Pięć ciał w domu w Chodzieży. Sąsiadka wspomina jedno "dziwne" zdarzenie
– Według wstępnych ustaleń, zakładamy samobójstwo rozszerzone. Pracujących na miejscu policjanci ustali, że najprawdopodobniej 41-latek Krzysztof A. zabił cztery osoby, a potem popełnił samobójstwo – powiedział "Super Expressowi" rzecznik wielkopolskiej policji, Andrzej Borowiak.
Dziennik rozmawiał też z sąsiadami. Jedna z mieszkających w sąsiedztwie kobiet opowiedziała o "dziwnej" sytuacji, która miała miejsce 20 kwietnia. Widziała, jak Krzysztof z Martą (zabita kobieta i jej mąż, on też został znaleziony martwy) poszli na spacer ze Stasiem (4-misiesięczne dziecko) w wózku. Jak relacjonowała, szli razem, ale dość szybko wrócili już osobno.
"Szli w deszczu razem, ale po chwili wrócili osobno. Najpierw mężczyzna, a potem kobieta z synem. Niewykluczone, że między małżonkami doszło do kłótni" – podaje "Super Express".
Nowe informacje o rodzinie z Chodzieży
Sąsiedzi mówili tabloidowi, że mężczyzna w przeszłości już budził kontrowersje. – Pewnego razu zakrwawiony turlał się po trawniku na ogrodzie. Jego mama wezwała wtedy pogotowie. To było ponad 20 lat temu – opowiadali.
Gazeta dowiedziała się też, że 41-latek był po Akademii Rolniczej, ale teraz zajmował się robieniem łapaczy snów. "Z Martą poznali się w Anglii. W Polsce kobieta malowała torebki i sprzedawała je przez internet. Miała własną działalność" – czytamy w tekście "SE".
Nie tylko "SE" rozmawiał z sąsiadami rodziny. Była tam też stacja TVN 24. – Z widzenia ich znałam, bo trochę mieszkam już tutaj – mówiła stacji o starszym małżeństwie jedna z mieszkanek Chodzieży i dodała, że starsze małżeństwo mieszkało w tym miejscu od ponad 40 lat. Małżeństwo z dzieckiem wprowadziło się dwa miesiące temu. Jak wyjaśnia telewizja, starszy mężczyzna był po wylewie, a rodzina miała się nim opiekować.
Burmistrz Chodzieży: Nie było jakichkolwiek sygnałów o nieprawidłowościach
– Nie było jakichkolwiek sygnałów o nieprawidłowościach – powiedział także telewizji TVN24 burmistrz Chodzieży Jacek Gursz. Takie same informacje spływały zresztą również od sąsiadów. Nikt nie spodziewał się, że może dojść do tragedii.
Odkrycia zwłok dokonano w poniedziałek. Jak tłumaczyła policja, funkcjonariusze dostali zgłoszenie, że z rodziną nie ma kontaktu. Wysłano więc na interwencję patrol, który znalazł w domu pięć ciał.
Ciała starszego małżeństwa było na piętrze, a rodziców dziecka na parterze. Kobieta była skrępowana i miała na szyi ranę ciętą. Zwłoki niemowlaka były przykryte kołdrą. – Przyjechała jedna karetka, potem druga. Widzieliśmy, że coś się dzieje. Za chwilę policja, no to tym bardziej – opowiadał w TVN24 jeden z sąsiadów.