Nowe decyzje ws. wypadku syna Sylwii Peretti. Do akcji wkroczą psy tropiące
Do tragicznego wypadku doszło w nocy z 14 na 15 lipca. W zdarzeniu zginęło czterech młodych mężczyzn w wieku od 20 do 24 lat, w tym Patryk P., syn znanej z "Królowych życia" celebrytki Sylwii Peretti. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci całej czwórki były wielonarządowe obrażenia ciała, zwłaszcza głowy i kręgosłupa.
Policja prowadzi śledztwo. Pies tropiący przeszuka samochód Patryka P.
Nadal trwa śledztwo krakowskiej prokuratury. Jak przekazał krakowskiej "Gazecie Wyborczej" prokurator Rafał Babiński, szef Prokuratury Okręgowej w Krakowie nad śledztwem ws. zdarzenia pracuje kilkunastu biegłych. – Dodatkowo z wraku został pobrany materiał genetyczny. Badania wskażą, w którym miejscu w samochodzie przebywały osoby jadące tym autem – powiedział gazecie prokurator.
Co jeszcze będą badać śledczy? Na pewno zostanie sprawdzone, czy w chwili wypadku oznakowania informujące o remoncie mostu były prawidłowo ustawione.
"GW" podaj też, że zostanie powołany biegły, który sprawdzi stan techniczny pojazdu. – To auto było nietypowe, nie dość, że sportowe, to jeszcze tuningowane, dlatego chcemy ustalić, czy dokonane w nim przeróbki mogły mieć wpływ na zdarzenie. Biegły ma się wypowiedzieć również co do tego, czy ten pojazd w ogóle mógł poruszać się po drogach – tłumaczył gazecie prok. Babiński.
To nie wszystko. Wrak auta syna Sylwii Peretti będzie ponownie obejrzany. Tym razem służby zabiorą ze sobą psa tropiącego, który ma szukać wewnątrz pojazdu narkotyków.
Patryk P. był pijany. Zamienił się z trzeźwym kolegą
Na razie wiadomo, że trzy z czterech ofiar wypadku były pijane. Według ustaleń biegłych Patryk P. miał we krwi 2,3 promila alkoholu, zaś w moczu – 2,6 promila. Dwóch z trzech pasażerów również znajdowało się pod wpływem alkoholu. Jeden z nich miał we krwi 1,3 promila, a w moczu - 1,6 promila. W drugiego badania wykazały 1,4 promila alkoholu we krwi i 1,2 w moczu. Trzeci pasażer samochodu był trzeźwy.
Co ważne, kilka dni temu w rozmowie z Radiem Zet również prokurator Rafał Babiński powiedział, że początkowo auto prowadził pasażer, który był trzeźwy. Ale śledczym udało się też ustalić, co wydarzyło się na 1300 metrów przed miejscem tragedii. Wtedy za kierownicą usiadł Patryk P., właściciel pojazdu, który doprowadził do wypadku.