Fake newsy i trolle to plaga medycyny XXI wieku. "Dezinformacja po prostu zabija"
- Każdy Polak "zna się" na zdrowiu. Zalewają nas codziennie informacje i reklamy w Internecie, telewizji czy radiu, które pokazują syndromy konkretnych chorób oraz "cudowne" środki na nie
- Fake newsy i trolle są plagą medycyny XXI wieku
- Medycy przyznają, że ciężko z nimi walczyć, bo te bazują na emocjach, a medycyna - na faktach naukowych.
- Najgorsze co może się stać, to odstąpienie od leczenia czy sięganie po niepotwierdzone badaniami terapie.
O tym, jak walczyć z fake newsami w zdrowiu, rozmawiano podczas jednego z paneli Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach.
Szkodliwe informacje na temat zdrowia i leczenia można podzielić na różne grupy w zależności od intencji.
Dezinformacja to - jak wyjaśnia Rozalia Derewenda-Zasłona, kierownik zespołu komunikacji w PZU Zdrowie SA - intencjonalnie nieprawdziwa informacja, której celem jest zaszkodzenie i jest wycelowana w konkretną grupę. Z kolei nieprawdziwa informacja (misinformation) nie ma intencji szkody, ale poprzez media społecznościowe czy media jest czasem bezmyślnie powielana. Natomiast o złośliwych informacjach można mówić, gdy prawdziwa informacja jest wykorzystywana jako nośnik w miejsce, gdzie odbiorca nie chciałby przejść.
Od dwóch, trzech lat liczba fake newsów i aktywność trolli jest większa, na co wpływ miała pandemia COVID-19, a także wojna w Ukrainie. Jednak fake newsy są wpisane w obszar zdrowia, bo każdy czuje, że się zna na zdrowiu i może się na ten temat wypowiedzieć.
Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej także wskazuje, że Polacy mają poczucie, iż znają się na wszystkim, a szczególnie na zdrowiu.
– Poczucie, że znamy się na wszystkim, również na medycynie, wzbudzają ewidentnie reklamy – stwierdził i ironizował, że dwa bloki reklamowe w trakcie seriali to odpowiednik jednego semestru na farmacji.
– Taki pacjent, który obejrzy reklamy, wie, co mu ochroni wątrobę, co mu nie uszkodzi żołądka. To często rodzi rozczarowanie, bo w reklamie mówili, że konar zapłonie, a on nawet się chce się tlić. Abo mama, która dała dziecku misiożelki i następnego dnia jej dziecko nie urosło – podkreśla Marek Tomków.
Zadanie dla lekarzy
Dr Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. zagrożeń epidemicznych podkreśla, że środowisko lekarzy musi walczyć z dezinformacją.
Przyznaje, że nawet w ich własnym środowisku zdarzają się przypadki osób, które przekazują dezinformację i np. w ciągu ostatnich trzech lat pandemii zajęli stanowiska antymedyczne. Jednak tu samorząd lekarski może podjąć konkretne działania. Według dra Grzesiowskiego bardziej skuteczne niż zawieszanie prawa wykonywania zawodu na rok czy dwa dla takiej osoby jest skierowanie lekarza dezinformatora na ponowny egzamin, co zaczęła praktykować gdańska izba.
Dezinformacja narzędziem walki?
Dezinformacja bywa też efektem ubocznym walki konkurencyjnej między firmami farmaceutycznymi. Grzegorz Rychwalski, wiceprezes zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego wskazuje, że chodzi np. o przypadki producentów, którzy po okresie ochrony patentowej tracą monopol na swój lek i szukają sposobów na osłabienie wchodzącej konkurencji.
Jak relacjonuje, tak zadziało się w 2016 r., gdy wygasały ochrony patentowe na leki biologiczne i wchodziły leki biologiczne równoważne. Przedstawiano je jako biopodobne, jako tańszy odpowiednik czy zamiennik, bo to kojarzyło się gorzej i deprecjonowało leki biorównoważne. Tu ważnym elementem był dobór słów i komunikacja z pacjentem.
– Słowa kreują rzeczywistość, dlatego poprosiliśmy (językoznawcę) prof. Bralczyka, (...) który zasugerował nazwę: lek równoważny, bo oznacza to i równy, i ważny, lek, który przechodzi przez te same wymogi rejestracyjne, leczą tak samo, mają ten sam profil bezpieczeństwa – wyjaśnia Grzegorz Rychwalski.
Jak dodaje, przy nieodpowiednich komunikatach kierowanych do pacjenta najgorsze co może się stać, to odstąpienie od leczenia. Wyraził nadzieję, że gra konkurencyjna między firmami, które zawsze istnieje, toczy się etycznie, bo oprócz przepisów ogólnych każda z organizacji wprowadziła wewnętrzne procedury przeciwdziałające takim praktykom.
Także dr Paweł Grzesiowski ostrzega przed skutkami dezinformacji.
– Dezinformacja po prostu zabija, bo gdy pacjent nie skorzysta z udokumentowanych sposobów leczenia, to traci zdrowie lub życie. Pandemia to pokazała w jaskrawy sposób. Szczepienia uratowały ok. 20 mln ludzkich istnień. Śmiało możemy powiedzieć, że w Polsce, gdyby nie dezinformacja z różnych źródeł, to być może udałoby się uratować w pandemii kolejne 50-60 tys. ludzi – wylicza ekspert.
Według dra Grzesiowskiego, jeżeli pacjent ominie system ochrony zdrowia, bo wcześniej uda się do znachora, pseudoterapeuty, to być może trafi do systemu dopiero w ciężkim stanie.
Nowe narzędzia przekazu
Sposobem na walkę z fake newsami, jest też sięganie przez środowiska lekarskie po inne narzędzia niż tylko wykład profesora czy eksperta.
Taką nową formą stosowaną przez Naczelną Radę Lekarską jest film, jako element kampanii informacyjnej. Kilka dni temu - jak przypomina Łukasz Szmygel z NRL - miał premierę film promujący ideę no fault.
Przyznał, że przez ostatnie 10 lat wizerunek lekarza pogorszył się, ale w pandemii to zaufanie do lekarzy wzrosło, bo część osób miała bezpośredni kontakt z ciężką pracą medyków.
Zderzenie ze ścianą
Marek Tomków z NRA przyznaje, że do apteki i do lekarza bardzo często trafiają pacjenci, którzy szukają w Internecie informacji medycznych. Jak ocenia, podchodzimy do tych informacji bezkrytycznie, bo jest ich zdecydowanie zbyt wiele.
– Dzisiaj jest niezwykle trudno przebić się z informacją, dotrzeć do pacjentów zalewanych fejkami. Dochodzi sztuczna inteligencja, która pracuje nad takimi informacjami. Jak ma się tu przebić zwykły farmaceuta? – zwraca uwagę przedstawiciel NRA. Jednocześnie wskazuje, że jedynym rozwiązaniem jest mówienie do pacjentów prostym, zrozumiałym językiem.
Dlatego - jak przekonuje dr Grzesiowski - musi być nurt systemowy i system walki z dezinformacją, oparty na planowym i jak najszybszym wyszukiwaniu fake newsów.
Z kolei Grzegorz Rychwalski podkreśla, że trzeba tworzyć bazę rzetelnych informacji naukowych, a administracja powinna też udostępniać dane, które dawałyby oręż do walki z fejkiem. Jednak dane te trzeba przekazywać do pacjenta prostym językiem. Rozalia Derewenda ocenia, że coś już drgnęło w świadomości, bo na popularność zyskują takie portale jak demagog.org.