Disney znów wprawił w osłupienie. Tym razem poszło o kreatywność ws. wieku
"Księżniczka i żaba" to film z 2009 roku, który zachwycił widzów i krytyków. Został nakręcony w stylu klasycznych animacji, a także zaprezentował pierwszą w historii Disneya czarnoskórą księżniczkę - studio pokazało, że można stworzyć nową, fajną bohaterkę z własną historią bez przerabiania kultowych postaci.
Fabuła animacji jest oparta na powieści "The Frog Princess" E. D. Bakera, które z kolei inspirowane baśnią braci Grimm o "Żabim królu". Zaczyna się w Nowym Orleanie lat 20. ubiegłego wieku - czasach narodzin jazzu. Jej główną bohaterką jest Tiana.
Pracuje na dwa etaty, ale marzy o własnej restauracji. Pewnego razu spotyka gadającą żabę. Ta zapewnia ją, że jest księciem Naveenem i tylko pocałunek księżniczki może przywrócić mu ludzką postać. Gdy dziewczyna daje mu buziaka, sama zamienia się w żabę. Razem wyruszają w pełną przygód podróż, by cofnąć zły czar.
W aktorskiej "Księżniczce i żabie" ma zagrać Lupita Nyong’o.
W amerykańskich mediach pojawiła się nieoficjalna informacja o tym, że w aktorskiej wersji "Księżniczki i żaby" Tianę ma zagrać Lupita Nyong’o. Powołują się na wieści popularnego informatora Daniel Richtmana.
Aktorka zdobyła Oscara za rolę w filmie "Zniewolony. 12 Years a Slave", grała też m.in. w "Czarnej Panterze", "To my" i nowej trylogii "Gwiezdnych wojen". Talentu odmówić jej nie można, ale szkopuł w tym, że ma... 40 lat (choć zupełnie nie wygląda na swój wiek). Tymczasem Tiana w oryginalnej animacji miała 19 lat. Możliwe więc, że Disney zmieni fabułę filmu.
Dla niektórych stanowi to problem i zastanawiają się, dlaczego w filmach live-action Disneya nie mogą grać młode, mniej opatrzone aktorki (to akurat nie jest reguła vide "Mała syrenka"). Mniej więcej w tym samym czasie pojawiła się plotka, że Florence Pugh ("Midsommar", "Oppenheimer", "Czarna wdowa") miałaby zagrać Roszpunkę w aktorskiej "Zaplątanej". Powód wydaje się oczywisty: znane twarze przyciągną więcej widzów.
Disney w ostatnich latach taśmowo kręci wersje live-action animowanych klasyków. Powstały już m.in. "Piękna i Bestia", "Mulan", "Aladyn" z aktorami, a także "Król lew" z ultrarealistycznymi cyfrowymi kukłami. Niedawno wyszła też "Mała Syrenka" oraz "Piotruś Pan i Wendy", a w kolejce czekają "Vaiana" i "Lilo & Stitch".
Największe jednak kontrowersje wywołuje "Królewna Śnieżka". Tytułowa bohaterka nie będzie śnieżnobiała, bo zagra ją latynoska aktorka Rachel Zegler (urodziła się w Stanach, ale jej mama jest Kolumbijką, za to tata... Polakiem). Do tego zła królową, która zazdrości jej urody, będzie grana przez przepiękną Gal Gadot.
Nie będzie też krasnoludków, ale siedmioro postaci o różnym kolorze skóry, płci i wzroście (tylko jeden niskorosły aktor). Mają być dobrymi bandytami na kształt Robin Hooda. Fabuła też będzie kompletnie inna, bo Śnieżka nie będzie spała w oczekiwaniu na pocałunek księcia, ale sama zawalczy o siebie.