Więcej niż pół miliona osób? Oto jak policzyć frekwencję na marszu Donalda Tuska

Alan Wysocki
05 czerwca 2023, 14:35 • 1 minuta czytania
Jaka była frekwencja na marszu Donalda Tuska? 100, 300, 400, 500 tysięcy, a może więcej osób? Media, organizatorzy, policja i Ratusz podają sprzeczne dane. Cały problem polega na tym, że nikt nie wykonał nagrania, które umożliwiałoby dokonanie szacunków.
Frekwencja na marszu Donalda Tuska. Tłumaczymy, jak policzyć ludzi. Fot. Wojciech Laski / East News

Frekwencja na marszu Donalda Tuska. Tłumaczymy, jak policzyć uczestników

Niedzielna demonstracja zakończyła się ogromnym sukcesem mobilizacyjnym Donalda Tuska – to nie ulega wątpliwości. Pytanie brzmi, jak dużym sukcesem? Frekwencja na marszu 4 czerwca stała się osią niezgody między policją a Ratuszem.


Organizatorzy przedsięwzięcia ogłosili, że ulicami Warszawy przemaszerowało 500 tys. osób. Policja uważa, że ludzi było około 150 tys. Onet uznał, że frekwencja wyniosła co najmniej 300 tys. osób. Oko.press zaś mówi o ok. 400 tys. protestujących obywateli.

Gdzie leży prawda? Jak policzyć, ile osób wzięło udział w konkretnym zgromadzeniu? – Tu nie ma żadnego skomplikowanego wzoru – mówi w rozmowie z naTemat Katarzyna Lubnauer, posłanka Koalicji Obywatelskiej oraz doktorka nauk matematycznych.

W przypadku demonstracji stacjonarnych, czyli takich, gdzie protestuje się bez przemarszu od punktu "A" do punktu "B", łatwo to policzyć. – Bierzemy obszar oraz patrzymy, ile osób mniej więcej jest na jednym metrze kwadratowym. Mnożymy jedno przez drugie i mamy wynik – mówi w rozmowie z naTemat Katarzyna Lubnauer.

Jak policzyć frekwencje na marszu 4 czerwca?

Na jednym metrze kwadratowym może zmieścić się od trzech do czterech osób. W przypadku niesamowitego ścisku to nawet 5 osób. Frekwencja na marszu 4 czerwca to jednak nieco bardziej skomplikowana sprawa z trzech powodów.

Po pierwsze: był to marsz, czyli w grę wchodzi kilka obszarów, których powierzchnię trzeba przemnożyć przez średnią liczbę osób na metrze. Po drugie: nie powstało żadne zdjęcie ani nagranie z lotu ptaka, który uchwyciłby czoło marszu na Placu Zamkowym oraz jego zakończenie. Po trzecie: marsz był tak ogromny, że trudno byłoby w ogóle takie zdjęcie czy nagranie wykonać.

– Musielibyśmy mieć zdjęcie całego zgromadzenia. To obliczenie jest łatwe, jeśli zgromadzenie ma charakter stacjonarny, a trudniejsze, jeśli mamy marsz, gdzie przód już doszedł do końca, a osoby na końcu jeszcze nie ruszyły – wyjaśniła Lubnauer.

Gdyby taki materiał powstał, moglibyśmy wydzielić z manifestacji poszczególne obszary takie jak Plac Zamkowy, Plac Trzech Krzyży, Rondo de Gaulle'a, Nowy Świat. Następnie ich powierzchnię przemnożylibyśmy przez średnią liczbę osób na jednym metrze kwadratowym.

Tymczasem media szacowały liczbę uczestników na bieżąco, z konkretnych obszarów, podczas gdy ludzie cały czas byli w ruchu. – Jak marsz doszedł na Plac Zamkowych, to ludzie byli jeszcze na Placu Trzech Krzyży, a to nie była końcówka marszu – dodała posłanka.

Frekwencja na marszu Donalda Tuska. "Jest jeszcze stała zasada"

Kolejna kwestia to moment wykonywania obliczeń. Na początku marszu media podawały mniejsze liczby uczestników, ponieważ nowi cały czas dochodzili na miejsce. Dopiero później manifestacja rozciągnęła się i wylała na inne ulice.

Co jeszcze mogło wspierać obliczenia frekwencji marszu 4 czerwca? – Można było to porównać do innych podobnych marszów. Na przykład na Placu Zamkowym były marsze, gdzie było - założmy - 100, 150 tys. osób. Ale proszę zwrócić uwagę, że 4 czerwca poza tymi ludźmi, była cała masa osób, które tam nie doszły – wyjaśniła Lubnauer.

– Jest jeszcze stała zasada. Jeśli policja mówi o 150 tys. osób, to spokojnie możemy to pomnożyć przez trzy – zażartowała.

Ratusz umożliwia samodzielne policzenie ludzi na marszu Donalda Tuska

Przy informowaniu o frekwencjach zgromadzeń pod uwagę zawsze przede wszystkim bierze się wyliczenia policji i miasta, bowiem to te dwa organy mają dostęp do dokładnych informacji w sprawie powierzchni obszarów, gdzie odbywają się demonstracje. Urzędnicy i służby dodatkowo uwzględniają materiały z monitoringu.

Ratusz w oficjalnym komunikacie przekazał, że powierzchnia marszu rozlała się aż na 170 tys. metrów kwadratowych. Jeśli przyjmiemy, że na jeden metr przypadły 3 osoby, to wyjdzie nam, że w zgromadzeniu udział wzięło 510 tys. osób. Jeśli jednak uznać, że na metr średnio przypadały cztery osoby to mowa nawet o 680 tys. protestujących.

Z pewnością wiadomo, że wyliczenia TVP i policji o 100 lub 150 tys. protestujących są wątpliwe. Według miasta, które dysponuje dokładnymi danymi o komunikacji miejskiej i jej przepustowości, na marsz samym metrem przyjechało ponad 200 tys. osób, a 50 tys. Polaków dojechało autokarami. Pełne były także autobusy tramwaje i pociągi.