funkcji zastępcy dyrektora ds. medycznych, jak i wykonywania zawodu lekarza w płońskim szpitalu.

Do kogo ma pan największy żal?

Do nikogo. Nie odczuwam żalu. Uczciwie to jest mi zwyczajnie przykro, że być może zastanawiając się nad swoją przyszłością, gdy zmieniałem Bydgoszcz na inne miasto, bo miałem kilka różnych propozycji pracy, nie zrealizowałem tego procesu z należytą starannością. Nie przewidziałem wszystkich możliwych konsekwencji swojej decyzji. 

Nie żałuję, że wybrałem Płońsk, bo spotkałem nowych fantastycznych ludzi, doświadczyłem naprawdę pięknych chwil, również trudnych, nauczyłem się tego, jak się współpracuje z ludźmi. Praca w roli zastępcy dyrektora ds. medycznych dała mi z jednej strony nieprawdopodobną energię, ale też i wiedzę. Tego nikt mi nie zabierze. Wiele zyskałem.

Jestem wierny od pewnego czasu maksymie Henry'go Forda, który twierdził, że porażka jest szansą, aby zacząć od nowa, tym razem bardziej inteligentnie. Nie uważam więc, aby ta porażka była końcem świata, a raczej początkiem nowej drogi. Tylko muszę zacząć ją bardziej inteligentnie, czyli zastanawiając się nad wyborem przyszłego miejsca pracy, muszę do tego podejść wielowymiarowo.

Mówiąc wprost, wybierając nowe miejsce pracy, weźmie pan pod uwagę także okoliczności polityczne?

Niestety tak. Na początku miałem nadzieję, że polityka w ochronie zdrowia nie jest aż tak istotna. Na przestrzeni lat dowiadywałem się, chociażby w czasie trwania pandemii COVID-19, że organizacja ochrony zdrowia jest zależna niemal wyłącznie od polityków i ich decyzji. Decyzje o tym, kto na kwarantannę, kiedy izolacja, kiedy maseczki, kiedy szczepienia - to były decyzje polityków. Gdyby konsultowali oni je z gronem eksperckim i słuchali wniosków, byłoby wspaniale. Ale patrząc m.in. na rezygnację członków rady doradczej ws. walki z epidemią COVID-19 w Polsce, nie do końca tak to wyglądało.

W idealnym świecie ochrona zdrowia powinna być całkowicie apolityczna, merytoryczna. Niestety tak nie jest i to nie tylko w Polsce. Stąd uwarunkowania polityczne na danym terenie również mają istotne znaczenie. Mam wielką nadzieję, że dotrwamy do czasów, w których odważni politycy zreformują polski system opieki zdrowotnej w oparciu o opinię środowiska pacjenckiego i medycznego jako merytorycznego wsparcia.

Wspomniał pan o kilku propozycjach pracy? Czy już rodzą się plany co dalej?

Muszę ochłonąć, porozmawiać z rodziną, przemyśleć wszystkie za i przeciw, bo chciałbym, aby następna decyzja była lepsza od tej, którą podjąłem teraz. Od tego, że po niespełna 3 latach muszę się ewakuować do innego miejsca.

Czy pacjenci z Płońska wyrazili solidarność z panem?

Dostałem wiele informacji, w komentarzach w mediach społecznościowych, ale też wielu pacjentów pisało do mnie prywatnie. Pisali np. "Panie doktorze, widzę, co się stało, ale co teraz z nami pacjentami?". W poradni reumatologicznej dostałem głosy wsparcia w świecie rzeczywistym.

To są decyzje kompletnie niezależne ode mnie. Umowy cywilnoprawne pracodawca może wypowiedzieć i tak zrobił. Co do umowy na pełnienie funkcji zastępcy dyrektora ds. medycznych, to mam pewne wątpliwości, bo dano mi tylko 2 tygodnie wypowiedzenia, a jest to umowa o pracę, zaś przepracowałem w tym stosunku już blisko 1 rok, więc w mojej ocenie okres wypowiedzenia powinien biec dłużej. Ze względu na te wątpliwości będę chciał, aby oceniły to osoby kompetentne.

Szkoda jednak pacjentów, ponieważ nie wykluczam, że zaopatrzenie ich, z powodów czysto ludzkich, kadrowych, może być zwyczajnie ciężkie. Każdy z nas jest zastępowalny, jednak patrząc na to, jak mało jest lekarzy w naszym systemie, to ta zastępowalność jest znikoma.

Tu nie chodzi o to, że zwolnili Fiałka czy Kowalskiego, tylko kto przyjdzie na ich miejsce, skoro reumatologów w Polsce jest niewielu? Oby ktoś się znalazł. 

Ja zakresom świadczeń, które realizowałem, naprawdę kibicuję, bo włożyliśmy dużo pracy i serca, aby powstała chociażby poradnia leczenia osteoporozy. Tak samo w przypadku poprawy funkcjonowania oddziału reumatologicznego.

Liczę na to, że ktoś się na moje miejsce znajdzie, ale mając od jakiegoś czasu do czynienia z ochroną zdrowia, realnie oceniam, że może być z tym duży problem.