W Izraelu chcą iść z sądami dalej niż PiS. Na ulice wyszło pół miliona protestujących

Dorota Kuźnik
12 marca 2023, 13:31 • 1 minuta czytania
Prawicowy rząd Benjamina Netanjahu planuje ograniczyć uprawnienia sądu najwyższego Izraela. Przeciwko temu zbuntowali się mieszkańcy kraju, którzy 11 marca masowo wyszli na ulice, głównie w Tel Awiwie. Według organizatorów protestu w manifestacji wzięło udział pół miliona osób. Kontrowersyjny projekt ma być procedowany przez Kneset w przyszłym tygodniu.
Protesty w Izraelu. Powodem reforma sądownictwa Fot. JACK GUEZ / AFP / East News

Mieszkańcy Izraela nie zgadzają się z planami, które szykuje dla nich rząd. Dość jasno pokazali to, wychodząc masowo na ulice tamtejszych miast. Największa demonstracja odbyła się w Tel Awiwie. Według szacunków wszystkie wiece liczyły nawet 500 tysięcy osób. Media piszą o 200-300 tysiącach w samym Tel Awiwie. To największy protest w ostatnich tygodniach, które cyklicznie od kilku tygodni organizowane są w kraju.

Jaki jest powód protestów w Izraelu?

Tym, co skłoniło obywateli Izraela do wyjścia na ulice, jest planowana reforma, którą zapowiedział rząd. Ten chce, by zmienić przepisy w stosunku do tamtejszego sądu najwyższego. Jak wyjaśniają przedstawiciele władz, ma to "wprowadzić równowagę pomiędzy organami władzy".

Przeciwnego zdania są obywatele. Jak twierdzą, zmiana pozwoli na scentralizowanie władzy, która skupi się w rękach rządu przez to, że dostanie on pełną kontrolę nad powoływaniem sędziów.

Brzmi znajomo? Podobne zmiany dot. powoływania sędziów wprowadził rząd PiS. Izrael poszedł jednak o krok dalej, ponieważ chce zakazać Wysokiemu Trybunałowi Sprawiedliwości przeglądanie ustaw konstytucyjnych.

Co mówią mieszkańcy Izraela o planach rządu?

"To nie jest żadna reforma sądownictwa. To rewolucja, której celem jest doprowadzenie do pełnej dyktatury w Izraelu i chcę, aby Izrael pozostał demokracją dla moich dzieci" – powiedział cytowany przez Reutersa 58-letni Tamir Guytsabri, który manifestował swój sprzeciw podczas demonstracji w Tel Awiwie.

"Jestem tutaj, aby zaprotestować przeciwko reformie prawa i zaprotestować przeciwko naszemu premierowi, którego nazywamy ministrem ds. przestępczości" – powiedział inny z manifestujących, cytowany przez jedną z lokalnych gazet.

Sprzeciw wobec reformy jest jednak szerszy. Reuters informuje, że część rezerwistów wojskowych poinformowała o planowanym buncie. Zapowiedzieli, że po uchwaleniu projektu nie będą oni słuchać rozkazów władz i nie odpowie na wezwanie do armii.

Netanjahu o protestach: celem obalenie rządu

Przeciwnego zdania niż protestujący, jest premier Netanjahu, który w grudniu ubiegłego roku rozpoczął swoją szóstą kadencję. Jak twierdzi, celem demonstracji jest obalenie jego rządu. Jak pisze "The Guardian", oskarżył on protestujących o "podeptanie demokracji", obiecując, że jego skrajnie prawicowa koalicja będzie kontynuować kontrowersyjne ustawodawstwo, ograniczające władzę sądowniczą. Wobec Netanjahu pojawiły się zresztą ostatnio zarzuty o korupcję.

Głos w sprawie zabrał także prezydent Izraela, Isaac Herzog, który zaapelował o dialog między rządem a przywódcami opozycji, aby "uniknąć możliwego pogrążenia się w przemocy i upadku konstytucji".