Kierowca Dworczyka... podszył się pod służby. Wszystko z powodu miesięcznicy
Jak przekazał "Fakt", Michał Dworczyk w poniedziałek 10 lipca udzielał wywiadu w Polskim Radiu. Według relacji gazety o godzinie 7:50 minister w pośpiechu wyszedł z budynku i wsiadł do rządowej limuzyny.
"Do przejechania ma około 10 kilometrów w porannych warszawskich korkach. Taka odległość dzieli siedzibę radia od kościoła przy Pałacu Prezydenckim, gdzie odbywa się msza z okazji kolejnej miesięcznicy smoleńskiej" – informuje "Fakt".
Według ustaleń dziennika, by dotrzeć na obchody miesięcznicy, z powodu zatorów drogowych Dworczyk musiałby podróżować około 30 minut. Problem tkwił w tym, że uroczystości rozpoczynały się o 8:00.
W związku z tym kierowca rządowej limuzyny wyciągnął ze schowka koguta policyjnego, zamocował go na dachu auta i włączył sygnały świetlne. "Kierowcy stojący w korku karnie zjeżdżali przed pędzącą na niebieskim sygnale świetlnym limuzyną. Na skrzyżowaniu z ulicą Armii Ludowej, samochód przemknął na czerwonym świetle"– relacjonuje "Fakt".
Dzięki przemianowaniu rządowej limuzyny na pojazd uprzywilejowany Michał Dworczyk miał przybyć na miesięcznicę na czas.
Kierowca Dworczyka podszył się pod funkcjonariusza SOP
Reporter "Faktu" o komentarz w sprawie poprosił pracownika Służy Ochrony Państwa. W odpowiedzi dziennikarz usłyszał, że samochód, którym podróżował wówczas minister... nie należał do SOP.
– Nie zapewnialiśmy transportu w dniu, o który pan pyta – stwierdził pułkownik Bogusław Piórkowski.
– Jak my jeździmy, to nikt na nas nie może naciskać czy mamy włączyć sygnały świetlne. My oceniamy sytuację i wtedy decydujemy. Decydują względy bezpieczeństwa – dodał funkcjonariusz w rozmowie z "Faktem".
Jak przekazał dziennik, po obejrzeniu nagrania dokumentującego zaistniałą sytuację Piórkowski wprost stwierdził, że kierowca Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przekroczył swoje uprawnienia. – Nie ma do tego kompetencji – zakończył pułkownik.
Limuzyna z Dworczykiem przekroczyła przepisy, minister reaguje
Dziennikarze "Faktu" o wyjaśnienia poprosili samego Michała Dworczyka. Jeszcze tego samego dnia minister wystosował odpowiedź, w której przyznał, że rządowa limuzyna bezprawnie użyła sygnałów świetlnych i dźwiękowych.
– W związku z sytuacją na drodze w dniu 10 lipca i użyciem na krótkim odcinku trasy sygnałów dźwiękowych i świetlnych w samochodzie służbowym, którym podróżowałem jako pasażer, zrezygnowałem z wykorzystywania samochodu służbowego – przekazał Dworczyk.
– Będę poruszał się samochodem prywatnym oraz środkami publicznego transportu. Przepraszam za zaistniałą sytuację – dodał minister. Według ustaleń serwisu kierowca rządowej limuzyny za przekroczenie swoich uprawnień może nawet stanąć przed sądem. W przypadku stworzenia realnego zagrożenia w ruchu drogowym mógłby zostać ukarany grzywną w wysokości 30 tysięcy złotych.