Antoni Królikowski może mieć jeszcze większe problemy. Przypadkowo złamał prawo?

Bartosz Godziński
11 marca 2023, 10:26 • 1 minuta czytania
Antoni Królikowski usłyszał zarzut prowadzenia samochodu pod wpływem "substancji psychotropowej". Po wszystkim opublikował oświadczenie, a także swoje zeznania. Tym samym mógł sam się wpędzić w nowe tarapaty i kolejny zarzut, za który grozi nawet więzienie. Dlaczego?
Antoni Królikowski może usłyszeć kolejny zarzut. Dlaczego? Fot. VIPHOTO/East News, www.instagram.com/antek.krolikowski/

Antoni Królikowski w swoim oświadczeniu napisał, że chce zostać "rzecznikiem pacjentów medycznej marihuany, u których THC utrzymuje się w płynach ustrojowych nawet przez kilka dni od ostatniego zażycia i nie jest to związane z upośledzeniem zdolności prowadzenia pojazdów".

Aktor wcześniej wyznał, że zażywa tę substancję, ponieważ choruje na stwardnienie rozsiane. Królikowski uważa, że zarzut postawiono mu wyłącznie na podstawie stężenia THC, a nie np. jego zachowania. Zapewnia, że marihuanę kupił w aptece, tak jak zalecił mu to jego lekarz.

"Zażyłem leki około 15 godzin przed prowadzeniem pojazdu. Powszechną wiedzą jest, że efekt psychoaktywny po zażyciu marihuany, w tym zaburzenia zdolności prowadzenia pojazdów, trwają około 4 godzin od zażycia, w przypadku waporyzacji. Podobne w tym zakresie są zalecenia lekarza, który prowadzi moje leczenie marihuaną" – mogliśmy przeczytać w oświadczeniu.

Antoni Królikowski ujawnił swoje zeznania. Za to grozi nawet więzienie

W kolejnych slajdach jednak aktor dodał skany swoich zeznań. Robił to, by poruszyć temat marihuany medycznej, (a także by "przy okazji" uderzyć w byłą partnerkę Joanną Opozdę), ale mógł sobie dodatkowo zaszkodzić. Ujawnił bowiem materiały z postępowania. Raczej nie dostał na to pozwolenia od prokuratora.

Art. 241 Kodeksu karnego mówi, że "Kto bez zezwolenia rozpowszechnia publicznie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Skomentował to w "Fakcie" adwokat Arkadiusz Szymański z kancelarii Zemła Szymański.

Opublikowanie zdjęć protokołu przesłuchania Pana Królikowskiego w charakterze podejrzanego w serwisie Instagram w mojej ocenie nie było rozważne. Rozumiem chęć uświadomienia opinii publicznej o faktycznych okolicznościach tego zajścia, ale to prokurator decyduje na tym etapie, czy i w jakim zakresie akta postępowania są ujawniane. Z drugiej jednak strony, w mojej ocenie, ta linia obrony wydaje się logiczna i wiarygodna. Prokurator jest zobowiązany wziąć ją pod uwagę, podejmując dalsze decyzje, a jeśli nie, to dokona tego Sąd.Arkadiusz SzymańskiPrawnik

Z kolei prawniczka Joanna Parafianowicz zauważyła, że zeznań się nie powinno się upubliczniać nie tylko dlatego, że to łamanie prawa. "Takie publikacje szkodzą wykonywaniu obowiązków spoczywających na adwokatach i radcach, innymi słowy działają de facto na niekorzyść ich klientów" – napisała na Instagramie. Pod oświadczeniem Królikowskiego wiele osób go shejtowało i skrytykowało. Są też i tacy, którzy stanęli po jego stronie - m.in. koledzy po fachu jak Antoni Pawlicki czy Piotr Stramowski. Ten drugi napisał – "Głowa do góry Antoś!" i zaapelował o edukację w kwestii medycznej marihuany. Wcześniej w temacie legalizacji wypowiadała się też np. Joanna Krupa.