Ujawnił kulisy pogrzebu Kamila z Częstochowy. W ostatniej chwili ciotka zaczęła protestować

Alan Wysocki
17 maja 2023, 17:08 • 1 minuta czytania
Pogrzeb 8-letniego Kamila z Częstochowy o mały włos się nie odbył. Organizator ceremonii Piotr Kucharczyk w rozmowie z "Faktem" ujawnił serię problemów, z którymi musiał się zmierzyć. Jedna z ciotek zabroniła pochowania chłopca razem z jego babcią.
Kulisy pogrzebu Kamila z Częstochowy. Nagle zaprotestowała ciotka. Fot. Karol Porwich / East News

Pogrzeb Kamila z Częstochowy. Organizator ujawnił kulisy

13 maja na cmentarzu "Kule" w Częstochowie odbył się pogrzeb 8-letniego Kamila, który został skatowany na śmierć przez ojczyma. Organizator ceremonii Piotr Kucharczyk ujawnił kulisy przedsięwzięcia.


Jak przyznał, początkowo sam chciał pokryć koszty przedsięwzięcia, jednak po wielu głosach, postanowił założyć zbiórkę pieniędzy. Zapewnił, że z każdej złotówki publicznie się rozliczył.

– Dochodziły mnie głosy, że wiele osób chciałoby mieć swój udział w tej smutnej, ale jakże wzruszającej chwili. Zdecydowałem się na uruchomienie zbiórki – powiedział. Następnie przyznał, że nie udało się pochować chłopca razem z babcią. Powodem protest ze strony jednej z ciotek.

Protestowali przed pochowaniem Kamila z babcią

Ta bowiem stwierdziła, że grób jest jej własnością, pomimo dogadania sprawy w rodzinie. Co więcej, protestowali także właściciele sąsiadujących grobów. Ci bowiem, obawiali się, że tłumy stratują ich nagrobki.

Na biegu szukano nowego miejsca. Na szczęście udało się je znaleźć na tym samym cmentarzu. To jednak wymagało dodatkowych wydatków, które wykraczały poza środki zgromadzone podczas zbiórki. Brakujące kwoty z własnej kieszeni pokrył Kucharczyk.

Organizator opowiedział także o emocjach, które towarzyszyły mu już podczas pogrzebu. – Nie byłem w stanie powstrzymać płaczu. (...) Jestem teraz spokojniejszy. Wiem, że Kamilek już nie cierpi, ma teraz lepsze i wygodniejsze mieszkanie niż to na ziemi, gdzie dla wielu z nas był niewidzialny – opisał w rozmowie z "Faktem".

Tysiące osób żegnało Kamila z Częstochowy

Jak pisaliśmy w naTemat, na cmentarzu "Kule" stawiły się tysiące osób. Kamilka do grobu odprowadzało przyrodnie rodzeństwo, a także biologiczny ojciec z żoną. Na miejscu nie było Magdaleny B. i Dawida B. Ci bowiem znajdują się w areszcie.

Wujostwo, czyli Aneta i Wojciech J. nie przybyli na miejsce, obawiając się reakcji ludzi. Dzień po śmierci dziecka ich mieszkanie zostało ostrzelane, a policja ukryła rodzinę w bezpiecznym miejscu. Podczas składania kwiatów nad grobem ojciec miał usłyszeć od niektórych żałobników, że śmierć chłopca jest jego winą.

"Kilka osób, które podchodziły do miejsca pochówku Kamilka, rzucało agresywne oskarżenia wobec biologicznego ojca dziecka, oskarżając go o śmierć chłopca, choć 8-latek mieszkał z matką. Inni ludzie krzyczeli, aby nie prowokować awantury nad grobem" – podał serwis.