Wraca sprawa małżeństwa z Warszawy. Śledczy podali, co się z nimi teraz dzieje
Przypomnijmy: Adam i Aneta wyszli z domu na Mokotowie w nocy z 20 na 21 maja. Nastoletnim synom – 14 i 17 lat – zostawili kartkę, na której napisali, że życzą im powodzenia w życiu.
Sprawa małżeństwa z Warszawy. Udało ich się znaleźć, ale nie wrócili do dzieci
Małżeństwo widziano potem w Tatrach, na Słowacji, w Czechach. Tylko na terenie Polski w akcję poszukiwania ich była zaangażowana policja z Warszawy, Zakopanego, TOPR. Ich zdjęcia były dosłownie wszędzie. Media śledziły każdy ich krok. Namierzono ich w schronisku w Murowańcu, potem w pensjonacie w słowackiej wsi Zdiar, dociekano, czy mieli wrócić do Polski taksówką.
I dopiero 21 czerwca – po miesiącu poszukiwań – warszawska policja poinformowała, że małżeństwo zostało odnalezione w czeskiej Pradze. W akcji brały udział polska i czeska policja. Jak wiadomo, małżeństwo nie zostało zatrzymane, bo nie mają żadnych zarzutów.
Co dalej się z nimi stało? Jak się okazuje, wcale nie wrócili potem do domu. Dziennik "Fakt" dowiedział się, że to małżeństwo nie jest formalnie stroną żadnego postępowania. Z tego też powodu nie są poszukiwani listem gończym. – Na razie nie są o nic podejrzewani – powiedział prokurator Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Przekazał również, że w rozmowie z policją deklarowali chęć powrotu do dzieci, ale nic nie wiadomo o tym, żeby wrócili do Polski. – Gdyby pojawili się w domu, na pewno o tym byśmy już wiedzieli – podkreślił śledczy.
Gazeta w tej sprawie poprosiła też o komentarz Piotra Chmielewskiego, adwokata specjalizującego się w prawie rodzinnym. Chodzi o to, że jedno z dzieci jest poniżej 15 roku życia, a za zostawienie go można zostać ukaranym. Prawnik uważa jednak, że nie dotyczy to tego przypadku.
Co dalej stanie się z dziećmi małżeństwa z Warszawy?
– To nie są małe dzieci, jeżeli obaj są sprawni fizycznie i intelektualnie, to nie ma powodów, aby stwierdzić, że zniknięcie rodziców naraziło ich na utratę życia lub zdrowia. Szczególnie że od początku mieli wsparcie dalszej rodziny i znajomych – wyjaśnił "Faktowi" mec. Piotr Chmielewski.
Jest on też przekonany, że gdyby małżeństwo wróciło do kraju i chciało opiekować się dziećmi, to sąd mógłby dać im taką szansę, ale pod nadzorem kuratora. Ale jeśli sąd zdecydowałby, że pozbawi ich władzy rodzicielskiej, dzieci mogłyby trafić do pieczy zastępczej. Wtedy też rodzice biologiczni musieliby płacić alimenty. Co ważne, jeden z synów ma już 17 lat i będzie mógł się zaopiekować się wkrótce bratem. A to aspekt tej sytuacji, który działa na korzyść pary z Warszawy.