W Izraelu chcą iść z sądami dalej niż PiS. Na ulice wyszło pół miliona protestujących
- Celem zmian, jak twierdzi lider rządu Izraela jest "wprowadzenie równowagi pomiędzy organami władzy"
- Zdaniem przeciwników pomysłu, reforma da rządowi między innymi pełną kontrolę nad powoływaniem sędziów
- Manifestujący podkreślali, że zmiana ma doprowadzić do "scentralizowania władzy w rękach rządu"
Mieszkańcy Izraela nie zgadzają się z planami, które szykuje dla nich rząd. Dość jasno pokazali to, wychodząc masowo na ulice tamtejszych miast. Największa demonstracja odbyła się w Tel Awiwie. Według szacunków wszystkie wiece liczyły nawet 500 tysięcy osób. Media piszą o 200-300 tysiącach w samym Tel Awiwie. To największy protest w ostatnich tygodniach, które cyklicznie od kilku tygodni organizowane są w kraju.
Jaki jest powód protestów w Izraelu?
Tym, co skłoniło obywateli Izraela do wyjścia na ulice, jest planowana reforma, którą zapowiedział rząd. Ten chce, by zmienić przepisy w stosunku do tamtejszego sądu najwyższego. Jak wyjaśniają przedstawiciele władz, ma to "wprowadzić równowagę pomiędzy organami władzy".
Przeciwnego zdania są obywatele. Jak twierdzą, zmiana pozwoli na scentralizowanie władzy, która skupi się w rękach rządu przez to, że dostanie on pełną kontrolę nad powoływaniem sędziów.
Brzmi znajomo? Podobne zmiany dot. powoływania sędziów wprowadził rząd PiS. Izrael poszedł jednak o krok dalej, ponieważ chce zakazać Wysokiemu Trybunałowi Sprawiedliwości przeglądanie ustaw konstytucyjnych.
Co mówią mieszkańcy Izraela o planach rządu?
"To nie jest żadna reforma sądownictwa. To rewolucja, której celem jest doprowadzenie do pełnej dyktatury w Izraelu i chcę, aby Izrael pozostał demokracją dla moich dzieci" – powiedział cytowany przez Reutersa 58-letni Tamir Guytsabri, który manifestował swój sprzeciw podczas demonstracji w Tel Awiwie.
"Jestem tutaj, aby zaprotestować przeciwko reformie prawa i zaprotestować przeciwko naszemu premierowi, którego nazywamy ministrem ds. przestępczości" – powiedział inny z manifestujących, cytowany przez jedną z lokalnych gazet.
Sprzeciw wobec reformy jest jednak szerszy. Reuters informuje, że część rezerwistów wojskowych poinformowała o planowanym buncie. Zapowiedzieli, że po uchwaleniu projektu nie będą oni słuchać rozkazów władz i nie odpowie na wezwanie do armii.
Netanjahu o protestach: celem obalenie rządu
Przeciwnego zdania niż protestujący, jest premier Netanjahu, który w grudniu ubiegłego roku rozpoczął swoją szóstą kadencję. Jak twierdzi, celem demonstracji jest obalenie jego rządu. Jak pisze "The Guardian", oskarżył on protestujących o "podeptanie demokracji", obiecując, że jego skrajnie prawicowa koalicja będzie kontynuować kontrowersyjne ustawodawstwo, ograniczające władzę sądowniczą. Wobec Netanjahu pojawiły się zresztą ostatnio zarzuty o korupcję.
Głos w sprawie zabrał także prezydent Izraela, Isaac Herzog, który zaapelował o dialog między rządem a przywódcami opozycji, aby "uniknąć możliwego pogrążenia się w przemocy i upadku konstytucji".