"Mogłam umrzeć w polskim szpitalu". Mołek ostro do lekarzy po śmierci Doroty z Nowego Targu

Joanna Stawczyk
09 czerwca 2023, 08:50 • 1 minuta czytania
Pani Dorota miała 33 lata. Z martwym płodem w brzuchu zmarła w szpitalu w Nowym Targu. Sprawa wyjątkowo poruszyła Magdę Mołek. Dziennikarka opublikowała obszerny post, do którego załączyła własne zdjęcie. Była wtedy w zaawansowanej ciąży. Zwróciła się do lekarzy. "Co takiego wam zrobiłyśmy, że milczycie?" – zapytała.
Magda Mołek o śmierci Doroty z Nowego Targu. Mocne słowa do lekarzy Fot. Instagram.com / @magda_molek

Magda Mołek o śmierci Doroty z Nowego Targu. Mocne słowa do lekarzy

33-letnia Dorota z Bochni (woj. małopolskie) do szpitala trafiła w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Zmarła 24 maja w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym w Nowym Targu. Niecały tydzień po śmierci pani Doroty Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu wstępnie ustaliła, że bezpośrednią przyczyną zgonu był wstrząs septyczny.


– To są wyniki całkowicie wstępne, ale udało się ustalić, że przyczyną zgonu był skrajny przypadek zakażenia sepsą. Szok doprowadził do niewydolności krążeniowo-oddechowej, w konsekwencji do zatrzymania się serca zmarłej – powiedział Onetowi Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.

Magda Mołek nie ukrywa, że jest poruszona tym, co się wydarzyło. W najnowszym poście uderzyła w lekarzy. Stwierdziła, że los, który spotkał panią Dorotę, mógłby równie dobrze spotkać ją.

"Moje bogińskie ciało. Dało życie, nawet dwa. A mogło nie dać i sama mogłam umrzeć w polskim szpitalu - taka gorzka refleksja na długi weekend" – zaznaczyła na wstępie.

"Może przeczyta to jakaś ginekolożka/ginekolog… Bo chcę publicznie spytać - po śmierci Doroty w szpitalu w Nowym Targu - gdzie jesteście? Jest was około 7,7 tys. w kraju. Sporo. A my umieramy w waszych szpitalach. Co takiego wam zrobiłyśmy, że milczycie?" – zwróciła się do lekarzy.

Mołek kontynuowała gorzki wpis, zadając specjalistom pytania. Zwróciła uwagę, że lekarze powinni zawsze stawać po stronie kobiet i ratować ich życie, a nie bać się systemu, prawa czy prokuratora.

Dlaczego po kolejnej bezsensownej śmierci kobiety, która marzyła o dziecku, nie ma waszego zbiorowego buntu, w*********a, złości choćby? Kiedy wam podpadłyśmy? Wtedy, gdy przychodzimy do was w najważniejszych (w ciąży) czy w najstraszniejszych (w chorobie) momentach w naszym życiu? Wtedy, gdy płacimy grube pieniądze w waszych prywatnych gabinetach za wizytę, bo nie mamy wyjścia, gdyż w NFZ nie ma dla nas miejsca? A może wtedy, gdy z naszych podatków kształcicie się wiele lat na państwowych uczelniach? Kiedy was zdradziłyśmy, wzgardziłyśmy wami, oszukałyśmy?Magda MołekInstagram

"Dlaczego umieramy pod waszą opieką? Dlaczego nas zdradzacie? Boicie się systemu/prawa/prokuratora? A czemu, zamiast zdradzać nas, nie zdradzicie systemu/prawa/prokuratora i nie staniecie PO NASZEJ STRONIE?" – zapytała wprost.

Na zakończenie dziennikarka podzieliła się refleksją, że owszem prawo można zmienić w przyszłości, ale nie przywróci życia kobietom, które odeszły.

"A co jeśli system minie, prawo się zmieni, wiatr historii zawieje w inną stronę? Życia tych kobiet NIC nie przywróci. Wiecie to, prawda? Czym zawiniłyśmy, że umieramy w polskich szpitalach, a wy milczycie…" – podsumowała.

Trwa śledztwo ws. śmierci ciężarnej 33-latki

– Nie była to piorunująca sepsa. Wykładniki stanu zapalnego rosły systematycznie. Lekarze mieli trzy dni na podjęcie decyzji – powiedziała w programie "Uwaga!" TVN mecenas Jolanta Budzowska, która reprezentuje rodzinę zmarłej 33-latki.

Jak podała wcześniej "Gazeta Krakowska", do prokuratury trafiły dwa zawiadomienia w tej sprawie. Pierwsze – do prokuratury rejonowej w Nowym Targu – złożyło kierownictwo Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego dzień po śmierci pacjentki. Kolejnego dnia na policję zgłosiła się rodzina zmarłej. Bliscy złożyli zawiadomienie ws. narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia przez personel szpitala.

Jak informowaliśmy w naTemat, początkowo szpital w Nowym Targu wydał oświadczenie, w którym podkreślił, że placówka "jest otwarta na współpracę z wszelkimi organami". Marek Wierzba, dyrektor Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego, zdecydował się jednak spotkać z dziennikarzami.

– Była to pacjenta z ciążą trudną, powikłaną. Była monitorowana. Według tego, co wiem od ordynatora oddziału, z jakichś przyczyn stan pacjentki gwałtownie się pogorszył. Najpierw doszło do obumarcia płodu, a następnie były podjęte czynności w celu ratowania życia pacjentki. Skończyły się niestety niepowodzeniem – przekazał.