Polski wątek ws. wybuchu Nord Stream? Zaskakujące doniesienia niemieckich służb
- We wrześniu 2022 roku doszło do wybuchów na gazociągach Nord Stream
- Teraz pojawiły się nowe doniesienia ws. ataku, które wskazują na polski wątek w dokonaniu sabotażu
- Strona polska zaznacza, że może to być "rosyjska gra", by wciągnąć Polskę do odpowiedzialności za atak
W ubiegłym miesiącu amerykański dziennik "New York Times" powołując się na amerykańskich urzędników, którzy mieli mieć dostęp do nowo pozyskanych informacji wywiadu USA, przekazał informacje o nowych faktach w sprawie ataku na gazociągi Nord Stream 1 i Nord Stream 2.
Z danych wywiadowczych wyniknęło, że choć niewiele wiadomo na temat sprawców, to mogła to być "proukraińska grupa". Amerykańscy urzędnicy powiedzieli wówczas, że ich zdaniem sabotażyści byli najprawdopodobniej obywatelami Ukrainy lub Rosji (albo obu tych krajów). Przekazali, że w sprawę nie byli zamieszani obywatele amerykańscy ani brytyjscy.
"Der Spiegel" donosił, że w sabotaż gazociągów Nord Stream mogła być zaangażowana załoga jachtu Andromeda, który został wynajęty na niemieckiej wyspie Rugia.
Nowe doniesienia ws. ataku na Nord Stream
Teraz niemieckie organy ścigania mają podejrzenia, że najprawdopodobniej wymieniony jacht nie był jedynym statkiem, który został użyty do sabotażu. Stwierdzono bowiem, że mógł być to celowy zabieg, w celu odwrócenia uwagi od prawdziwych sprawców.
Zarówno europejscy, jak i amerykańscy urzędnicy wciąż nie mają konkretnych informacji, co do tego, kto jest sprawcą sabotażu. Jednak niemieckim śledczym udało się ustalić, że w kabinie jachtu znaleziono ślady materiałów wybuchowych.
Spowodowało to kolejne niepewności, dlatego że urzędnicy zwątpili, czy sabotażyści mogliby pozostawić po sobie dowody winy. "Washington Post" podaje, że urzędnicy mają podejrzewać, że pozostawienie śladów miało fałszywie doprowadzić śledczych do jachtu Andromeda.
Polska powiązana z atakiem na Nord Stream? "To może być rosyjska gra"
Niemieckie służby powiązały wynajem jachtu z polską firmą, która jest własnością firmy europejskiej powiązanej z obywatelem Ukrainy. Wszelkie tożsamości i potencjalny motyw pozostają w tej chwili jednak niejasne.
"The Washington Post" opisuje, że po ustaleniach ze strony Niemiec amerykańscy urzędnicy zaczęli się zastanawiać o ewentualnym udziale polskiego lub ukraińskiego rządu w sabotażu. Stwierdzono wręcz, że Polska mogła mieć motyw do przeprowadzenia sabotażu, ponieważ od wielu lat ostrzegała, że gazociągi poprowadzone z Rosji do Niemiec uzależnią energetycznie Europę od władz Kremla.
Do tych doniesień odwołał się szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. Zaapelował, by ostrożnie wyciągać wnioski na postawie ustaleń niemieckich śledczych. – To może być rosyjska gra – powiedział w wywiadzie w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. Jak dodał, Polska nie miała nic wspólnego z atakiem.
Wybuchy w Nord Stream 1 i Nord Stream 2
Wybuchy i wyciek gazu z Nord Stream 1 i Nord Stream 2 miały miejsce we wrześniu 2022 roku nieopodal duńskiej wyspy Bornholm na Morzu Bałtyckim, w wyniku czego powstały łącznie cztery uszkodzenia rurociągów. W momencie wybuchów w żadnym z nich nie przesyłano gazu ziemnego, jednak rury były nim wypełnione.
Dostawa gazu z Rosji przez Nord Stream 1 została zakończona już pod koniec sierpnia 2022 roku, a drugi z gazociągów nigdy nie został uruchomiony. Przyczyną była między innymi inwazja Rosji na Ukrainę.