Ojciec Kamilka z Częstochowy: Jego ojczym mówił, że mam nie przychodzić, bo mi wpieprzy

Agnieszka Miastowska
25 maja 2023, 13:04 • 1 minuta czytania
– Czuć było ropą. Zasikany był. Leżał na łóżku przy piecu, zwinięty jak śmieć. Bardzo poparzony na twarzy. Ręce i nogi miał połamane – mówił dziennikarkom naTemat ojciec Kamila, zmierzając na cmentarz do syna. Twierdzi, że o dziecko walczył wszelkimi możliwymi sposobami. Odwiedzać Kamila bronił mu jednak jego ojczym.
Ojciec zmarłego Kamila o synku. "Ojczym zabronił przychodzić do mieszkania" Fot. Maciej Stanik

"Nie bój się, tata nie da ci zrobić krzywdy"

Aneta Olender i Daria Różańska z naTemat.pl pojechały do częstochowskiego Stradomia, by dowiedzieć się, jak wyglądało życie 7-letniego Kamilka i jego rodzeństwa. Rozmawiały z mieszkańcami dzielnicy, najbliższymi sąsiadami, przyjaciółmi rodziny, a także z biologicznym ojcem Kamila Arturem, co przeczytać możecie w reportażu "Dom zły przy Kosynierskiej".


Czytaj także: https://natemat.pl/488684,dom-zly-na-kosynierskiej-dlaczego-nikt-nie-pomogl-osmioletniemu-kamilowi

Ojciec Kamila opisał, jaki widok zastał w mieszkaniu przy ulicy Kosynierskiej – w dwupokojowym przechodnim mieszkaniu, w którym przebywało 11 osób. Dziecko leżało na podłodze i krzyczało, na co nikt z mieszkańców nie reagował.

Krzyczał: "Tata pomóż, ciocia pomóż, Mateusz pomóż". Płakał. Ta jego twarz, oblana benzyną albo jakąś inną substancją. Nie mogę tego z głowy wyrzucić – mówił ojciec Kamilka.  – Czuć było ropą. Zasikany był. Leżał na łóżku przy piecu, zwinięty jak śmieć. Bardzo poparzony na twarzy. Ręce i nogi miał połamane – wyznawał Artur, zmierzając na cmentarz. Ojciec Kamila płakał, opowiadając o tym wydarzeniu. Dodał, że w czasie pożegnania ciało chłopca było odpowiednio przygotowane, a twarz pokrywał makijaż. Mimo tego "i tak było widać te oparzenia". Pan Artur tłumaczył, że o dzieci walczył. W 2022 roku zabiegał o przywrócenie władzy rodzicielskiej. Zauważył, że jego dzieci są zaniedbane, na nogach mają ślady po przypaleniach. – Jak ich odwoziłem do domu, to byli smutni, płakali. Fabianek raz w majtki zrobił ze stresu. Mówiłem: "Nie bój się, tata nie da ci zrobić krzywdy". Zgłaszałem, że Kamilek był przypalany i bity. Ani w Olkuszu, ani w Częstochowie nikt nie chciał słuchać, ani mnie, ani Kamilka  – opowiada Artur. 

"Matka kochała tylko te dzieci, co miała z Dawidem"

Ojciec Kamila przekonywał w rozmowie z naTemat, że przemoc zaczęła się, gdy matka jego dziecka Magda poznała "tego Dawida". Artur twierdzi, że to mężczyzna zablokował mu możliwość odwiedzania synów. – Dawid powiedział, że mam nie przychodzić do mieszkania, bo mi wpieprzy. Niby że ja na przeszpiegi przychodzę – powiedział. Ojciec Kamila uznał, że matka właściwie nie kochała swojego syna. Gdy do szaleństwa zakochała się w Dawidzie, opiekowała się już tylko jego dziećmi.

– Ona kochała tylko tych dwoje najmłodszych, co miała z Dawidem – powiedział Artur. Potwierdził to też sąsiad rodziny. – Dzieci Wojtka też zadbane, tylko dzieci Artura – Kamil i Fabian – traktowani byli po macoszemu – mówił rosły mężczyzna z domu obok rodziny. Pan Artur czeka, by zająć się swoim drugim synem, bratem Kamila – Fabiankiem. – Cały czas mówię: "Fabianku, tata cię kocha". Jak go odzyskam, to mu nazwisko zmienię na moje – zamyśla się. I po chwili dorzuca: – Fabianek jest teraz szczęśliwy. Na pożegnaniu Kamilka w domu pogrzebowym wymknął się pani, która się nim zajmowała i zobaczył go w trumnie. Powiedział tylko: "mój brat". Kamilek go zawsze bronił.