Ojciec Kamilka z Częstochowy: Jego ojczym mówił, że mam nie przychodzić, bo mi wpieprzy
"Nie bój się, tata nie da ci zrobić krzywdy"
Aneta Olender i Daria Różańska z naTemat.pl pojechały do częstochowskiego Stradomia, by dowiedzieć się, jak wyglądało życie 7-letniego Kamilka i jego rodzeństwa. Rozmawiały z mieszkańcami dzielnicy, najbliższymi sąsiadami, przyjaciółmi rodziny, a także z biologicznym ojcem Kamila Arturem, co przeczytać możecie w reportażu "Dom zły przy Kosynierskiej".
Ojciec Kamila opisał, jaki widok zastał w mieszkaniu przy ulicy Kosynierskiej – w dwupokojowym przechodnim mieszkaniu, w którym przebywało 11 osób. Dziecko leżało na podłodze i krzyczało, na co nikt z mieszkańców nie reagował.
Krzyczał: "Tata pomóż, ciocia pomóż, Mateusz pomóż". Płakał. Ta jego twarz, oblana benzyną albo jakąś inną substancją. Nie mogę tego z głowy wyrzucić – mówił ojciec Kamilka. – Czuć było ropą. Zasikany był. Leżał na łóżku przy piecu, zwinięty jak śmieć. Bardzo poparzony na twarzy. Ręce i nogi miał połamane – wyznawał Artur, zmierzając na cmentarz. Ojciec Kamila płakał, opowiadając o tym wydarzeniu. Dodał, że w czasie pożegnania ciało chłopca było odpowiednio przygotowane, a twarz pokrywał makijaż. Mimo tego "i tak było widać te oparzenia". Pan Artur tłumaczył, że o dzieci walczył. W 2022 roku zabiegał o przywrócenie władzy rodzicielskiej. Zauważył, że jego dzieci są zaniedbane, na nogach mają ślady po przypaleniach. – Jak ich odwoziłem do domu, to byli smutni, płakali. Fabianek raz w majtki zrobił ze stresu. Mówiłem: "Nie bój się, tata nie da ci zrobić krzywdy". Zgłaszałem, że Kamilek był przypalany i bity. Ani w Olkuszu, ani w Częstochowie nikt nie chciał słuchać, ani mnie, ani Kamilka – opowiada Artur.
"Matka kochała tylko te dzieci, co miała z Dawidem"
Ojciec Kamila przekonywał w rozmowie z naTemat, że przemoc zaczęła się, gdy matka jego dziecka Magda poznała "tego Dawida". Artur twierdzi, że to mężczyzna zablokował mu możliwość odwiedzania synów. – Dawid powiedział, że mam nie przychodzić do mieszkania, bo mi wpieprzy. Niby że ja na przeszpiegi przychodzę – powiedział. Ojciec Kamila uznał, że matka właściwie nie kochała swojego syna. Gdy do szaleństwa zakochała się w Dawidzie, opiekowała się już tylko jego dziećmi.
– Ona kochała tylko tych dwoje najmłodszych, co miała z Dawidem – powiedział Artur. Potwierdził to też sąsiad rodziny. – Dzieci Wojtka też zadbane, tylko dzieci Artura – Kamil i Fabian – traktowani byli po macoszemu – mówił rosły mężczyzna z domu obok rodziny. Pan Artur czeka, by zająć się swoim drugim synem, bratem Kamila – Fabiankiem. – Cały czas mówię: "Fabianku, tata cię kocha". Jak go odzyskam, to mu nazwisko zmienię na moje – zamyśla się. I po chwili dorzuca: – Fabianek jest teraz szczęśliwy. Na pożegnaniu Kamilka w domu pogrzebowym wymknął się pani, która się nim zajmowała i zobaczył go w trumnie. Powiedział tylko: "mój brat". Kamilek go zawsze bronił.