Michalik: To dlatego infantylni mężczyźni noszą broń i pozują na macho
To zjawisko w psychologii nazywa się zakładaniem maski lub, jak kto woli, kompensacją: im mniej czegoś mamy, na przykład odwagi, pewności siebie, siły, uczciwości i prostoty, tym bardziej staramy się wszystkich przekonać, że jest odwrotnie. To dlatego infantylni mężczyźni na stanowiskach, na przykład ministra sprawiedliwości noszą broń i pozują na macho, podczas gdy prawdziwi twardziele, na przykład ludzie codziennie narażający życie w walce z przestępcami, wolą raczej, żeby ich nie doceniać.
. I dlatego oszuści często mówią o uczciwości, a kościół katolicki, systemowo kryjący pedofilów w sutannach poucza ludzi o moralności.
Wracając jednak do tematu dzisiejszego felietonu, czyli zachowania ministra Ziobry, przyłapanego w kopalni węgla kamiennego Bełchatów z bronią za paskiem spodni (sic!), pamiętacie "agenta Tomka" pozującego bez koszuli z walizką banknotów? Moim zdaniem ten sam case. Powiedziałam kiedyś, lata temu w programie "Gilotyna", że Zbigniew Ziobro, to człowiek, który zawsze musi pokazać gawiedzi jakiś gadżet, żeby poczuć się kimś. I dziś podtrzymuję tamto twierdzenie.
Pamiętacie jego słynne konferencje prasowe, z których każda była odrębnym show? Pokazywanie różnych przedmiotów i symboli? Zniszczone laptopy i służbowe karty sim, gdy ustępował stanowisko ministra sprawiedliwości Zbigniewowi Ćwiąkalskiemu? Piekło, jakie zgotował lekarzowi, który leczył jego ojca?
Przeczytajcie książkę Renaty Grochal "Zbigniew Ziobro. Prawdziwe oblicze" i kilka innych, wcześniejszych obszernych publikacji na temat tego polityka: jak traktuje i od wczesnej młodości traktował wielu ludzi (spoiler: źle, mściwie, małostkowo i nieuczciwie), jak kręci, przekręca fakty, o nieustannych towarzyszących mu od początku kariery zarzutach, że zbiera haki na przeciwników i dotyczących rozliczeń finansowych jego partii, zadajcie sobie trochę trudu, żeby uzyskać całościowy obraz, a będziecie w domu.
Nie kupuję tłumaczenia, że ministrowi sprawiedliwości potrzebna jest broń, bo grozi mu śmiercią "król dopalaczy" i że broń ma zapewnić mu bezpieczeństwo. Nie kupuję - bo w dzisiejszej Polsce, agresywnej i rozdartej, w której złe emocje i nienawiść, podsycana zresztą uporczywie także przez samego Ziobrę i polityków z jego obozu politycznego, sięgają zenitu, groźby dosięgają wielu osób publicznych, a niebezpieczeństwo grozi każdemu, kto otwarcie wyraża zdecydowane polityczne poglądy.
Mogę podesłać panu ministrowi sprawiedliwości mściwe, złe, agresywne i podłe, a niekiedy także zawierające otwarte groźby wiadomości, jakie dostałam przez lata i zapewniam, że nie jestem odosobnionym przypadkiem, a normą. Jeśli ministrowi Ziobrze potrzebna jest broń za paskiem, to politycy tacy jak Donald Tusk i Krzysztof Brejza nie powinni nigdzie się ruszać bez miotaczy ognia.
Wiem jednak, że widok pistoletu za paskiem spodni może powodować u opinii publicznej wrażenie – że na Ziobrę przestępcy czyhają w jakiś szczególny sposób, że jest on jakimś wybitnym szeryfem, który szczególnie im zagraża oraz że jest wyjątkowo odważnym i "męskim" facetem – i zapewne wywarciu takiego właśnie wrażenia służyła cała ta farsa.
Bo, jako jedną z wersji wydarzeń, zaryzykuję przypuszczenie, że wiatr nie odsłonił broni Ziobro przypadkowo i że było to działanie obliczone na wywołanie takiego właśnie wrażenia na jego wyborcach.
Prawda jest taka, że minister sprawiedliwości, zwłaszcza taki, który byłby w nadzwyczajny sposób zagrożony zemstą przestępców, powinien mieć i przypuszczam, że ma (inaczej byłoby to karygodne zaniedbanie) odpowiednią, dyskretną ochronę i nie widzę powodu, żeby publicznie paradował z bronią. Jak słusznie zauważyło wielu komentatorów, to precedens na skalę światową. Polska to mimo wszystko wciąż nie Dziki Zachód, a przynajmniej taką mam nadzieję, więc dziecinne demonstracje i udawane prężenie muskułów zamiast ciężkiej, uczciwej pracy jest nie na miejscu. Mam nadzieję, że wyborcy, nawet Zjednoczonej Prawicy, się na to nie nabiorą.