Szokujące ustalenia ws. Stena Spirit. Paulina Sz. mogła celowo ukrywać się przed instytucjami

redakcja naTemat
08 lipca 2023, 12:09 • 1 minuta czytania
Paulina Sz. mogła planować śmierć swoją i syna od dłuższego czasu – sugerują nowe ustalenia mediów. Wątpliwości śledczych w tej sprawie miało wzbudzić to, co 36-latka robiła w miesiącach i tygodniach bezpośrednio poprzedzających tragedię na promie Stena Spirit.
Paulina Sz. mogła planować śmierć swoją i syna od dłuższego czasu Fot. Przemek Swiderski/REPORTER

Stena Spirit. Nowe ustalenia ws. Pauliny Sz.

Już przed tragedią na Stena Spirit stan psychiczny Pauliny Sz. miał budzić wątpliwości różnych polskich urzędów i instytucji pomocowych. Z nowych ustaleń niemieckiego "Bilda" wynika, że na kilka tygodni przed dramatycznymi wydarzeniami przedstawiciele instytucji "desperacko próbowali zlokalizować" kobietę i jej 7-letniego syna Lecha.


36-latka miała jednak być wyjątkowo trudna do znalezienia. Powodem tego były częste zmiany miejsca zamieszkania. Rok temu Paulina Sz. przeprowadziła się do Gdańska, następnie krótko mieszkała w Gdyni, potem w Sopocie, a w kwietniu przeniosła się z synem do Grudziądza. Jak mieli ustalić badający sprawę śledczy, w żadnym z tych miejsc kobieta i jej syn nie byli zameldowani.

– Jeśli spojrzeć na okres poprzedzający wypadek, można dojść do wniosku, że matka ukrywała się i bardzo świadomie obmyśliła plan zakończenia wszystkiego – stwierdził w rozmowie z gazetą anonimowy urzędnik z Grudziądza.

"Bild" ustalił również, że prowadzący sprawę śledczy ze Szwecji przesłuchali osoby znajdujące się na pokładzie promu w momencie, w którym doszło do tragedii. Z ich relacji wynika, że 36-latka spokojnie siedziała na słońcu, po czym "w pewnym momencie wstała, przerzuciła przez barierkę swojego syna i sama skoczyła".

Paulina Sz. miała ograniczone prawa rodzicielskie

Jak pisaliśmy w naTemat już wcześniej, Paulina Sz. i jej partner mieli ograniczone prawa rodzicielskie niedługo po narodzinach synka Lecha. Powodem było zaniedbywanie dziecka. Sytuacja była na tyle poważna, że rodzinie przydzielono kuratora.

Niedługo potem ojciec wyjechał za granicę i przestał interesować się rodziną. Pod opieką kuratora Paulina Sz. poprawiła natomiast sposób, w jaki zajmowała się dzieckiem.

– W toku nadzoru sytuacja uległa poprawie, a matka zapewniała dziecku potrzebną opiekę i wsparcie oraz podejmowała czynności celem poprawy swoich warunków mieszkaniowych oraz życiowych. Dotąd nie wpływały niepokojące informacje dotyczące ich sytuacji – poinformował "Fakt" sędzia Łukasz Zioła, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Gdańsku.

W ostatnim czasie stan kobiety pogorszył się jednak na tyle, że zaniepokoiło to pracowników przedszkola, do którego uczęszczał Lech. Chłopiec miał dobrze integrować się w placówce i nawiązywać tam kontakty.

Niepokoił nas jednak stan mamy. Sprawiała wrażenie osoby nieśmiałej i wycofanej, jakby przed czymś uciekała, ale jednocześnie bardzo stanowczej i konkretnej, jeśli chodzi o potrzeby syna. Dociekaliśmy, czy potrzebuje pomocy, ale zapewniła, że jest zaopiekowana terapeutycznie – powiedziała "Faktowi" Izabela Heidrich, rzeczniczka Urzędu Miasta w Sopocie.

Ostatecznie w lutym 2023 roku przedszkole i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej zwołały zespół interdyscyplinarny, który zdecydował o objęciu Pauliny Sz. pomocą. O tej sytuacji został powiadomiony również sąd rodzinny. Z ustaleń "Faktu" wynika też, że pracownik socjalny wiele razy próbował skontaktować się z kobietą, ale nigdy nie było jej pod podanym adresem.