Polscy detektywi wrócą na Kos badać sprawę śmierci Anastazji. Planują inne podejście do sprawy
Polscy detektywi wrócą do Grecji
– Już teraz mogę powiedzieć, że w najbliższych dniach chcemy wrócić do Grecji. Cały czas pozostajemy w kontakcie w osobami, z którymi nawiązaliśmy współpracę na Kos. Na bieżąco spływają do nas wszystkie informacje – podkreślał Burzecki w rozmowie z mediami.
Mówiąc o planie powrotu na Kos i przyjrzenia się sprawie Anastazji, podkreślił także, że w swoim zespole ma doświadczonych analityków kryminalnych, którzy są emerytowanymi funkcjonariuszami służb. Co więcej, detektywi chcą postawić na kontakt z miejscową społecznością, która może dostarczyć im nowych informacji.
W tym celu postanowili wynająć tłumacza języka urdu, który ułatwi kontakt z ludnością pochodzenia pakistańskiego. Podkreślił, że często to bariera językowa ogranicza możliwości śledcze. Dodał, że część osób, którymi w sprawie Anastazji interesuje się grecka policja, pozostaje na wolności, jednak z zakazem opuszczania Grecji i samej wyspy Kos.
– Wiemy, że czas w tej sytuacji jest bardzo istotny, ponieważ może być tak, że część z tych osób będzie chciało nielegalnie opuścić wyspę – powiedział detektyw. O tym, kto wejdzie w skład grupy pracującej na Kos, poinformowała Ewelina Tomaszek. Podkreśliła, że ze względu na prace w środowisku emigrantów skład grupy będzie męski.
– Tym razem, ze względu na zaplanowane czynności i prace w środowisku emigrantów oraz innych grup społecznych, które pozostają w naszym zainteresowaniu, będzie to męski skład. Oddelegujemy zespół posiadający doświadczenie w misjach na terenie Iraku i Afganistanu – powiedziała Tomaszek. Czy Grecja "wyda" Bangalijczyka Polsce?
Przypomnijmy, że parę dni temu Mateusz Morawiecki oraz Zbigniew Ziobro zapowiedzieli walkę o ekstradycję głównego podejrzanego do Polski. Premier podkreślał, że chce, by Grecja wydała podejrzanego Polsce, by ten był sądzony w naszym kraju. W rozmowie z naTemat mecenas Jarosław Kowalewski prowadzący sprawę Anastazji Rubińskiej ocenił, jakie są na to szanse.
– Wydaje mi się to (ekstradycja -red.) mało prawdopodobne. Strona polska musiałaby złożyć wniosek przejęcia tego śledztwa na terytorium RP. Teoretycznie taka możliwość istnieje, ale w praktyce wydaje się, że władze greckie będą prowadziły tę sprawę same – tłumaczył mecenas. Przypomnijmy, że podejrzany to Salahuddina S., 32-letni obywatel Bangladeszu. Jak podał mecenas, jego przesłuchanie trwało 3,5-4h. Oskarżony na ten moment nie przyznaje się jednak do winy. To może się zmienić. – Moja praktyka prowadzi do takiego wniosku, że sprawca pod naporem materiału dowodowego i argumentacji śledczych, w pewnym momencie pęka, otwiera się i wyjawia istotne okoliczności czyny. Trudno powiedzieć, czy w tej sprawie tak będzie, ale skoro przesłuchanie trwało około 3,5-4h , to podejrzany jakąś wersje wydarzeń musiał przedstawić – podkreślił detektyw.