28-latek z Wałcza zagroził, że wysadzi blok. Powód jego działań szokuje
- Policjanci z Wałcza musieli interweniować w związku z groźbą wysadzenia budynku
- Teraz mężczyźnie, który z groźbą zadzwonił na policję grozi nawet areszt
Komenda Powiatowa Policji w Wałczu dostała niecodzienne zgłoszenie od jednego z mieszkańców. Jak się okazało, mężczyzna zadzwonił na policję, grożąc, że wysadzi blok mieszkalny, jeśli funkcjonariusze nie przyjadą na miejsce.
Groził wysadzeniem budynku. Powód wprawia w osłupienie
Powód groźby 28-latka jednak mocno zaskakuje. Po przybyciu patrolu policji na miejsce okazało się, że mężczyzna wymyślił historię o wysadzeniu budynku, ponieważ... nudziło mu się i chciał z kimś porozmawiać. Mieszkaniec Wałcza był pod wpływem alkoholu. Według oświadczenia policji tożsamość mężczyzny jest znana funkcjonariuszom, co sugeruje, że już interweniowali w jego sprawie. Za popełnione wykroczenie mężczyźnie grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1,5 tys. zł. Za spowodowanie niepotrzebnej interwencji policji, grozi nawet grzywna do 1 tys. zł. Policjanci skierują wniosek o ukaranie mężczyzny do sądu.
"Dzwoniąc na numer alarmowy 112 bez potrzeby i uzasadnienia, a co gorsza – dla żartu, blokujesz linię telefoniczną osobie, która właśnie w tej chwili może potrzebować natychmiastowej pomocy. Numer alarmowy 112 to nie miejsce do żartów! Sprawca nietrzeźwy lub odurzony jest traktowany tak jak osoba, której można przypisać winę" – przestrzega policja.
Wydzwaniał na policję. Chciał podszlifować angielski
Przypomnijmy także o mieszkańcu Moniek, który kilka razy dzwonił na numer alarmowy, bo chciał... porozmawiać po angielsku z dyspozytorem o życiu.
Policja zaznacza, że blokowanie numeru alarmowego 112 jest wykroczeniem. – To jednak nie przeszkadzało 40-letniemu mieszkańcowi Moniek, który w piątek w nocy zadzwonił do dyspozytora linii alarmowej – relacjonowała komenda w Mońkach (woj. podlaskie).
Komenda przekazała, że mężczyzna dzwonił na policję i "bełkotliwym angielskim" chciał porozmawiać z nim o życiu. – Mężczyzna nie zważał na to, że w tym czasie ktoś może potrzebować pilnie pomocy. Kiedy nie odpuszczał i telefon dzwonił kilka razy w ciągu nocy, dyspozytor powiadomił dyżurnego monieckiej policji o blokowaniu numeru alarmowego – poinformowano.
W związku z zaistniałą sytuacją udał się do niego patrol. Policjanci w rozmowie z 40-latkiem usłyszeli, że tego dnia wypił dużo alkoholu i jak twierdził "może sobie dzwonić na numer alarmowy, bo ma takie prawo". Jak ustalili funkcjonariusze, to nie pierwszy raz, kiedy mężczyzna dzwonił bezpodstawnie na numer alarmowy. Wcześniej także kilka razy był karany za to wykroczenie. – Teraz mieszkańcowi Moniek grozi kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywna do 1500 złotych – przekazała wówczas komenda.