Michalik: Łatwo jest obwiniać o wszystko polityków PiS, a to Polacy sami ich wybrali
Kiedy Polacy wybrali PiS za pierwszym razem, można było jeszcze to sobie tłumaczyć (i wiele osób właśnie tak robiło, stosując mechanizm wyparcia), że ich oszukano. Że politycy obiecali, a nie dotrzymali, że miał być porządek, umiar i praca, a są chaos, chciwość i rozkradanie państwa.
Że nocne głosowania, Piotrowicz i Pawłowicz, zamykanie ust opozycji, grodzenie Sejmu, zastraszanie dziennikarzy, śledzenie posłów, afera respiratorowa, wybory kopertowe, miliardy na TVP, szczucie na ludzi, Jacek Kurski, Magda Ogórek i wiele innych spraw i osób, a przede wszystkim zastraszanie niezależnych sędziów, prokuratorów i dziennikarzy, zwalnianie z pracy niepokornych inteligentów i bezprawne przejęcie TK to rzeczy, które wstrząsną polską opinią publiczną i sprawią, że "w końcu" ludzie wyjdą na ulicę.
"PiS miało na swoich usługach cały aparat propagandy TVP"
Nic takiego się stało. Oprócz protestu kobiet żadni "ludzie" masowo nie wyszli na ulicę i żadna z tych rzeczy najwyraźniej nie wstrząsnęła opinią publiczną, bo oto – po latach wypychania Polski z Unii Europejskiej, demolowania polskiego systemu prawnego, służb specjalnych, mundurowych i wojska, zniszczeniu polskiej dyplomacji, prześladowania wolnych mediów, buty, chamstwa, bezczelności i pogardy – PiS wygrał wybory po raz drugi!
Oczywiście, można powiedzieć – i słusznie – że te wybory nie były do końca uczciwe, bo PiS miało na swoich usługach cały aparat propagandy TVP i podsłuchiwało polityków opozycji za pomocą Pegasusa, ale, na koniec dnia, prawda jest taka, że w Polsce może się wyprawiać to, co się wyprawia dlatego, że Polacy po raz drugi zagłosowali na PiS.
Wyborcom opozycji ciężko jest zrozumieć, że to, co dla nich jest sufitem, dla wyborców PiS jest podłogą. Że "koniec świata", jakim dla nich było niepublikowanie wyroków TK, nocne obrady Sejmu, reasumpcje głosowania i wyrzucenie z pracy sędziego Tulei przeciętny wyborca PiS kwituje wzruszeniem ramion i tekstem "nie lubię sądów" – o ile o rzecz jasna w ogóle o tym wszystkim wie.
Jest takie powiedzenie: jeśli ktoś raz cię oszuka, niech się wstydzi, jeśli oszuka cię drugi raz – Ty się wstydź.
Spore niedopatrzenie
Co by nie mówić o PiS, to nie samowolka i uzurpacja tej partii dała jej władzę po raz drugi, tylko sami Polacy.
W ostatnich wyborach w 2019 roku PiS dostało osiem milionów głosów, a cała opozycja – niecałe dziewięć (w tym Koalicja Obywatelska pięć milionów głosów). To oznacza, że po tym wszystkim, co PiS zrobił Polsce, w 2019 roku zagłosowało na tę partię o trzy miliony więcej osób niż w 2015 roku.
Nawet dziś, po dołożeniu do niebotycznie długiej listy afer PiS kryzysu gospodarczego, największego w dziejach długu publicznego, ogromnej inflacji, wzrostu cen, zrujnowania edukacji i służby zdrowia, wygłupów Glapińskiego i bratania się z proputinowskimi partiami w Europie, PiS wciąż ma w sondażach (i bynajmniej nie mówię o sondażach CBOS) mocne plus minus 30 procent poparcia.
W tej sytuacji krytykowanie wyłącznie poczynań polityków partii Kaczyńskiego, bez wzięcia pod uwagę, że robią to, co robią, bo znacznej części rodaków się to po prostu podoba, uważam za spore niedopatrzenie.
Owszem, PiS idzie śmiało w stronę dyktatury i choć moim zdaniem nawet ci, którzy dziś tę partię popierają, gorzko tego pożałują, gdy osiągnie ona swoje upragnione cele, czyli zbliży nas do putinowskiej Rosji, wyprowadzi z Unii, zniszczy polską gospodarkę, wolne sądy i resztki niezależnych mediów – to dziś tego nie rozumieją.
Dziś trzeba sobie jasno powiedzieć, że wyobraźnia 30 procent Polaków uprawnionych do głosowania nie sięga tak daleko, by wyobrazić sobie długofalowe konsekwencje poczynań partii Jarosława Kaczyńskiego dla ich, oraz ich dzieci i wnuków życia.
Jeśli dodać do tego fakt, że PiS wygrał wybory praktycznie w każdej grupie: wiekowej, pod względem wykształcenia i płci oraz wśród mieszkańców dużych i małych miast, można chyba śmiało, choć z bólem serca powiedzieć, że to nie politycy PiS, ale Polacy Polakom zgotowali ten los.