Nowe informacje ws. zabójstwa dziewczynek w Kobylej Górze. "Nie zdążyłyśmy odpisać"
- Od czwartku służby próbują ustalić, co doprowadziło do śmierci dwóch dziewczynek z Kobylej Góry
- Wśród hipotez pojawiła się jedna, że to matka zabiła dziewczynki, a później próbowała także zabić siebie
- Skierowała ona do sądu pismo, które wskazywało na to, że kobieta borykała się z problemami psychicznymi
O sprawie informuje PAP. Jak wynika z najnowszych ustaleń, przed tragedią, w wyniku której nie żyją dwie dziewczynki w wieku 7 i 13 lat, do sądu w Ostrzeszowie miało trafić pismo, wysłane przez ich matkę. W sprawie rodziny zwrócono się także do szkoły, która miała zaopiniować funkcjonowanie dziewczynek w placówce.
Pismo od matki dziewczynek z Kobylej Góry: "Dziwne i budzące niepewność"
Jak powiedziała PAP wiceprezes Sądu Rejonowego w Ostrzeszowie Barbara Sabała-Bronś, pismo wpłynęło do wydziału rodziny i nieletnich na przełomie marca i kwietnia.
Treść pisma miała zaniepokoić sędzię rodzinną, bo "była nielogiczna, dziwna i budząca niepewność". To właśnie to sprawiło, że "zdecydowano o wszczęciu z urzędu postępowania w celu ustalenia, co dzieje się w rodzinie i czy ma miejsce coś niepokojącego".
– Na środę (19 kwietnia – przyp. red.) w minionym tygodniu zostało wyznaczone posiedzenie opiekuńcze w celu rozeznania rodziny i ewentualnej zmiany opiekuna prawnego dla najstarszej córki – przekazała sędzia Barbara Sabała-Bronś.
Chodzi o 19-latkę z niepełnosprawnością, która w momencie tragedii znajdowała się poza domem. Do spotkania jednak nie doszło, bo kobieta się na nie nie stawiła. Dzień później do mediów spłynęła informacja o tragedii. Przypomnijmy, w domu w Kobylej Górze ojciec znalazł zwłoki dwóch córek z ranami ciętymi na szyi oraz nieprzytomną żonę.
Szkoła poproszona o opinię
Gdy sąd otrzymał pismo od matki dziewczynek, zawiadomił instytucje, które mogły coś wnieść do sprawy. Zwrócono się do nich o wydanie opinii. Wśród nich była szkoła. Dyrektorka szkoły podstawowej w Kobylej Górze Joanna Ciachera-Raduła potwierdziła PAP, że do placówki wpłynęło pismo z sądu o wydanie opinii na temat funkcjonowania sióstr w szkole, ale pozostało bez odpowiedzi.
– Nie zdążyłyśmy odesłać odpowiedzi – powiedziała dyrektorka i dodała, że w zachowaniu dziewczynek nie było niczego niepokojącego. Nie dostrzegł tego nikt z kadry pedagogicznej, a siostry były "spokojne, miłe, grzeczne i bardzo dobrze wychowane".
Zachowanie matki też miało nie wzbudzać podejrzeń – przychodziła po młodszą córkę do szkoły i uczestniczyła w wywiadówkach. Ojciec zajmował się utrzymaniem rodziny i zdaniem dyrektorki "ciężko pracował".
Jak informowaliśmy w naTemat, w czwartek 20 kwietnia media obiegły tragiczne informacje o śmierci dwóch dziewczynek w wieku 7 i 13 lat w Kobylej Górze (powiat ostrzeszowski, województwo wielkopolskie). Ich ciała po przyjściu do domu odkrył ojciec.
Młodsza dziewczynka miała zostać uduszona, u starszej znaleziono rany cięte. Na miejscu mężczyzna znalazł też ciężko ranną 47-letnią żonę, którą przewieziono do szpitala. Miała rany cięte, które najprawdopodobniej zadała sobie sama.