Liam Neeson mści się w filmach. Raz chciał zabić... naprawdę – i to był prawie koniec jego kariery
– Nie wiem, kim jesteś ani czego chcesz. Jeśli zależy ci na okupie, to nie mam pieniędzy. Mam natomiast bardzo specyficzne umiejętności, które nabyłem w trakcie swojej kariery. Umiejętności, które czynią mnie koszmarem dla takich jak ty. Jeśli teraz wypuścisz moją córkę i zakończymy sprawę. Nie będę cię szukał. Jeśli nie, znajdę cię i zabiję – powiedział przez telefon do porywaczy Bryan Mills, grany przez Liama Neesona w filmie "Uprowadzona".
Czas pokazał, że ta rola zdefiniowała na nowo karierę irlandzkiego aktora.
Neeson stał się znakiem rozpoznawczym dla kina akcja, dla ducha zemsty – przejmując tym samym to miejsce po Nicholasie Cage'u, który postanowił skupić się na projektach, gdzie może być jeszcze bardziej Nicholasem Cage'em. Dosłownie. 25 sierpnia do polskich kin wchodzi nowy film z Neesonem – "Ultimatum". Aktor wciela się w nim w biznesmena Matta Turnera, któremu ktoś podkłada bombę pod siedzenie w samochodzie i grozi, że ją zdetonuje, jeżeli Turner nie wykona poleceń zamachowca.
Wszystko wskazuje na to, że tym razem to tajemniczy antagonista ma jakiś zatarg z naszym bohaterem. Bardzo możliwe więc, że motyw zemsty wciąż pozostaje więc w grze.
Nie wszyscy pamiętają jednak o tym, że Neeson mścił się w swoich filmach już znacznie wcześniej, bo latach 90. ubiegłego wieku.
W 2019 roku natomiast wokół aktora wybuchła głośna afera, gdy w jednym z wywiadów przyznał się, że raz w życiu chciał dokonać też zemsty w prawdziwym życiu. Liczył wtedy na to, że wda się w bójkę z czarną osobą i ją zabije.
Człowiek mroku
Więcej o tej dramatycznej historii nieco później, na razie cofnijmy się jednak do 1990 roku. Za trzy lata świat zobaczy Neesona w słynnym i przejmującym obrazie Stevena Spielberga "Lista Schindlera". Wcieli się tam w postać historyczną, niemieckiego przedsiębiorcę, który ratował Żydów w trakcie II wojny światowej.
Za tę rolę zostanie nominowany do Oscara. Przegra. Statuetkę zgarnie wtedy Tom Hanks za rolę w filmie "Filadelfia". No ale to dopiero za trzy lata (licząc z rozdaniem Oscarów prawie cztery). Na razie jest 1990 i wychodzi z nim film "Darkman" Sama Raimiego, reżysera i współtwórcy kultowego "Martwego zła" (najnowszą odsłonę tego horroru fani mogą obecnie oglądać na HBO Max). Twarz Neesona jest tu albo pokryta brudnymi bandażami, albo upiornie wyglądającą charakteryzacją. W filmie gra Peytona Westlake'a, naukowca pracującego nad wynalezieniem sztucznej skóry dla osób z poparzeniami lub cierpiącymi na przewlekłe choroby. Jego bohater zostaje straszliwie oszpecony przez lokalnych gangsterów. Zostawiony na śmierć. Jednak on przeżywa – i poprzysięga zemstę.
Oczywiście jej dokonuje. Zło zostaje pokonane. Film będzie miał jeszcze dwie części, ale już bez jego udziału.
W 1995 roku Neeson znowu wciela się w autentyczną postać. W "Rob Royu" Michaela Caton-Jonesa gra Roberta Roya MacGregora – szkockiego banitę z XVIII wieku, który miał być nazywanym "szkockim Robin Hoodem".
W filmie mści się na markizie Archibaldzie Cunninghamie (w tej roli Tim Roth), sadyście i gwałcicielu, który skrzywdził żonę Roya. Postać Neesona ostatecznie dokonuje zemsty.
Rok później widzowie zobaczą go jeszcze w roli Michaela Collinsa, irlandzkiego rewolucjonisty. W połowie lat 00. odejdzie od postaci historycznych na rzecz fikcji – wcielając się w Qui-Gona Jinna, mistrza Jedi w "Zemście Sithów", trzeciej części "Gwiezdnych wojen".
Ciężkie czasy
Neeson urodził się 7 czerwca 1952 roku w Irlandii Północnej. Wychowywał się w bardzo religijnej rodzinie, dlatego też podobno otrzymał imię po lokalnym księdzu. Dość szybko zainteresował się boksem. Był duży i miał parę w rękach. Z czasem zdobył mistrzostwo Ulsteru w boksie amatorskim.
Dorastał w czasach "Kłopotów" (ang. "The Troubles"), czyli tak określanego konfliktu w Irlandii Północnej. W tamtym okresie miał doświadczyć śmierci kilku kolegów, którzy oddali swoje życie "dla sprawy".
W 2008 roku – już jako znany i liczący się aktor – wystąpił we wspomnianym wcześniej filmie "Uprowadzona". Zagrał tam byłego agenta CIA, któremu albańscy handlarze ludźmi porywają córkę.
Film zarobił ponad 226 milionów dolarów przy budżecie 25 milionów. Rok później Natasha Richardson, jego żona i matka dwójki jego dzieci, zginęła w tragicznym wypadku na nartach. Miała 45 lat. To popchnęło aktora w szpony pracoholizmu.
Podobno już kilka dni po tym, jak dowiedział się o śmierci ukochanej, był gotowy do pracy. To była jego ucieczka od dramatu, który go spotkał.
"Myślę, że przetrwałem to tylko dzięki ucieczce. Uciekłem w pracę. Słuchaj, ja naprawdę wiem, ile mam lat i że tylko jedna kontuzja ramienia dzieli mnie od utraty ról w takich filmach jak »Uprowadzona«. Dlatego wciąż trenuję i działam. Łatwo jest zaplanować dużo pracy. To się sprawdza. Tyle że to nie dotyczy żałoby – na to nie można się przygotować. Myślisz sobie, że popłaczesz i to w końcu minie. Robisz sobie taki plan. Tyle że on nigdy się nie sprawdza" – powiedział w rozmowie z magazynem "Esquire".
W 2009 roku Neeson wziął udział w trzech produkcjach. Rok później wystąpił już w siedmiu.
Od tamtej pory Neeson znacznie chętniej występuję w roli twardzieli, którzy niejako zostali przyparci do muru i muszą pokazać innym swoje "specyficzne umiejętności". Nie czarujmy się, staje się nowym Charlesem Bronsonem z "Życzenia śmierci".
Zemsta naprawdę
W 2019 roku media obiega szokująca wiadomość. Liam Neeson chciał kiedyś zabić człowieka. Mało tego, konkretnie chciał zabić czarnego mężczyznę. Czy to znaczy, że aktor jest potencjalnie niebezpiecznym rasistą? Niekoniecznie.
"Co ty, ku*wa, wyprawiasz?" – takie pytanie miał sobie zadać Liam Neeson po tym, jak przed laty szukał zwady z jakimś czarnym mężczyzną. Skąd u niego pojawiła się tak duża agresja?
Aktor zdradził w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "The Independent", że lata temu bliska mu osoba została zgwałcona przez czarnego mężczyznę. Aktor miał wtedy nadzieję, że uda mu się pomścić tę krzywdę.
"Chodziłem po okolicy z pałką, mając nadzieję, że ktoś do mnie podejdzie – wstyd mi to mówić – i robiłem to może przez tydzień, licząc na to, że jakiś »czarny drań« wyjdzie z pubu i coś do mnie powie. Tylko po to, bym... mógł go zabić" – wspominał aktor cytowany przez "The Guardian".
Warto podkreślić, że to wyznanie Neesona sprawiało bardziej wrażenie spowiedzi, potrzeby zrzucenia z siebie ogromnego ciężaru winy. Rozmawiający z nim wtedy dziennikarz potwierdził, że aktor był świadomy słów, które wypowiada.
"To było straszne, straszne, kiedy o tym pomyślę. Nigdy się do tego nie przyznałem, a teraz mówię o tym dziennikarzowi. Mój Boże" – dodał wtedy aktor, przyznając, że ta sytuacja wiele go nauczyła w życiu.
Cancel Liam?
Wyznanie irlandzkiego aktora wywołało oczywiście konsternację wśród opinii publicznej. W marcu 2019 roku magazyn "NME" poinformował, że Uniwersytet Queens w Belfaście miał usunąć nazwisko Neesona ze swoich broszur – aktor uczył tam kiedyż fizyki i informatyki.
Natomiast Elliot Page (wtedy jeszcze Ellen Page) stwierdził, że Liam Neeson jest "pie*dolonym rasistą". Jego sytuacji nie pomagał fakt, że rok wcześniej aktor stwierdził, że chociaż ruch #metoo jest czymś dobrym, to dostrzega w nim też coś na kształt "polowania na czarownice".
Na korzyść aktora z pewnością działa natomiast wypowiedź Violi Davis, czarnej aktorki występującej u boku Neesona w filmie "Wdowy" w 2018 roku.
– Mam ciemny kolor skóry, mam 53 lata, mam na głowie swoją naturalną fryzurę i jestem w łóżku z Liamem Neesonem. On nie jest właścicielem niewolników, a ja nie jestem prostytutką. Jesteśmy po prostu kochającą się parą. Nigdy wcześniej tego nie widziałam – powiedziała aktorka, znana też m.in. z filmu "Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży".
Sam aktor odniósł się do tego najprościej, jak mógł. Po prostu powiedział, że nie jest rasistą i zareagowałby dokładnie w ten sam sposób, niezależnie od koloru skóry napastnika. Chodziło mu wtedy po prostu o zemstę.
Jednocześnie aktor dodał jedną bardzo ważną rzecz, która najwyraźniej umknęła części komentujących i niektórym mediom szukającym skandalu – wspomniana sytuacja miała miejsce blisko 40 lat temu.
Liam Neeson ma obecnie 71 lat. Wciąż dzieli go tylko jedna kontuzja ramienia od tego, by przestał występować w filmach akcji.