Bosak dotkliwie pobity przez taksówkarza. Poinformował o najnowszych szczegółach procesu

Joanna Stawczyk
02 sierpnia 2023, 11:56 • 1 minuta czytania
Marcin Bosak w kwietniu br. poinformował o tym, że został pobity na warszawskiej Ochocie. Służby ścigania zatrzymały dwie osoby. Tylko jedna usłyszała zarzut prokuratorski. Sąd zadecydował o aresztowaniu na trzy miesiące Shakhina G. Teraz aktor przekazał nowe wieści. Okazuje się, że 25-latek może trafić do więzienia nawet na kilka lat.
Marcin Bosak brutalnie pobity przez taksówkarza. Wiadomo, co grozi sprawcy Fot. Instagram.com / @bosak.marcin

Marcin Bosak brutalnie pobity przez taksówkarza. Wiadomo, co grozi sprawcy

Pod koniec kwietnia br. rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Aleksandra Skrzyniarz przekazała informacje o zarzutach wobec podejrzanego. – W poniedziałek prokurator wystąpił z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy wobec 25-letniego obywatela Gruzji, podejrzanego o to, że 21 kwietnia w Warszawie wspólnie i w porozumieniu z innymi brał udział w pobiciu pokrzywdzonego – zaanonsowała Skrzyniarz. Jak sama przyznała, podejrzany miał uderzać pięścią i kopać Marcina Bosaka.


– 25-latek usłyszał zarzut z artykułu 158 paragraf pierwszy Kodeksu karnego (udział w bójce lub pobiciu – przyp. red.) w zbiegu z artykułem 57a, czyli występek o charakterze chuligańskim, za co grozi podejrzanemu do trzech lat więzienia – dodała.

Teraz do prokuratury trafił akt oskarżenia przeciwko obywatelowi Gruzji Shakhinowi G., któremu grożą trzy lata pozbawienia wolności.

2 sierpnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Szymon Banna poinformował, że "25-letni mężczyzna jest oskarżony o to, że wspólnie i w porozumieniu z inną osobą brał udział w pobiciu Marcina B.".

"Pokrzywdzony zwrócił oskarżonemu uwagę na agresywny sposób prowadzenia przez niego pojazdu, co skutkowało fizycznym zaatakowaniem pokrzywdzonego przez Shakhina G." – powiedział.

"W toku postępowania ustalono, że podejrzany bił pokrzywdzonego pięściami oraz kopał go po całym ciele. Przez cały okres dochodzenia, na wniosek prokuratury, wobec Shakhina G. stosowany był środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Podejrzany w trakcie przesłuchania w prokuraturze przyznał się częściowo do zarzuconego mu czynu i złożył wyjaśnienia" – zaznaczył Banna.

Atak na Bosaka

21 kwietnia Bosak poinformował swoich fanów na Instagramie, że padł ofiarą brutalnego pobicia. Aktor miał zostać zaatakowany przez kierowcę jednej ze znanych, aplikacyjnych firm przewozowych. Jak sam przyznał, kierowca omal nie potrącił jego syna, a na protest artysty zareagował agresją. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawili się jego koledzy, którzy pomogli mu w bójce. "Tak wyglądam. Będę miał takiego guziora. Właśnie przed chwilą jeden pan, kierowca (nazwa przewoźnika - red.), prawie rozjechał mojego młodszego syna. Jak zgłosiłem protest przeciwko temu postępowaniu, zaczęła się bijatyka" – oznajmił w relacji.

Do pobicia miało dojść na warszawskiej Ochocie. Niedługo później Bosak dodał kolejne wideo, na którym wspomniał, że jest na policji i złożył zeznania.

Początkowo aktor oskarżał o ten czyn kierowcę Ubera. Wówczas zwróciliśmy się do firmy z prośbą o komentarz w tej sprawie. Okazało się, że to nie ich pracownik był zamieszany w to zdarzenie:

Firma Uber ma politykę zerowej tolerancji dla przemocy. Jakiekolwiek agresywne zachowanie, spowodowane przez kierowcę lub pasażera, jest nie do przyjęcia i traktujemy je niezwykle poważnie, włącznie z możliwością trwałego zablokowania dostępu do aplikacji dla potencjalnego sprawcy. Gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, natychmiast podjęliśmy czynności wyjaśniające oraz współpracę z Komendą Stołeczną Policji. Po dokładnej analizie udało się ustalić, że sytuacja miała miejsce poza platformą Uber. 

Sam Bosak po czasie przyznał się do pomyłki. Powołując się na świadka zdarzenia, dodał, że chodzi mu o kierowcę Bolta.

TVN skontaktował się z przewoźnikiem. W oświadczeniu firma napisała, że "zdarzenie nie powinno mieć miejsca". "Pragniemy jednak zaznaczyć, że nie możemy w tej sytuacji mówić o kierowcy lub kierowcach Bolta, ponieważ do momentu identyfikacji sprawców, nie można ustalić, iż była to osoba współpracująca z naszą platformą, ani czy w momencie zdarzenia kierowca wykonywał przejazd z naszą aplikacją" – czytaliśmy.