Tak odeszła królowa rock’n’rolla. Przyczyny śmierci Tiny Turner zostały ujawnione

Joanna Stawczyk
26 maja 2023, 18:43 • 1 minuta czytania
W 1978 r. lekarze zdiagnozowali u Tiny Turner wysokie ciśnienie krwi. W 2016 roku dowiedziała się, że ma raka jelit. W tym samym czasie zaczęła chorować na nerki. W 2017 r. przeszczepiono jej organ. Dawcą był jej mąż. Gwiazda odeszła 24 maja. Dwa dni po śmierci artystki jej przedstawiciel poinformował "Daily Mail" o przyczynie śmierci.
Tina Turner nie żyje. Przyczyny śmierci piosenkarki zostały ujawnione Fot. Instagram.com / @tinaturner

Tina Turner nie żyje. Przyczyny śmierci piosenkarki zostały ujawnione

Tina Turner zmarła w środę 24 maja w wieku 83 lat. Informację o śmierci legendarnej piosenkarki podał jej rzecznik, Bernard Doherty. "Tina Turner, królowa rock'n'rolla, zmarła dziś spokojnie w wieku 83 lat po długiej chorobie w swoim domu w Küsnacht niedaleko Zurychu w Szwajcarii. Wraz z nią świat traci legendę muzyki i wzór do naśladowania" – brzmiało oświadczenie. W piątek (26 maja) przedstawiciel artystki, która ostatnie chwile spędziła w swoim domu w Küsnach w pobliżu Zurychu w Szwajcarii, przekazał brytyjskiemu tabloidowi "Daily Mail", że Turner zmarła z przyczyn naturalnych. Przypomnijmy, że królowa rock'n'rolla w 2013 roku przeszła udar mózgu, zaledwie trzy tygodnie po ślubie z ukochanym, wieloletnim partnerem Erwinem Bachem. To on cztery lata później oddał jej nerkę. "Jego oferta oddania mi nerki była darem miłości, a on pozostał niewzruszony i spokojny" – mówiła Turner o mężu w jednym z wywiadów.


Piosenkarka zmagała się także z rakiem jelita grubego. W rekonwalescencji nie pomagały rodzinne tragedie, które spotkały Turner. Jej starszy syn Craig popełnił samobójstwo. W 2022 roku na raka jelita grubego zmarł jej drugi syn, Ronnie.

W marcu tego roku, czyli dwa miesiące przed śmiercią Tina Turner przyznała, że od lat zmaga się z chorobą nerek. Schorzenie było pokłosiem odmawiania przyjmowania przepisanych medykamentów. W Światowy Dzień Nerek na jej instagramowym profilu pojawił się szczery wpis. "Moje nerki padły ofiarami tego, że nie zdawałam sobie sprawy, iż moje nadciśnienie powinno być leczone konwencjonalną medycyną. Naraziłam się na wielkie niebezpieczeństwo, odmawiając zmierzenia się z rzeczywistością, w której potrzebuję codziennej, trwającej całe życie terapii lekami. Zbyt długo wierzyłam, że moje ciało jest nietykalnym i niezniszczalnym bastionem" – oznajmiła 83-letnia gwiazda.

"Po tym, jak w 2009 roku przeszłam udar, zaczęłam powoli wracać do zdrowia. I wtedy dowiedziałam się, że moje nerki nie pracują prawidłowo. Straciły 35 proc. swojej wydolności" – tłumaczyła. 

"Aby przeżyć, musiałam zacząć dializy. To była jedyna opcja. Ale to było przygnębiające - być godzinami podłączoną do maszyny. Przez następne 9 miesięcy moje życie sprowadzało się wyłącznie do dializ" – oznajmiła.

Miesiąc później, w kwietniu w ostatniej publicznej wypowiedzi - dla brytyjskiego "The Guardian" - wokalistka znana z takich przebojów jak "(Simply) The Best", "I Don't Wanna Lose You" czy "We Don't Need Another Hero" zapewniła, że nie boi się śmierci.

Spytano ją o to, jak chciałaby zostać zapamiętana. Odparła: "Jako królowa rock’n’rolla. Jako kobieta, która pokazała innym kobietom, że to w porządku, by dążyć do sukcesu na własnych warunkach".

Dziennikarze dopytywali też o to, czy jest coś, czego się obawia w związku ze starością. Odpowiedziała: "Niczego. Moje życie jest pełne przygód, każdy dzień przyjmuję z wdzięcznością".