Chciała dokonać apostazji. Ksiądz nie mógł odmówić sobie... nawiązania do Hitlera
- Kobieta z województwa śląskiego chciała dokonać apostazji
- Zaczęło się od tego, że ksiądz zwracał jej uwagę, że źle się do niego odzywa, bo użyła słowa "pan". Duchowny w pewnym momencie zaczął mówić o nazistowskiej III Rzeszy i SS
Chciała dokonać apostazji, ksiądz mówił o SS
Jak w praktyce wygląda apostazja? Bardzo różnie. Zależy to od księdza, na którego trafimy. Niektórzy z nich chcą po prostu załatwić sprawę szybko i nie przejmują się zbytnio kolejnym wiernym odchodzącym z kościoła. Inni podchodzą do sprawy tak emocjonalnie, że dyskusję zamieniają się w kłótnie czy awantury.
Tym razem ksiądz zachował pozorny spokój, jednak zaprowadził rozmowę z byłą już wierną w naprawdę niepokojące rejony. Wszystko zaczęło się od tego, że młoda kobieta złożyła swoje oświadczenie w parafii św. Jana Chrzciciela w Bielsku-Białej Komorowicach. Sytuację opisał serwis Bielsko.info. Kobieta podkreśliła, że rozmowa o jej apostazji zaczęła się dobrze, bo ksiądz był bardzo grzeczny. Jednak zwracała się do niego "pan", czego ten nie akceptował.
"Nie potrafił zrozumieć mojej decyzji i nalegał, by zwracać się do niego "poprawnie", per ksiądz proboszcz" – podaje serwis Bielsko.Info za kobietą.
Najdziwniejszy był jednak moment, gdy proboszcz zaczął opowiadać o innych przypadkach dokonywania apostazji. Nie nawiązał jednak do innych wiernych z parafii, ale cofnął się w czasie aż do III Rzeszy, nawiązując do nazistowskich ugrupowań.
Duchowni nie rozumieją apostazji
"Później jednak opowiadał o sytuacjach, gdy apostazja była potrzebna, by dołączyć do SS w czasach wojny oraz wypytywał o jakieś szatańskie grupy i sytuacje, które miałabym odprawiać nad odpisem aktu chrztu" – serwis bielsko.info cytuje jej słowa.
Jeśli ksiądz tylko by chciał, mógłby załatwić sprawę apostazji w kilka minut. Mimo tego rozmowa trwała ponad godzinę, a kobieta przyznaje, że pod jej koniec czuła się wyraźnie wyczerpana.
"Było to dla mnie dość krępujące, cała rozmowa trwała ponad godzinę, więc byłam naprawdę szczęśliwa, gdy stamtąd wyszłam. Poczułam, że to już koniec" – powiedziała.
Jak podaje lokalny portal, inny mieszkaniec województwa śląskiego również niemiło wspomina swoje doświadczenia związane z apostazją. Mężczyzna miał poważny problem, aby otrzymać swój akt chrztu. Udało mu się to dopiero za drugim razem.
Proboszcz nie był w stanie, czy raczej nie chciał być w stanie pomóc mężczyźnie. Akt został wydany za drugim podejściem przez wikarego. Faktem jest, że rozmowa o powodach opuszczenia kościoła jest praktycznie standardem.
Chociaż niektórych sytuacja ze Śląska może śmieszyć, to jest raczej przykrym dowodem na zamknięcie polskich duchownych. Ci, zamiast szczerze porozmawiać o żalach czy frustracjach swoich wiernych w stosunku do Kościoła, wolą bronić się tarczą z satanizmu i sekt, która ma przenieść odpowiedzialność za apostazję z duchownych na wiernych.