"Jestem gnieciona, dotykana, wręcz obmacywana". Lipowska gorzko o zachowaniu niektórych fanów
- Sanatorium w Busku-Zdroju to miejsce, do którego gwiazda "M jak miłość" chętnie ucieka w przerwach między nagraniami
- Jednak zachowanie niektórych kuracjuszy nie sprzyja odpoczynkowi
- Aktorka w nowym wywiadzie opowiedziała, co robią fani, gdy ją tam zobaczą
Teresa Lipowska jest aktywna zawodowo od ponad 70 lat. Aktorka debiutowała na wielkim ekranie w 1950 roku rolą w filmie "Pierwszy start". Dziś najbardziej kojarzona jest z postaci Barbary Mostowiak. W końcu w serialu "M jak miłość" gra już od ponad 20 lat.
Lipowska o blaskach i cieniach sławy. Zachowania niektórych fanów szokują
Tak długa i bogata kariera zaowocowała ogromną popularnością Lipowskiej. Aktorka udzieliła ostatnio wywiadu portalowi Echo Dnia, gdzie wiele mówiła o tym, że zdarza jej się wyjeżdżać do sanatorium. Jednak i tam zaczepiają ją fani. Czy to jej przeszkadza?
– To zależy. Popularność bywa bardzo przyjemna. Często, gdy ktoś kulturalnie rozpocznie rozmowę, siadam z nim do kawy. Ale czasami bywa i tak, że ktoś z daleka krzyczy "ja panią znam, pani Basiu". Lubują się w tym szczególnie kuracjuszki. Podbiegają i wtedy jestem przytrzymywana, gnieciona, dotykana, wręcz obmacywana. To są minusy popularności. Można się do tego przyzwyczaić, ale do pewnego stopnia – przyznała.
W dalszej części wywiadu zdradziła, że w młodości wcale nie myślała o aktorstwie. – Zawsze chciałam być lekarzem pediatrą, ale, za namową mojej polonistki, w wieku 16 lat złożyłam dokumenty na studia aktorskie w Łodzi. Mając 20 lat byłam już po studiach. Wcześnie, bo wtedy, po wojnie, cykl edukacyjny był zupełnie inny niż dzisiaj – mówiła.
– Po latach kariery mogę na pewno powiedzieć, że zawód aktora mnie nie zawiódł. Kontakt z ludźmi, możność bycia co dzień kimś innym, wcielanie się psychologiczne w różne postacie, to fascynujące. Ale jednocześnie trudne. Ludzie myślą, dosłownie, że aktor wyjdzie na scenę, podskoczy trzy razy i idzie do domu. To nie tak. Aktorstwo to wielogodzinne próby, dużo wyrzeczeń. Napięcia w rodzinie, bo ja przecież prowadziłam dom, wychowywałam syna, gotowałam, to było zawsze na pierwszym miejscu. A więc to niełatwy chleb – podkreśliła Lipowska.
85-latkę najbardziej satysfakcjonuje to, że mimo sędziwego wieku nie narzeka na brak ofert pracy. Wyznała, że przez siedem dekad ani jednego dnia nie była bezrobotna.
– Myślałam, że na emeryturze się to zmieni, ale gdzie tam! Nie mogłam się opędzić od ofert. To miłe, tym bardziej że ja nigdy nie byłam czołową aktorką, tak jak na przykład Krystyna Janda czy Magda Zawadzka. Ale jeśli ciągle jestem angażowana do mniejszych czy większych ról, ludzie mnie pamiętają i rozpoznają, to dla mnie największy sukces. Nie byłam gwiazdą jednego sezonu, która nagle zgasła – powiedziała.