Daniec wygwizdany na SuperHit Festiwalu w Sopocie? "Bawić się nie umiecie"

Weronika Tomaszewska-Michalak
29 maja 2023, 14:10 • 1 minuta czytania
Ostatniego dnia Polsat SuperHit Festiwalu nie brakowało skrajnych emocji. W pewnym momencie było nawet słychać gwiazdy i buczenie z widowni. Wówczas występował Marcin Daniec. Co zrobił? Komik już odniósł się do tej sytuacji.
Marcin Daniec podzielił publiczność na Polsat SuperHit Festiwalu. Fot. Piotr Matusewicz/East News

W minioną niedzielę zakończył się Polsat SuperHit Festiwal. Był to trzeci dzień tego wydarzenia, a na scenie w Operze Leśnej stanęli artyści kabaretowi. Ku zaskoczeniu wielu, to właśnie ich występy wywołały najwięcej kontrowersji.


Jedno z najczęściej opisywanych w mediach wystąpień zaliczył Marcin Daniec. Satyryk od lat jest jedną z czołowych postaci sceny kabaretowej. W swoim monologu na tegorocznym sopockim festiwalu nie pominął tematów politycznych.

Choć nie wymienił nikogo z nazwiska, to nietrudno się było domyślić, o kogo chodziło.

– Podchodzi prezes pod pomnik Piłsudskiego, a pod nim piłsudczyk mówi: "Witamy naczelniku". Jak to usłyszał, ze śmiechu o mało co nie runął Piłsudski. Na prezesa – padło ze sceny. Donaldinio podjechał do Warszawy osiem miesięcy temu. Pociągiem. Mój sąsiad mówi, że na skromniaka idzie – mówił ze sceny.

W pewnym momencie Daniec postanowił podzielić publiczność. – Na lewo Platforma – jak wysiądę, to wy wszyscy krzyczycie: witaj w domu! – tłumaczył. Prawą część widowni nazwał "pisiorami". Wtedy w amfiteatrze rozległy się gwizdy i buczenia. 

Idź się przesiądź, jak ci nie pasuje. Bawić się nie umiecie – zareagował na to Daniec, po czym rzucił do tych z drugiej części: – Wy macie krzyczeć: "Będziesz siedział!".

Daniec komentuje gwiazdy i buczenie w Operze Leśnej

O komentarz w sprawie tamtej sytuacji został poproszony w rozmowie z Onetem.

– Chciałbym podkreślić, że to nie ja podzieliłem w Operze Leśnej publiczność. Ten podział pojawił się już kilkadziesiąt lat temu. To była genialna, cudowna reakcja widowni, która udawała, że nie chce być PiS-em. A później, przepięknie krzyczeli na całą Polskę "będziesz siedział". To była zwykła zabawa. Zachowali się, jakby byli aktorami po kilkunastu dniach próby. Parę tysięcy ludzi biorących aktywnie udział w zabawie – to jest nie do kupienia za żadne pieniądze – wyjaśniał.

Jednocześnie wspomniał, że specjalnie nie padły ze sceny personalia konkretnych osób.

– Chciałbym zauważyć, że ze sceny nie padło ani jedno nazwisko. To publiczność sama szybko wyłapała kontekst. Ten lekki pastisz miał przypomnieć, że politycy powinni liczyć się ze słowami. Pamiętam, jak kiedyś wymyśliłem taką oryginalną formę obrony Edyty Górniak. Przecież to była ewidentna parodia nie tego, jak wykonała hymn, ale tego, że ktoś obarczył ją winą za przegrany mecz. I podobnie było tym razem. Nikogo nie wywołałem do tablicy – dodał.

Na zakończenie swojej wypowiedzi zaznaczył, że nie zamierza opowiadać się po żadnej ze stron. – Wczoraj zadzwonił do mnie mój kolega i podsumował mój występ słowami: "Eleganckie białe rękawiczki i każdy lekko dotknięty. Każda opcja". Zawsze podkreślam, że jestem obiektywny i neutralny. Nigdy nie zmieniam swoich występów. Nie chcę być ani pro, ani anty. Wychodzę na scenę i mówię o tym, co od dawna i tak już wszyscy wiedzą. Wolę, żeby to widz domyślał się wszystkiego – podsumował.