Ten potwór w Japonii jest jak papież w Polsce. Godzilla ma już 70 lat i znów wraca do kin
- Godzilla debiutowała w listopadzie 1954 roku. Początkowo wielki potwór miał symbolizować traumę Japończyków po śmierci i zniszczeniach dokonanych przez bomby atomowe
- Godzilla to jedna z najdłużej istniejących filmowych serii na świecie, która łącznie liczy sobie 36 produkcji
- Filmów japońskiego studia Toho jest tak dużo, że są one podzielone na cztery "ery"
- Zaledwie dwa lata po premierze oryginalnej "Godzilli" Amerykanie stworzyli swoją własną wersję, gdzie głównym narratorem historii stał się amerykański dziennikarz
- Godzilla dwukrotnie walczyła z innym słynnym olbrzymem – King Kongiem. Ich pierwszy pojedynek miał miejsce już w 1962 roku. Wiadomo, kto go wygrał
3 listopada 2023 roku – dokładnie w swoją 68. rocznicę istnienia – swoją japońską premierę będzie miała "Godzilla Minus One" (1 grudnia obraz trafi do kin amerykańskich), wyprodukowana przez legendarne studio Toho. W sieci można już obejrzeć teaser nadchodzącego widowiska.
GODZILLA ZNOWU STRASZY
"Rozgrywająca się w powojennej Japonii »Godzilla Minus One« po raz kolejny pokaże nam Godzillę, która jest przerażającą i przytłaczającą siłą, co można już poczuć dzięki zwiastunowi i plakatowi. Koncepcja jest taka, że Japonia, która została już zdewastowana przez wojnę, staje w obliczu nowego zagrożenia z Godzillą, wprowadzając kraj na »minus«" – zdradził Koji Ueda, prezes Toho International.
Chociaż sama Godzilla pojawia się w teaserze tylko przez ułamek sekundy, na Twitterze można zobaczyć grafikę przedstawiającą potwora w swojej całej okazałości.
Nieważne, czy kojarzycie ją jako Godzillę, Gojirę, czy po prostu "Króla potworów" – to jedna z najdłużej istniejących filmowych serii na świecie, która łącznie z animacjami i amerykańskimi wersjami liczy sobie obecnie 36 produkcji (prześcigając tym samym liczebnością kinowe przygody Jamesa Bonda).
"Godzilla to jedna z najbardziej licencjonowanych japońskich postaci na świecie. Jest popkulturowym ambasadorem będącym równie rozpoznawalnym, co słodkie maskotki jak Hello Kitty czy Pikachu" – powiedział cytowany przez magazyn "Forbes" Peter Tatara, dyrektor ds. filmu w Japan Society i ekspert w dziedzinie japońskiej popkultury.
W tym samym artykule "Forbes" można dowiedzieć się o obecnej wartości franczyzy: szacuje się, że jest to przedział 4,5-5 miliardów dolarów z samych japońskich i amerykańskich filmów oraz ponad 2 miliardy dolarów ze sprzedaży zabawek i produktów powiązanych z Legendary's Monsterverse.
"To czyni ją bardziej wartościową niż Pogromcy duchów, Troskliwe misie, Planeta małp, Przyjaciele, Terminator, Indiana Jones, G.I. Joe i Minecraft" – zauważył Jeff Gomez ze Starlight Runner Entertainment, prywatnie wieloletni fan Godzilli.
Nie powinno więc dziwić, że na lipiec 2023 roku zaplanowano start kanału na platformie Pluto TV (operatorem jest oddział Paramount Streaming), w pełni poświęcony produkcjom z Godzillą. Zgadza się – Godzilla 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Patrząc jednak na historię tego potwora, zaskakiwać może, jak długą drogę przebył, by dotrzeć do tego miejsca.
JESTEM GODZILLĄ, NISZCZYCIELEM ŚWIATÓW
Godzilla (w jęz. jap. "Gojira") debiutowała w japońskich kinach 3 listopada 1954 roku. Reżyserem pierwszego filmu był Ishirō Honda. Potwór często określany jest słowem "Kaijū", co w języku japońskim oznacza "dziwną bestię" lub po prostu "potwora".
Chociaż Godzilla uchodzi za najsłynniejszego kaijū w historii kina w rzeczywistości, nie była pierwszym gigantycznym stworem, który zagrażał ludzkości. Rok wcześniej w amerykańskich kinach pojawił się film "Bestia z głębokości 20 000 sążni".
Z kronikarskiego obowiązku wypada też wspomnieć o King Kongu, który swoją premierę miał jeszcze przed II wojną światową w 1933 roku (tym bardziej że lata później Godzilla zmierzyła się z władcą Wyspy czaszki – i to aż dwukrotnie!).
Początkowo Godzilla symbolizowała narodową traumę po tym, co w trakcie wojny spotkało Hiroszimę i Nagasaki. Na oba te miasta na początku sierpnia 1945 roku Amerykanie zrzucili bomby atomowe. Jak podaje Polskie Radio "łącznie w wyniku obu eksplozji - w Hiroszimie i Nagasaki - poniosło śmierć lub zostało dotkniętych skutkami promieniowania ponad 400 tysięcy osób".
Godzilla – prehistoryczny gad wybudzony z wiecznego letargu przez testy broni jądrowej – szedł przez Japonię, siejąc zagładę na niespotykaną dotąd skalę. To oczywista alegoria do niszczycielskich skutków bomby atomowej.
W początkowych etapach prac nad wyglądem potwora rozważano pokazanie go jako wielkiej ośmiornicy lub bestii z łbem przypominającym... atomowego grzyba. Zdecydowano wtedy też, że zamiast poklatkowej animacji Godzilla będzie w rzeczywistości człowiekiem w specjalnie zaprojektowanym kombinezonie – co później stało się już tradycją w kolejnych odsłonach cyklu.
Co ciekawe, dwa lata po japońskiej premierze – 1956 roku – do kin w Stanach Zjednoczonych weszła "zamerykanizowana" wersja tego filmu. Obraz nazywał się "Godzilla, King of the Monsters!", gdzie dokręcono i wmontowano... postać amerykańskiego dziennikarza, który staje się głównym narratorem historii.
W obu tych wersjach Godzilla ginęła na końcu. Oczywiście jej śmierć nie przeszkadzała w nakręceniu kolejnych części z kolejnymi wersjami "Króla potworów".
GODZILLA JAK PAPIEŻ
W kolejnych częściach słynny kaijū zaczął mierzyć się z innymi monstrami. Jednym jej z największych przeciwników jest trzygłowa bestia przypominająca smoka Król Ghidora. Tym samym Godzilla z bycia zagrożeniem dla ludzkości, zmieniła się w obrońcę całej Ziemi. Natomiast filmy z jej udziałem powędrowały w kierunku kina klasy B.
Idealnie obrazuje to poniższa scena, w której Godzilla... tańczy, szczęśliwa ze zwycięskiego pojedynku.
Minęło zaledwie osiem lat od premiery pierwszego filmu serii Godzilla, gdy ten potwór stanął do walki ze wspomnianym wcześniej King Kongiem. Na widzów czekały tam takie atrakcje jak m.in. scena duszenia "Króla potworów" (wyraźnie gumowym) drzewem. Warto wspomnieć, że pod koniec filmu to właśnie Kong okazał się zwycięzcą tego starcia.
Wraz z mijającymi latami powstawały kolejne produkcje. W miejsce grozy atomową erą postawiono na wątki science-fiction, wprowadzając do opowiadanych historii przybyszów z innych planet, a nawet... "syna" Godzilii, a dokładniej młodocianego przedstawiciela gatunku słynnego potwora (określanego mianem Minya, Milla).
Jak już wspomniałem wcześniej – filmów o Godzilli jest tak dużo, że w ramach serii wyprodukowanej przez Toho dzieli się na ery. Obecnie są cztery: Shōwa (produkcje stworzone w latach 1954-1975), Heisei (1984-1995), Millenium (1999-2004) oraz Reiwa (trwa od 2016 roku).
W trakcie tych faz nie tylko zmieniał się wydźwięk filmów, ale także sama Godzilla – jak chociażby jej wielkość. Nikogo raczej nie zdziwi, że potwór jest obecnie znacznie potężniejszy niż kiedyś.
Warto wspomnieć, że 1998 roku Amerykanie po raz kolejny próbowali pokazać swoją "własną wersję" CGI Godzilli. Jej reżyserem został Roland Emmerich, specjalista od monumentalnych rozwałek na ekranie, mający wtedy na koncie m.in. "Dzień niepodległości".
Japończykom tak bardzo "przypadła do gustu" ta wersja ich ukochanego potwora, że w filmie "Godzilla: Ostatnia wojna" z 2004 roku "oryginalna" Godzilla spuszcza w nim łomot tej z filmu Emmericha.
O tym, jak ważnym (po)tworem dla Japończyków jest Godzilla świadczyć może też fakt, że w 2015 roku przyznano jej... japońskie obywatelstwo. Potwór został mieszkańcem Shinjuku (jedna z części Tokio) i jest oficjalnie zameldowany dzielnicy Kabuki-cho.
"Witamy w Tokio. Wybaczamy ci, że w przeszłości niszczyłeś nasze miasto" – cytowała jednego z japońskich użytkowników Twittera "Rzeczpospolita". Burmistrz Shinjuku miał też wtedy określić Godzillę "istotą, z której Japonia może być dumna".
Nie ma więc żadnych złudzeń, jak ważna dla Japończyków jest ta ziejąca atomowym promieniem z pyska olbrzymia jaszczurka. Godzilla to kult.
Nic więc nie wskazuje też na to, by słynny kaijū miał się wybrać na popkulturową emeryturę. Stwór jest silniejszy niż kiedykolwiek, a dzięki japońskim i amerykańskim produkcjom, które powstają symultanicznie – może obcować z różnymi jego wersjami.
Nie licząc wspomnianego wcześniej filmu "Godzilla Minus One", na 2024 rok zaplanowano premierę "Godzilla x Kong: The New Empire".
Reżyserem tego widowiska będzie Adam Wingard, mający na koncie m.in. "Godzilla vs. Kong" z 2021 roku. Film ma być częścią tzw. Monsterverse (zapoczątkowanego amerykańskim filmem "Godzilla" w 2014 roku), w którym wielkie monstra wyjaśniają ze sobą swoje problemy, a świat ludzi służy im jedynie za pole bitewne.