Wagnerowcy przy polskiej granicy. Polacy odpowiedzieli w sondażu, czy się ich boją
Jak donosi Straż Graniczna, najemnicy z Grupy Wagnera mogą destabilizować sytuację na polsko-białoruskim przejściu m.in. przez szkolenie przebywających tam imigrantów oraz sprowadzanie na granicę kolejnych osób.
Sondaż. Ponad połowa z nas boi się Grupy Wagnera
Z najnowszego sondażu Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych przeprowadzonego dla "Rzeczpospolitej" wynika, że ponad połowa Polaków (50,6 proc.) boi się wagnerowców, a ich obecność na Białorusi stanowi zagrożenie dla naszego kraju.
Jedynie 22,1 proc. przebadanych "raczej nie widzi zagrożenia", a 14 proc. "zdecydowanie nie" widzi zagrożenia dla Polski.
W sobotę pojawiły się pierwsze doniesienia o tym, że grupa ok. 100 najemników przemieszcza się w okolice Grodna. Ich celem jest akcja w rejonie przesmyku suwalskiego. Takie informacje przekazał portal Sprotyw (utworzony przez Siły Operacji Specjalnych Ukrainy).
Jewgienij Prigożyn wraz ze swoimi ludźmi mają szykować się do destabilizacji sytuacji na terenach przygranicznych Polski i Litwy. Według doniesień Ukraińców Grupa Wagnera otrzymuje umundurowanie białoruskich służb. Ponadto ma instruować nielegalnych imigrantów, jak przedostać się na polską stronę.
Polska i Litwa chciały zamknięcia granicy z Białorusią
28 lipca wiceminister spraw wewnętrznych Litwy Arnoldas Abramaviczius powiedział, że rozważane jest zamknięcie przejścia litewsko-białoruskiego i polsko-białoruskiego.
– Litwa wraz z Polską rozważa zamknięcie granicy z Białorusią, a przejścia miałyby zostać zamknięte w przypadku poważnych incydentów z udziałem najemników z Grupy Wagnera – powiedział Arnoldas Abramaviczius na konferencji prasowej.
Dodał też, że "że przedstawiciele polskiego rządu odwiedzili w czwartek [27 lipca – przyp.red.] polsko-białoruskie pogranicze, gdzie dokonali oceny sytuacji".
Nieudany marsz na Moskwę
Jewgienij Prigożyn od końca czerwca znajduje się na terytorium Białorusi. Taki obrót sprawy to konsekwencje nieudanego marszu na Moskwę, który miał miejsce 23 i 24 czerwca. Wtedy to zirytowany Prigożyn zebrał swoich ludzi z frontu wojennego i postanowił osobiście porozmawiać z Władimirem Putinem o tym, co się dzieje na Ukrainie. Głównym tematem rozmów miała być niewystarczająca ilość broni na froncie.
Po tym, jak marsz nagle zawrócił, a na przywódcę Grupy Wagnera został wydany wyrok śmierci, dowódca znalazł się na terytorium Białorusi, gdzie otrzymał wsparcie i ochronę od Alaksandra Łukaszenki.