Wypalenie zawodowe lekarzy istnieje i jest coraz powszechniejsze. "Siedem lat nie miałam urlopu"

Beata Pieniążek-Osińska
16 lutego 2023, 15:21 • 1 minuta czytania
Dane wskazują, że w pewnych zawodach odsetek osób z wypaleniem zawodowym sięga nawet 70 proc. Problem ten dotyczy też zawodu, który wydawać może się bardziej odporny na to zjawisko. Chodzi o lekarzy. Oni sami podkreślają, że nie są bogami, a niedobory systemu ochrony zdrowia powodują, że wypalenie zawodowe zdarza się nie tylko u starszych medyków, ale u coraz młodszych przedstawicieli tego fachu.
Coraz młodsi lekarze skarżą się na wypalenie zawodowe. caiaimage/ East News

Wydawać by się mogło, że lekarze to osoby, które najlepiej wiedzą, jak dbać o swoje zdrowie. Nie zawsze jednak przestrzegają zasad, które pomagają zapobiegać różnym schorzeniom. Chodzi nie tylko o zdrowie fizyczne, ale też psychiczne, bo zawód lekarza wiąże się z dużym obciążeniem psychicznym.

Dlatego medycy narażeni są w większym stopniu na wypalenie zawodowe. Oprócz historii pacjentów czy trudnych do wyleczenia przypadków znacznym obciążeniem są także niedobory systemu ochrony zdrowia, nadmiar czynności administracyjnych i praca pod presją. Niekiedy trudno pogodzić chęć pomocy pacjentowi zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną z procedurami systemowymi.

Wypalenie zawodowe dotyka więc medyków, których praca obarczona jest dużą niepewnością, którzy wykonują swoje obowiązki pod presją czasu i są narażeni na liczne przeciążenia obowiązkami. Wzmaga je także zła organizacja pracy.

Nieprawidłowość organizacji pracy nie dotyczy poziomu pojedynczej placówki, a wynika z nieprawidłowości w funkcjonowaniu systemu.

Wśród lekarzy są też specjaliści, którzy szczególnie narażeni są na wypalenie zawodowe. Są to:

Coraz młodsi lekarze dotknięci wypaleniem zawodowym

Szczególnie niepokojące jest to, że wypalenie dotyka coraz młodszych lekarzy, którzy są dopiero na początku swojej drogi zawodowej.

– Lekarze publicznego sektora, nie mają wpływu na organizację systemu czy poziom biurokracji. Wypalenie zawodowe mniej dotyka lekarzy pracujących w prywatnym sektorze opieki zdrowotnej, gdzie jest dużo więcej czasu "na pacjenta" oraz mniej wyzwań w związku ze zmieniającą się rzeczywistością prawną i organizacją systemu – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna w Przychodni Lekarza Rodzinnego w Łaszczowie na Lubelszczyźnie i ekspertka Federacji Porozumienie Zielonogórskie.

Balans w życiu niezbędny

Kolejnym czynnikiem jest brak równowagi między pracą a odpoczynkiem. Lekarze często pracują bowiem w kilku miejscach, łączą pracę w szpitalu z pracą w przychodni, biorą dodatkowe dyżury lub prowadzą dodatkowo prywatne praktyki. Decydują się na dodatkowe godziny często po to, aby pacjenci nie zostali bez opieki, bo specjalistów brakuje, a pacjenci mają ograniczony dostęp do lekarzy.

– Istotne jest to, jak bardzo jesteśmy obciążeni pracą i ile mamy czasu na odpoczynek czy podniesienie kwalifikacji. Okazuje się, że w małych placówkach, jakimi są w większości poradnie POZ, to ogromny problem – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda.

Dodaje, że lekarze często są przemęczeni codzienną pracą, ale też latami nie wykorzystują urlopów i nawet gdy sami są chorzy, pracują, bo nie ma komu ich zastąpić.

– Siedem lat nie miałam urlopu. W tym roku udało mi się wyjechać na cztery dni. Nie dlatego, że nie chcę, tylko nie mogę. Mając kontrakt z NFZ, praktycznie nie mam prawa chorować ani odpoczywać – dodaje.

Hejt i krzywdzące opinie

Czynnikiem, który w dużym stopniu wpływa na wypalenie zawodowe, jest także hejt, który wylewa się na lekarzy. To właśnie lekarze stali się jedną z grup, którą w ramach spotkań wyborczych politycy PiS próbują dyskredytować.

– Opinie wygaszane przez niektórych polityków na temat lekarzy są często obraźliwe. Przez różnych decydentów jesteśmy przedstawiani jako grupa roszczeniowa. Poprawa warunków leczenia, o którą występujemy, ma na celu zapewnienie naszym pacjentom godnych warunków opieki. Jednak niedobory systemu sprawiają, że chory odreagowuje frustracje w przychodni POZ, bo jesteśmy najbliżej pacjenta. To, w konsekwencji, wzmaga wypalenie zawodowe – mówi lekarka.

Pandemia COVID-19 ma długofalowe skutki

Szczególnie ostatnie trzy lata, gdy lekarze stali na I linii frontu w walce z COVID-19, stały się dodatkowym obciążeniem fizycznym i psychicznym dla medyków.

– Wszyscy się izolowali przez nieznanym, lekarze długo nie mieli żadnych zabezpieczeń. Nie było szczepień. Lekarze chorowali i umierali. Tak samo ich bliscy, rodzina i pacjenci. Był bardzo krótki moment aplauzu i bicia braw na stojąco. Potem uznano ich za...trędowatych. Ludzie obawiali się, że to lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni przenoszą chorobę i zarażają innych. Byli odpowiedzialni i obciążeni ponad miarę. I, co najgorsze, niewielu to doceniło – dodaje Małgorzata Stokowska-Wojda.

W 2019 r. Światowa Organizacja Zdrowia uznała wypalenie zawodowe za oficjalną diagnozę medyczną i wpisała je do klasyfikacji ICD-11.