Jimmy Kimmel pojechał po bandzie. Zadrwił z zeszłorocznego incydentu z Willem Smithem
- Jimmy Kimmel prowadził tegoroczną galę Oscarów
- Showman zażartował z ubiegłorocznej sytuacji pomiędzy Willem Smithem a Chrisem Rockiem
- Kimmel sam wywołał kontrowersje, wprowadzając na scenę osła
Jimmy Kimmel zadrwił z Willa Smitha
Jimmy Kimmel poprowadził oscarową galę już trzeci raz. Biorąc pod uwagę zeszłoroczny skandal, Amerykańska Akademia Filmowa najprawdopodobniej chciała postawić na pewniaka i profesjonalistę, który potrafi radzić sobie w różnych sytuacjach.
Kimmel nie zamierzał jednak rezygnować ze swojego ciętego języka i skomentował zeszłoroczny incydent z Willem Smithem i Chrisem Rockiem. Przypomnijmy, że ten pierwszy skomentował komika za żart z jego żony Jady Pinkett Smith.
Showman zapewnił, że tegoroczna gala będzie bezpieczna. – Jeśli ktokolwiek w tym kinie popełni jakikolwiek akt przemocy, otrzyma Oscara dla najlepszego aktora oraz pozwolenie na 19-minutową przemowę – zadrwił Kimmel, nawiązując do tego, że Smith już po incydencie otrzymał Oscara za film "King Richard: Zwycięska rodzina" oraz wygłosił bardzo dziwną i długą mowę.
– Gdyby wydarzyło się cokolwiek nieprzewidzianego, róbcie dokładnie to samo, co w zeszłym roku – nic. Siedźcie sobie. Może nawet będziecie mogli uściskać napastnika? – dodał Kimmel, drwiąc tym razem z Akademii.
Kontrowersyjny osiołek z "Duchów Inisherin"
Na gali Oscarów 2023 było mało kontrowersyjnych momentów, ale jednym z nich był... osiołek na scenie. Prowadzący Jimmy Kimmel w pewnym momencie pojawił się z miniaturowym osłem na smyczy.
Uroczy osioł wyglądał tak samo, jak Jenny w filmie "Duchy Inisherin", a na grzbiecie miał kawałek tkaniny z napisem "emotional support", czyli "emocjonalne wsparcie". Jego widok rozradował Colina Farrella, który w irlandzkim dramacie był właścicielem Jenny.
Mimo że osiołek (który, jak czytamy w serwisie Vulture, nie był zwierzęcym aktorem z "Duchów Inisherin", ale przypadkowym osiołkiem) był na scenie krótko, to rzucało się w oczy jego zestresowanie. Zwierzę położyło uszy po sobie, patrzyło w dół i wyraźnie chciało zejść ze sceny z powrotem za kulisy. Nie tylko obecność ponad 2,5 tysięcy ludzi na widowni mogła być dla niego onieśmielająca, ale również światła i hałasy.
Na obecność zwierzęcia zareagowała już PETA (pol. Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt), czyli międzynarodowa organizacja non-profit, która zajmuje się prawami zwierząt. "Wstyd, że Jimmy Kimmel i Oscary wykorzystali tego osiołka jako rekwizyt. To osiołek Jenny potrzebuje emocjonalnego wsparcia" – napisała organizacja na Twitterze, nawiązując do wspomnianego napisu na grzbiecie osiołka.