Zaskakujące słowa byłego premiera. Zdradził, kto przelatywał w helikopterach nad Białowieżą

Maciej Karcz
03 sierpnia 2023, 15:31 • 1 minuta czytania
Włodzimierz Cimoszewicz zdradził, kto znajdował się na pokładzie helikopterów, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Według byłego premiera w białoruskich śmigłowcach nad Białowieżą przelecieli osobiści ochroniarze Aleksandra Łukaszenki.
Cimoszewicz zdradził, kto znajdował się na pokładzie helikopterów nad Białowieżą. (Zdj. poglądowe) Fot. BelTA/Associated Press/East News

Cimoszewicz: Nad Białowieżą przelecieli ochroniarze Łukaszenki

Takie informacje Włodzimierz Cimoszewicz przekazał na antenie radia RMF. W czwartek 3 sierpnia były premier wziął udział w "Porannej rozmowie", wtedy też został poproszony o komentarz w sprawie incydentu nad Białowieżą. – Te helikoptery zostały rozpoznane. One należą do ochrony Łukaszenki – stwierdził.


Jak przekazał Cimoeszewicz, w tym czasie białoruski dyktator przebywał w swojej rezydencji w Puszczy Białowieskiej, a dokładniej w miejscowości Wiskule, która znajduje się 7 kilometrów od granicy z Polską.

– Bliżej granicy, 2 km od niej, jest jego ulubione Jezioro Lackie. On tam bardzo często bywa. Być może te śmigłowce wystartowały i piloci mieli jakąś imprezę poprzedniego wieczoru, przekroczyli granicę – mówił polityk.

– Ja nie wykluczam, że to było świadome działanie, ale nie odrzucam możliwości, że był to pewien niefrasobliwy przypadek – dodał były premier, który sam mieszka w pobliżu granicy.

Niezależny białoruski portal "Biełaruski Hajun" przekazał, że 30 czerwca do Wiskuli faktycznie przyjedzie Łukaszenka, dlatego dzień wcześniej ochroniarze samozwańczego prezydenta zaczęli patrolować okolicę. Zdaniem białoruskich dziennikarzy śmigłowce granicę z Polską przekroczyły przypadkowo.

Incydent nad Białowieżą. Białoruskie MSZ wezwało polskiego charge d'affaires

Dwa białoruskie resorty - obrony i spraw zagranicznych - poinformowały, że w związku z informacjami o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej w celu złożenia wyjaśnień wezwany został Marcin Wojciechowski. Białoruskie MSZ ściągnęło naszego dyplomatę, by wytłumaczył, "dlaczego w Polsce podawane są nieprawdziwe dane".

"Dyplomata został poinformowany, że pospieszne wypowiedzi polskich urzędników o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa białoruskie śmigłowce w dniu 1 sierpnia 20203 r. nie znalazły potwierdzenia w wynikach kompleksowej kontroli przeprowadzonej przez stronę białoruską" – można było przeczytać w komunikacie białoruskiego MSZ. Jak podano, polska strona została poinformowana o planowanych na ten dzień lotach i miała nie zgłosić żadnych zastrzeżeń w tej sprawie. Ponadto Białorusini mieli być w stałym kontakcie ze stroną polską.

Nasi sąsiedzi utrzymują, że tego dnia ich helikoptery zbliżyły się do granicy nie bliżej, niż na dwa kilometry, natomiast to jedna z naszych maszyn miała znaleźć się tuż przy białoruskiej strefie powietrznej.

Białoruskie śmigłowce na terenie Polski

O co chodzi w zamieszaniu ws. śmigłowców nad Białowieżą? Jak pisaliśmy wcześniej, 1 sierpnia mieszkańcy informowali, że nad miejscowością były widziane białoruskie helikoptery. Początkowo stanowisko strony polskiej głosiło, że maszyny nie przekroczyły formalnie granicy.

Wieczorem polskie MSZ przyznało jednak, że białoruskie śmigłowce widziane rano przez mieszkańców w okolicach Białowieży, jednak naruszyły naszą przestrzeń powietrzną. Do siedziby resortu wezwano charge d’affairs Ambasady Białorusi, o czym napisało na Twitterze polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.