Mecenas Jarosław Kowalewski prowadzi sprawę Anastazji Rubińskiej. W rozmowie z naTemat wytłumaczył krok po kroku, jak przebiega śledztwo i czy możliwa jest ekstradycja mieszkańca Bangladeszu do Polski. – Sprawca pod naporem materiału dowodowego i argumentacji śledczych w pewnym momencie pęka – mówi.
Reklama.
Reklama.
Wziął sprawę Anastazji Rubińskiej. Mec. Kowalewski krok po kroku o śledztwie
Mecenas Jarosław Kowalewski, który niegdyś reprezentował mamę Iwony Wieczorek, teraz zajął się sprawą Anastazji Rubińskiej. Prawnik jest pełnomocnikiem matki zamordowanej 27-latki z wyspy Kos, a także jest w stałym kontakcie z pełnomocnikiem działającym w Grecji.
W rozmowie z naTemat tłumaczy, co dzieje się w ramach śledztwa prowadzonego przez greckie służby. Jak wyjaśnia, toczą się dwa równoległe postępowania. Jedno prowadzi Grecja, a drugie Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu.
Przesłuchano podejrzanego o zamordowanie Anastazji Rubińskiej. "Przesłuchanie trwało około 3,5-4h"
– Myślę, że podejrzanemu grozi nawet dożywotnia kara pozbawienia wolności. Wydaję mi się, że ten najsurowszy wymiar kary wydaje się być realny – dodaje. Z informacji mecenasa Kowalewskiego wynika, że przesłuchanie trwało nawet 4 godziny. Oskarżony na ten moment nie przyznaje się jednak do winy. To może się zmienić.
– Moja praktyka prowadzi do takiego wniosku, że sprawca pod naporem materiału dowodowego i argumentacji śledczych, w pewnym momencie pęka, otwiera się i wyjawia istotne okoliczności czyny. Trudno powiedzieć, czy w tej sprawie tak będzie, ale skoro przesłuchanie trwało około 3,5-4h , to podejrzany jakąś wersje wydarzeń musiał przedstawić – podkreślił.
Jak pisaliśmy w naTemat, grecki sąd podjął decyzję o aresztowaniu Banglijczyka do czasu procesu. Teraz wiadomo, że podejrzany to Salahuddina S.
Będzie ekstradycja podejrzanego ws. Anastazji Rubińskiej? "Mało prawdopodobne"
– Wydaje mi się to (ekstradycja -red.) mało prawdopodobne. Strona polska musiałaby złożyć wniosek przejęcia tego śledztwa na terytorium RP. Teoretycznie taka możliwość istnieje, ale w praktyce wydaje się, że władze greckie będą prowadziły tę sprawę same – tłumaczy mecenas.
Mec. Kowalewski zaznacza, że Grecja najprawdopodobniej dopuści udział strony polskiej do sprawy. – Prokuratorzy z Polski pewnie będą mogli uczestniczyć przy tych czynnościach, będą obserwatorami z wglądem w postępowanie, ale proces i wyrok będzie wykonywany najprawdopodobniej w Grecji – mówi.
Zabójca Anastazji Rubińskiej nie działał sam? "Oni są w kręgu zainteresowania"
Od samego początku sprawy narastają pytania, czy 32-latek działał sam. Niewykluczone, że sprawców było więcej. Co na to przedstawiciel matki Anastazji Rubińskiej? – Nie przesądzając, mamy jednego podejrzanego i kilka osób związanych z tym zdarzeniem, które mają zakaz wyjazdu z wyspy. Oni są pewnie w kręgu zainteresowania – stwierdza.
– Zakładam, że tych sprawców może być więcej, chociażby z racji tego, że wiemy, że to ciało zostało przetransportowane kilkaset metrów od miejsca zamieszkania 32-latka. Nie ukrywam, że być może ktoś pomagał w ukryciu zwłok, ale ustalenie tego wymaga wnikliwej pracy śledczej – zaznacza.
Mec. Kowalewski o poszukiwaniach Anastazji Rubińskiej
A jak rodzina Anastazji Rubińskiej ocenia pracę greckich służb? Jedyna kwestia, która może budzić kontrowersje, lecz wciąż wymaga dokładnej weryfikacji, to moment przyjęcia zawiadomienia i podjęcia konkretnych czynności.
– Zgłoszenie o zaginięciu zostało przyjęte z poniedziałku na wtorek w godzinach wieczornych, około północy. Wtedy partner Anastazji Rubińskiej zgłosił fakt zaginięcia. Policjanci przyjechali do hotelu, byli poinformowani, że dziewczyna nie wróciła, ale z tego, co mi wiadome, nie podjęli zasadniczych czynności od razu – wyjaśnia.
– Przekazali informację, że sprawę należy zgłosić, gdyby Anastazja nie wróciła do rana. To zgłoszenie zostało ponowione rano. Wtedy zaczęło się całe postępowanie. Ale wynika, że telefon Anastazji był wtedy aktywny, więc być może istniała jakaś szansa na dotarcie do pokrzywdzonej. Oczywiście, nie przesądzam, to tylko i wyłącznie dywagacje. Nie twierdzę, że policjanci zignorowali zgłoszenie. To wymaga ustaleń i potwierdzenia w materiale dowodowym – podsumowuje.