"Francja już niedługo", "zmowa elit" i "polski cud gospodarczy". Glapiński znowu odleciał

Mateusz Przyborowski
06 kwietnia 2023, 16:49 • 1 minuta czytania
Zdaniem prezesa NBP "inflacja spada na łeb na szyję", z kolei płace mają znowu rosnąć szybciej od cen. Takie wnioski płyną z czwartkowej konferencji Adama Glapińskiego. Zdaniem szefa banku centralnego Polska w dekadę osiągnie poziom realnych dochodów taki, jaki obecnie jest we Francji czy w Wielkiej Brytanii. Nawiązał też do Donalda Tuska.
Prezes NBP Adam Glapiński Fot. ANDRZEJ IWANCZUK / REPORTER

W czwartek Adam Glapiński mówił dziennikarzom o... wszystkim. O demokracji, dołowaniu Polaków, ale także o polskim cudzie gospodarczym, który jest dostrzegalny za granicą, ale w kraju nad Wisłą już nie.


– Polska w ciągu dekady osiągnie poziom realnych dochodów na głowę każdego Polaka taki, jaki dzisiaj jest we Francji i w Wielkiej Brytanii. Wszyscy na świecie to wiedzą, wszyscy to powtarzają. Wszyscy w Wielkiej Brytanii i Francji się tym niepokoją – stwierdził prezes NBP.

Konferencja Adama Glapińskiego. "Będzie jak we Francji"

Jak dodał, "Polaków trzyma się jakby w takiej sytuacji, żeby o tym nie wiedzieli i się nie cieszyli". Przekonywał też, że jest "zmowa elit".

– Żeby Polaków dołować jakimiś złymi informacjami, żeby im cały czas tłumaczyć, jak u nas jest źle. Jak źle pracujemy, jak źle zarządzamy, jak źle kierujemy państwem, jak złe mamy finanse. Wszystko źle. A cały świat, gdziekolwiek się pojedzie, mówi o polskim cudzie gospodarczym – oznajmił szef banku centralnego.

A co z inflacją? 16,2 proc. rok do roku – tyle wyniosła w marcu według szybkiego szacunku GUS. Potwierdza to delikatny spadek względem stycznia, kiedy wzrost cen osiągnął poziom 18,4 proc. Ekonomiści spodziewali się jednak większego spadku.

– Nie mamy jeszcze pełnych badań, żeby powiedzieć, jaka była inflacja za marzec, ale może ona jednak nieznacznie trochę wzrosnąć. Z góry to mówię, inflacja bazowa za marzec, to nie będzie żadna niespodzianka. Przewidujemy, że nieznacznie wzrośnie – stwierdził Adam Glapiński.

Prezes NBP o demokracji i stopach procentowych

Szef NBP mówił też, że "demokracja to system bardzo zły", ale najlepszy, jaki wymyślił człowiek.

– Ja nie wiem, czy po wyborach następnych się utrzyma u nas taki system demokratyczny, cieszmy się z tego, co mamy. W szczególności nie wiem, czy po następnych wyborach, gdyby ich rezultat był tragiczny, będziemy mieli ten luksus, który mało który kraj ma na świecie – kilka krajów, bo nie wszystkie zachodnie – że możemy sobie przełącznikiem pilota przełączać różne stacje telewizyjne i radiowe i mieć różne stanowiska – stwierdził.

Glapiński powiedział też, że jeśli "wszystko będzie działo się tak, jak przewidujemy, to podwyżek stóp procentowych nie będzie", a nawet "w pewnym momencie będzie obniżka".

– Jesteśmy usatysfakcjonowani w banku, że realizuje się projekcja, którą nasz bank przedstawił, marcowa i wcześniejsza. Rzeczywiście rozpoczął się gwałtowny ruch w dół z tego naszego płaskowyżu, o którym cały czas informowaliśmy. Jak na razie wszystko dzieje się z naszymi przewidywaniami – przekonywał.

Glapiński o swojej pensji

Jak informował niedawno nasz bratni portal Innpoland.pl, prezes Narodowego Banku Polskiego zarabia więcej niż szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej. W ubiegłym roku pensja Glapińskiego wzrosła o 18 proc. (więcej niż inflacja) i łącznie zarobił 1,3 mln zł (ponad 100 tys. zł miesięcznie).

Jego odpowiednik w USA – Jerome Powell, szef FED – zarabia rocznie na poziomie 190 tys. dolarów, czyli ok. 816 tys. zł. Odnosząc się do tej sprawy, Adam Glapiński nawiązał do europejskiej emerytury Donalda Tuska.

– Nawiasem mówiąc, prezes NBP nie ma takiego wynagrodzenia jak jeden z liderów politycznych, jeden z najbogatszych emerytów w Polsce. Moje wynagrodzenie to jest kilkanaście procent tego, co zarabiają prezesi sześciu największych banków w Polsce. Proszę się przestać tym ekscytować – powiedział.

Wyjaśnijmy tylko, że lider PO jako euroemeryt dostaje około 21 tys. zł brutto miesięcznie. To pięć razy mniej niż prezes NBP.