Ciężkie czasy dla fanów seriali. Lista produkcji wstrzymanych przez strajk jest dłuższa i dłuższa...

Bartosz Godziński
09 maja 2023, 16:34 • 1 minuta czytania
Scenarzyści odłożyli swoje długopisy na czas strajku i po raz kolejny pokazali, że bez nich nie mogą powstawać seriale (z pewnymi wyjątkami). Już niemal 20 produkcji telewizyjnych i streamingowych zostało wstrzymanych. Na liście są m.in. kolejne sezony wyczekiwanych przez fanów tytułów oraz zupełnie nowe seriale.
Strajk przed siedzibą Paramount Pictures Fot. DAVID MCNEW/Getty AFP/East News

Wyliczono, że już pierwszego dnia strajku scenarzystów przemysł rozrywkowy stracił 10 miliardów dolarów. Minął już okrągły tydzień, więc można sobie obliczyć, jak bardzo opłaca się to wszystko wytwórniom i firmom streamingowym. WGA obliczyło, że ich żądania zapewniłyby scenarzystom niecałe pół miliarda dolarów... rocznie.

Straty jednak mogą być jeszcze większe, bo rośnie lista seriali, które zostały wstrzymane. Wśród nich są istne lokomotywy jak np. "Stranger Things", które ciągną wagony z subskrybentami. Bez gorących nowości mogą się po prostu odczepić. Pomijając już rzeczy związane z np. organizacją planów zdjęciowych lub zerwaniem czy renegocjacją umów z wykonawcami.

Które seriale zostały wstrzymane przez strajk scenarzystów w 2023 r.?

Na pierwszy ogień poszły produkowane na bieżąco produkcje typu talk-show i wieczorne programy rozrywkowe m.in. Jimmy'ego Fallona czy Stephen Colberta oraz "Saturday Night Live". Potem dołączyły do nich seriale (a także film "Blade"). W zaledwie tydzień uzbierała się już całkiem spora lista.

Znajdziemy na niej zarówno kontynuacje popularnych produkcji jak m.in. wspomniane "Stranger Things" (Netflix), "Cobra Kai" (Netflix), "Misja: Podstawówka" (Disney+), "Rozdzielenie" (Apple TV+), "Hacks" (HBO Max), "Yellowjackets" (Showtime), jak i nowe produkcje. Obsuwę zaliczy spin-off "Gry o tron" - "A Knight of the Seven Kingdoms: The Hedge Knight" (HBO Max) oraz kontynuacja przygód Daredevila.

Nie wiadomo, jak bardzo przesunięte w czasie będą premiery i ile seriali zostanie jeszcze zawieszonych. Przy strajku z 2007-2008 roku mnóstwo popularnych produkcji miało skrócone sezony ("Breaking Bad", "Zagubieni", "The Office", "Plotkara" i wiele innych), ale wynikało to głównie z ograniczeń związanych z ramówkami telewizyjnymi. Streaming jest bardziej elastyczny, więc raczej doczekamy się wszystkich zaplanowanych odcinków, o ile producenci dogadają się ze scenarzystami. 15 lat temu trwało to aż 100 dni. Nie wszystkie produkcje zostały przerwane przez strajk - niektóre już miały gotowe scenariusze. Teraz wystarczy je tylko zrealizować, choć to też nie jest idealne rozwiązanie. Np. Amazon zdecydował, że będzie kontynuować prace na planie "Pierścieni Władzy" bez scenarzystów, którzy są też jego... producentami (nie mogą wtedy pracować, bo zostaliby łamistrajkami). Nie będzie więc nikogo, kto mógłby wprowadzić poprawki - ewentualnie zrobią to inni producenci, którzy nie należą do stowarzyszenia.

Bez przeszkód kręcone będą też takie filmy jak m.in. "Captain America: New World Order", "Deadpool 3", "Fantastyczna Czwórka" czy "Superman: Legacy". Sytuacja jest podobnaj ka w przypadku seriali. Scenariusze albo zostały napisane przed strajkiem (jak przy "Deadpoolu", do którego zdjęcia ruszają w tym miesiącu) albo są we wczesnej fazie produkcji i castingów (jak nowy "Superman").

O co chodzi w strajku scenarzystów 2023?

Wcześniejsze 6-tygodniowe negocjacje m.in. z Netfliksem, Amazonem, Apple, Disneyem, Warner Bros. i Paramount Pictures nie przyniosły oczekiwanych zmian w Hollywood, więc scenarzyści po raz pierwszy od 15 lat zaczęli strajkować. Dlaczego? Amerykańskie Stowarzyszeniu Pisarzy (WGA) podało, że obecnie połowa scenarzystów pracuje za minimalne możliwe wynagrodzenie (wynosi ok. 4 tys. dolarów tygodniowo). I to niezależnie od doświadczenia zawodowego.

Tymczasem jeszcze w latach 2013-2014 r. dotyczyło to tylko jednej trzeciej z nich. Po uwzględnieniu inflacji wyszło na to, że przeciętne wynagrodzenie scenarzysty w ciągu ostatniej dekady zmniejszyło się o 23 procent. Za to właściciele wytwórni i platform streamingowych, którzy między innymi dzięki ich pracy zarobili miliony. I nie za bardzo chcą się dzielić zyskami.

Głównym powodem strajku są serwisy streamingowe, a raczej fakt, że obecne wynagrodzenia były ustalone przed wprowadzoną przez nie rewolucją. Powstaje więcej seriali niż kiedyś, ale mają mniej odcinków niż te w tradycyjnej telewizji, więc scenarzyści dostają na koniec stosunkowo mniej kasy. I są częściej zmuszani do szukania nowego zlecenia.

Przerwy między sezonami są z kolei dłuższe niż kiedyś (nieraz przecież trwają ponad rok), są więc okresy, kiedy scenarzyści nie zarabiają ani grosza. Poza tym seriale coraz częściej kasowane po pierwszej serii. Do tego zatrudnia się mniej scenarzystów w tzw. mini-roomach (zamiast w większych writers roomach), czyli małych grupach, które produkują scenariusze zaraz po tym, jak serial dostanie zielone światło. Strajkujący domagają się też m.in. uregulowania kwestii sztucznej inteligencji (nie jest to fanaberia, bo już ponoć myśli się o używaniu AI do pisania scenariuszy na bazie książek) oraz większych tantiem z dystrybucji w internecie. W Polsce to w ogóle jeszcze nie jest wprowadzone i scenarzyści, ale i inni twórcy, nie dostają ani grosza nawet jeśli dany film czy serial jest hitem np. na Netfliksie. Możliwe, że obecny strajk spowoduje zmiany nie tylko w Hollywood, ale i nad Wisłą.