Kompromitacja w Kiszyniowie! Polacy przegrali "wygrany" mecz ze słabym przeciwnikiem
Mecz Mołdawia-Polska. Biało-czerwoni do przerwy prowadzili dwiema bramkami
Pierwsze 10 minut w wykonaniu naszej reprezentacji nie zachwyciło. Biało-czerwoni mimo wielkiej swobody w wymienianiu piłki grali dość chaotycznie, jednak mimo miernej gry zdołali objąć prowadzenie. Bramkę po świetnym dograniu Roberta Lewandowskiego strzelił Arkadiusz Milik.
Na nieszczęście naszych "Orłów" reprezentanci Mołdawii postawili w tym spotkaniu na silny i agresywny pressing, co zaowocowało wieloma faulami na gościach. Zawodnikiem, który zdecydowanie został najbardziej "poobijany", był niezwykle aktywny Nicola Zalewski.
Na prawdziwe piłkarskie fajerwerki musieliśmy poczekać do 30. minuty, kiedy po fantastycznej dwójkowej akcji między Milikiem a Lewandowskim nasz kapitan oddał niezwykle groźny strzał na bramkę rywala, jednak piłka powędrowała nieznacznie ponad poprzeczką.
Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Kilka minut później również dzięki współpracy "Lewego" z Milikiem wypracowano dogodną sytuację do strzelenia gola. Tym razem to Robertowi Lewandowskiemu udało pokonać się Doriana Raileana.
Do przerwy w Kiszyniowie nasi reprezentanci pewnie prowadzili więc z Mołdawią dwiema bramkami...
Zły początek drugiej połowy w wykonaniu Polaków
Druga odsłona meczu zaczęła się katastrofalnie. Po koszmarnym błędzie naszego środkowego pomocnika Mołdawia zdołała zdobyć gola kontaktowego, którego autorem był Ion Nicolaescu. Napastnik gospodarzy popisał się dobrym i precyzyjnym strzałem zza pola karnego.
Po zdobytym golu reprezentanci Mołdawii złapali wiatr w żagle, czego dowodem był drugi gol strzelony przez Nicolaescu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Na nasze szczęście arbiter nie uznał bramki, ponieważ dopatrzył się przewinienia mołdawskiego zawodnika.
Selekcjoner Fernando Santos w reakcji na dobrą grę gospodarzy w 64. minucie zdecydował się przeprowadzić dwie zmiany: za Przemka Frankowskiego na murawie pojawił się Bartosz Bereszyński, natomiast Nicolę Zalewskiego zmienił Jakub Kamiński. Niecałe dziesięć minut portugalski szkoleniowiec przeprowadził kolejną zmianę. Za Arka Milika na boisko wszedł Karol Świderski.
Kwadrans przed końcem meczu Polacy mogli podwyższyć prowadzenie, jednak przebywający od niedawna na murawie Kamiński, zamiast wyłożyć piłkę Sebastianowi Szymańskiemu do pustej bramki, niestety zagrał niecelnie.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się na zespole błyskawicznie. Ion Nicolaescu w niemal identycznej sytuacji jak na początku drugiej połowy otrzymał podanie w środkowej części boiska i po zbiegnięciu na prawą stronę pola karnego ponownie płaskim strzałem pokonał Wojciecha Szczęsnego.
Potem nastąpiła pełna kompromitacja w Kiszyniowie. Na kilka minut przed końcem spotkania nasza reprezentacja w prosty sposób straciła bramkę po dobrym dośrodkowaniu w nasze pole karne. Na 3:2 dla Mołdawii strzelił Vladyslav Baboglo.
Po niewytłumaczalnie złej drugiej połowie nasza reprezentacja przegrała zatem "wygrany" mecz. Niestety, porażka w Kiszyniowie spycha naszą reprezentację na 4. miejsce grupy eliminacyjnej EURO 2024, za nami plasują się jedynie Wyspy Owcze.