Wypalenie zawodowe lekarzy istnieje i jest coraz powszechniejsze. "Siedem lat nie miałam urlopu"
- Wypalenie zawodowe dotyka coraz więcej lekarzy
- To często skutek niedoborów w systemie ochrony zdrowia
- Na wypalenie zawodowe narzekają coraz częściej także młodsi lekarze
- Wśród lekarzy najbardziej narażeni na nie są specjaliści medycyny ratunkowej, chirurdzy, ortopedzi, specjaliści medycyny paliatywnej oraz specjaliści medycyny rodzinnej
Wydawać by się mogło, że lekarze to osoby, które najlepiej wiedzą, jak dbać o swoje zdrowie. Nie zawsze jednak przestrzegają zasad, które pomagają zapobiegać różnym schorzeniom. Chodzi nie tylko o zdrowie fizyczne, ale też psychiczne, bo zawód lekarza wiąże się z dużym obciążeniem psychicznym.
Dlatego medycy narażeni są w większym stopniu na wypalenie zawodowe. Oprócz historii pacjentów czy trudnych do wyleczenia przypadków znacznym obciążeniem są także niedobory systemu ochrony zdrowia, nadmiar czynności administracyjnych i praca pod presją. Niekiedy trudno pogodzić chęć pomocy pacjentowi zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną z procedurami systemowymi.
Wypalenie zawodowe dotyka więc medyków, których praca obarczona jest dużą niepewnością, którzy wykonują swoje obowiązki pod presją czasu i są narażeni na liczne przeciążenia obowiązkami. Wzmaga je także zła organizacja pracy.
Nieprawidłowość organizacji pracy nie dotyczy poziomu pojedynczej placówki, a wynika z nieprawidłowości w funkcjonowaniu systemu.
Wśród lekarzy są też specjaliści, którzy szczególnie narażeni są na wypalenie zawodowe. Są to:
- specjaliści medycyny ratunkowej,
- chirurdzy,
- ortopedzi,
- specjaliści medycyny paliatywnej
- specjaliści medycyny rodzinnej.
Coraz młodsi lekarze dotknięci wypaleniem zawodowym
Szczególnie niepokojące jest to, że wypalenie dotyka coraz młodszych lekarzy, którzy są dopiero na początku swojej drogi zawodowej.
– Lekarze publicznego sektora, nie mają wpływu na organizację systemu czy poziom biurokracji. Wypalenie zawodowe mniej dotyka lekarzy pracujących w prywatnym sektorze opieki zdrowotnej, gdzie jest dużo więcej czasu "na pacjenta" oraz mniej wyzwań w związku ze zmieniającą się rzeczywistością prawną i organizacją systemu – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda, lekarka rodzinna w Przychodni Lekarza Rodzinnego w Łaszczowie na Lubelszczyźnie i ekspertka Federacji Porozumienie Zielonogórskie.
Balans w życiu niezbędny
Kolejnym czynnikiem jest brak równowagi między pracą a odpoczynkiem. Lekarze często pracują bowiem w kilku miejscach, łączą pracę w szpitalu z pracą w przychodni, biorą dodatkowe dyżury lub prowadzą dodatkowo prywatne praktyki. Decydują się na dodatkowe godziny często po to, aby pacjenci nie zostali bez opieki, bo specjalistów brakuje, a pacjenci mają ograniczony dostęp do lekarzy.
– Istotne jest to, jak bardzo jesteśmy obciążeni pracą i ile mamy czasu na odpoczynek czy podniesienie kwalifikacji. Okazuje się, że w małych placówkach, jakimi są w większości poradnie POZ, to ogromny problem – mówi Małgorzata Stokowska-Wojda.
Dodaje, że lekarze często są przemęczeni codzienną pracą, ale też latami nie wykorzystują urlopów i nawet gdy sami są chorzy, pracują, bo nie ma komu ich zastąpić.
– Siedem lat nie miałam urlopu. W tym roku udało mi się wyjechać na cztery dni. Nie dlatego, że nie chcę, tylko nie mogę. Mając kontrakt z NFZ, praktycznie nie mam prawa chorować ani odpoczywać – dodaje.
Hejt i krzywdzące opinie
Czynnikiem, który w dużym stopniu wpływa na wypalenie zawodowe, jest także hejt, który wylewa się na lekarzy. To właśnie lekarze stali się jedną z grup, którą w ramach spotkań wyborczych politycy PiS próbują dyskredytować.
– Opinie wygaszane przez niektórych polityków na temat lekarzy są często obraźliwe. Przez różnych decydentów jesteśmy przedstawiani jako grupa roszczeniowa. Poprawa warunków leczenia, o którą występujemy, ma na celu zapewnienie naszym pacjentom godnych warunków opieki. Jednak niedobory systemu sprawiają, że chory odreagowuje frustracje w przychodni POZ, bo jesteśmy najbliżej pacjenta. To, w konsekwencji, wzmaga wypalenie zawodowe – mówi lekarka.
Pandemia COVID-19 ma długofalowe skutki
Szczególnie ostatnie trzy lata, gdy lekarze stali na I linii frontu w walce z COVID-19, stały się dodatkowym obciążeniem fizycznym i psychicznym dla medyków.
– Wszyscy się izolowali przez nieznanym, lekarze długo nie mieli żadnych zabezpieczeń. Nie było szczepień. Lekarze chorowali i umierali. Tak samo ich bliscy, rodzina i pacjenci. Był bardzo krótki moment aplauzu i bicia braw na stojąco. Potem uznano ich za...trędowatych. Ludzie obawiali się, że to lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni przenoszą chorobę i zarażają innych. Byli odpowiedzialni i obciążeni ponad miarę. I, co najgorsze, niewielu to doceniło – dodaje Małgorzata Stokowska-Wojda.
W 2019 r. Światowa Organizacja Zdrowia uznała wypalenie zawodowe za oficjalną diagnozę medyczną i wpisała je do klasyfikacji ICD-11.