Złoty medalista olimpijski podsumował aferę Karasia. "To największe ku**stwo"
Pod koniec maja, dzięki Robertowi Karasiowi niemożliwe stało się możliwe. Triathlonista pobił rekord świata na dystansie 10-krotnego Ironmana i to o... 18 godzin! Tym samym zasłużył sobie na miano jednego z najsilniejszych i najwytrzymalszych ludzi globu. Niestety jego moment chwały nie trwał długo.
W niedzielę (30 lipca) Karaś wydał oświadczenie, które było wielkim zaskoczeniem dla jego fanów. Przekazał, że w jego organizmie wykryto zabronione substancje – (portal sport.pl dowiedział się, że u Karasia wykryto drostanolon, steryd anaboliczno-androgenny z grupy dihydrotestosteronu – przyp. red.)
Szymon Ziółkowski komentuje aferę dopingową. Nazwał Karasia "półgłówkiem"
Podczas wywiadu dla Kanału Sportowego, sportowiec zdradził, jak doszło do zastosowania dopingu. Jak się okazało, kilka miesięcy przed zawodami, gdy szykował się do walki na gali Fame MMA postanowił się "zregenerować". Pomimo tego, podkreślił, że był świadomy tego, że doping w sporcie jest niedozwolony, o czym poinformował Michała Macieja, który podjął się jego suplementacji.
W świetle ostatnich wydarzeń w oczach wielu fanów stracił na wartości. Nagle stał się oszustem, a pod jego adresem nie brakuje ciętych opinii. Teraz swój komentarz w tym temacie przedstawił Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski z Sydney (2000 r.) w rzucie młotem. W najnowszym wywiadzie dla TVP Sport mężczyzna nie pozostawił na Karasiu suchej nitki.
Użyję mocnych słów, ale takich trzeba. To półgłówek. Jego wystąpienie w Kanale Sportowym można określić słowem "kompromitacja". Żenada i dramat. Mieliśmy do czynienia z iniekcją domięśniową środkiem zabronionym. On wyraził na to zgodę. Dla mnie to abstrakcja. Broni go cała masa... półgłówków. Nikt normalny, uprawiający sport olimpijski go nie broni. Dostaje wsparcie od celebrytów. Niezbyt poważnych osobistości. Doping jest niedopuszczalny.
Czytaj także: Jędrzejczak wymownie o aferze Karasia. Zwróciła uwagę na jedną rzecz
Złoty medalista olimpijski podkreślił, że jego zdaniem badanie wariografem (wykrywaczem kłamstw) nie miało najmniejszego sensu. Badanie i tak nie dałoby faktycznego dowodu na to, że 34-latek nie brał dopingu, a on sam próbował zmanipulować opinię publiczną.
– To kolejna szalona próba kłamstwa. Wariograf nie pokazuje wyników kontroli antydopingowej. Trzeba zrobić badania z moczu i krwi. Poza tym – wariograf przy takiej osobie też może zgłupieć. Już nie wiadomo, gdzie i kiedy pojawiają się kolejne kłamstwa – ocenił.
Szymon Ziółkowski dobitnie podkreślił, że "doping to największe ku**stwo, które może się przytrafić", a mężczyzna powinien otrzymać miano "oszusta roku". Były lekkoatleta poszedł o krok dalej. Odważył się na stwierdzenie, że zamiast kilku lat dyskwalifikacji, sportowcom przyłapanym na dopingu powinna grozić kara pozbawienia wolności.
– Kiedy tworzyliśmy ustawę o zwalczaniu dopingu, próbowaliśmy wprowadzić karę pozbawienia wolności po zażyciu niedozwolonych środków. Kara więzienia powinna dotyczyć przede wszystkim tych, którzy pobierają pieniądze publiczne. Mowa przede wszystkim o sportowcach olimpijskich. Ministerstwo Sportu i Turystyki na razie nie było przychylne. Wiązałoby się to ze zmianami w wielu innych ustawach. W przyszłości należy iść w tę stronę – podsumował.