Poseł PiS wręczył księdzu czek na mszy. Oto przedwyborczy cyrk partii Kaczyńskiego
- Politycy PiS rozdają czeki, m.in. parafiom, które otrzymały dotacje w ramach rządowego programu odbudowy zabytków.
- Przekazują też czeki, którymi PiS ma wspomagać samorządy
- – To kolejna wyborcza akcja propagandowa – komentują lokalni politycy.
W połowie sierpnia minister Piotr Gliński i wiceminister Marcin Horała przekazali czek na 1,3 mln zł Siostrom Zmartwychwstania Pańskiego. Z tej okazji mieli konferencję prasową na terenie klasztoru w Wejherowie, na której wystąpili razem z siostrami.
– W ciągu ostatnich ośmiu lat zwiększyliśmy możliwości wsparcia z budżetu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego prawie trzykrotnie, ale to wciąż za mało. Dlatego w tym roku realizujemy Rządowy Program Odbudowy Zabytków, który opiewa na ponad 3 mld zł – zachwalał Gliński.
Kampania w kościele? Podobne obrazy spływają z innych części kraju. Tak PiS, tuż przed wyborami, realizuje w praktyce swój program, który niektórzy okrzyknęli "Kapliczka Plus".
Przypomnijmy, w ramach rządowego Programu Odbudowy Zabytków, którego wyniki ogłoszono w lipcu, ogromna część pieniędzy została przeznaczona m.in. na renowację kościołów i kaplic.
Wręczanie czeków w czasie przedwyborczym jawi się teraz niczym druga odsłona tego programu.
O czekach w ogłoszeniach duszpasterskich
– To kolejna wyborcza akcja propagandowa, która pozwala im na kolejne kroki, żeby uświadomić ludzi w nierealnych sytuacjach. Zbliżanie się do Kościoła jest jak miód dla pszczół, żeby twardy elektorat jeszcze bardzo utwierdzony był w tym, że oni robią dobrze. Sam jestem za rozdziałem Kościoła i polityki. Jestem jednym z tych, którzy promowali sprawę pomocy dla Kościoła np. w remontach. Ale nie w taki sposób, gdy dostaje się czeki bez pokrycia – reaguje Marek Hiliński, wiceprzewodniczący Rady Miasta w Zgierzu.
W jego regionie lokalny poseł PiS Marek Matuszewski przekazał kościołowi już niejeden czek. A w Giecznie zrobił to nawet podczas mszy świętej, czym pochwaliła się sama parafia Wszystkich Świętych
Inni? Na przykład poseł Jacek Kurzępa przekazał czek w wysokości 3 430 000 zł na ręce proboszcza Parafii WNMP. Wiceminister Karol Rabenda wręczył czek na ponad 122 tys. zł proboszczowi parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w gminie Sadlinki.
Czekami chwalą się i politycy PiS, ale też sami księża, a informacja o milionach od rządu pojawia się nawet w ogłoszeniach duszpasterskich.
"W poniedziałek odebrałem promesę na kwotę 300 000 zł, którą w imieniu Premiera Morawieckiego wręczyła Pani Poseł Ewa Kozanecka. Promesa wywieszona jest w gablocie na zewnątrz kościoła" – ogłosił proboszcz parafii pw. św. Wita w Słupach.
Albo parafia pw. Św. Barbary w Lalkowach: "W piątek Wiceminister Aktywów Państwowych p. Karol Rabenda, w towarzystwie Wójt Gminy Smętowo Granicznej p. Anity Galant, wręczył naszej parafii czek inwestycyjny z Rządowego Programu Odbudowy Zabytków, jaki jest przeznaczony na remont i przebudowę nawierzchni utwardzanych wraz z rewaloryzacją zieleni wokół kościoła w Lalkowach. Serdecznie dziękujemy!".
Co ludzie na to? – Z twardym elektoratem nie ma co dyskutować. Czarne będzie białe i ma być białe. Ale ludzie psioczą. Niejednokrotnie słyszę, że każdy się boi. Że potrzeba będzie wielu pokoleń, żeby naprawić podział w społeczeństwie – odpowiada ogólnie Marek Hiliński.
Kto pierwszy wręczy czek
Oczywiście nie pierwszy raz Facebook zalewają zdjęcia polityków PiS, którzy jeżdżą po kraju i chwalą się, jak wręczają wielotysięczne lub wielomilionowe promesy na różne cele. Ale teraz mamy przed sobą wybory. Jest inflacja, Polakom wcale nie żyje się lepiej. A oni z tymi kartonami są jak w przedwyborczym transie.
Wychodzi nawet na to, że rywalizują również między sobą.
Przykład? Kuriozalna sytuacja z Poznania, gdzie – jak donosi poznańska "Wyborcza" – wiceminister Jadwiga Emilewicz skradła show minister zdrowia Katarzynie Sójce i jako pierwsza przyjechała z czekiem na budowę Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, wręczając go za jej plecami.
Podobno minister była zaskoczona, a "Kancelaria Premiera nie poinformowała jej o wizycie Emilewicz, bo premierowi było obojętne, kto wręczy czek".
Ale politykom PiS, walczącym o sejmowe stołki, najwyraźniej obojętne to nie jest. Niektórzy nawet zamieszczają na czekach swoje nazwiska, co podobno innym niekoniecznie się podoba.
Przykład posłanki Ewy Kozaneckiej z Kujaw, opisany przez lokalny portal: "Nieoficjalnie dowiadujemy się, że ta sprawa jest przedmiotem sporu między bydgoskimi parlamentarzystami Prawa i Sprawiedliwości, bowiem traktowane jest to jako nierówna gra. Posłanka przywożąca "czeki", na których znajduje się jej podpis, może być odbierana przez niektórych wręcz jako osoba, która te środki dla danego samorządu załatwiła".
Pytanie, czy takie czeki mają pokrycie, czy są tylko zwykłym kawałkiem tektury?
– Każdy może z takim kartonem wyjść i powiedzieć: daję ci pieniądze. Oni mają pełnię władzy, mają większą kartę przetargową, więc je rozdają. Ale to tylko przekazanie cegiełki. Czy to rybka na wędce? Na zasadzie: na razie dajemy ci wędkę, ale co z rybką, to jeszcze nie do końca wiadomo? Czek jest przekazywany, ale co dalej? Nie wiem, czy one mają pokrycie. Uważam, że to chwyt marketingowy, który rozgrywa się pod przykrywką kampanii i którym w jakiś sposób chcą przekupić ludzi. Zdecydujemy przy urnach 15 października – ocenia Małgorzata Woźniak, poznańska radna KO.
Uważa, że pieniądze na budowę szpitala są potrzebne: – Ale jeśli przyznaje się je przed kampanią, a nie wcześniej, to jest to słabe. Właśnie teraz pieniądze się znalazły? Najwyraźniej gdzieś zostały poprzesuwane. To jest umiejętna gra.
PiS wie, co robi? Pod postami włodarzy w różnych częściach Polski znajdziecie i gratulacje, i brawa, i podziękowania. Wazeliniarstwa też nie brakuje, np.: "Jest Pan dobrym Posłem, który o nas pamięta, dziękuję za wręczenie czeków gminie Pińczów".
Ale ludzi, którzy myślą inaczej, także nie brakuje.
"Dla mnie to poniżej pasa"
– To rozdawnictwo przedwyborcze, tylko po to, żeby kupić sobie głosy. W moim przekonaniu to jawna próba "kupowania" głosów w legalny sposób. Gdy ludzie zaczynają już widzieć, jak wyglądało 8 lat rządzenia PiS, to tonący brzytwy się chwyta. Dla mnie to poniżej pasa – reaguje w rozmowie z naTemat Mateusz Kazimierczak z miasta Ścinawa na Dolnym Śląsku, które w sierpniu dostało ponad 2 mln dodatkowych środków od rządu.
Do miasta przyjechał wtedy sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Krzysztof Kubów i przywiózł ze sobą czek. A gmina ogłosiła, że to "forma rekompensaty dla jednostek samorządu terytorialnego, w związku z wcześniejszą decyzją władz o zmniejszeniu stawki podatku PIT".
Kuriozum? Przypomnijmy, to PiS obniżył PIT, co znacznie ograniczyło dochody samorządów w całej Polsce. Przez politykę rządu nie docierają też do nich miliony zamrożone z KPO. Muszą łatać dziury w swoich budżetach.
2 sierpnia Mateusz Morawiecki jednak ogłosił: "Wspieramy samorządy! Do wsi, miast i miasteczek trafi 14 mld zł". Zapowiedziano, że to uzupełnienie subwencji ogólnej, a gminy, powiaty i miasta same mają zdecydować, na co przeznaczą te pieniądze.
"Typowe zagrania PiS. Zabierają więcej bez rozgłosu, a oddają mniej, mówiąc, że są wspaniali... Propaganda i cynizm ze strony władzy tak bije po oczach, że głowa mała" – skomentował to nasz rozmówca.
– Z naszych prywatnych pieniędzy próbują łatać dziury, które powstały przez ich politykę. Jeśli chcą pomóc samorządom, to w drodze ustawy niech zrobią lepsze finansowanie samorządów. A nie na zasadzie jednorazowego rozdawnictwa, czy wtedy jak zbliżają się wybory – uważa Mateusz Kazimierczak.
I tak po 2 sierpnia posłowie PiS znów z promesami ruszyli w Polskę. Na przykład poseł Michał Cieślak wręczył czek na ponad 4 mln zł w Pińczowie. Poseł RP Kazimierz Gwiazdowski – czeki na 15 mln dla gmin w powiecie kolneńskim.
– Każdy mógłby coś takiego przywieźć. Poza tym wątpliwości budzi to, że to nie są pieniądze, tylko promesy. Czyli na zasadzie: jak będziemy mieli pieniądze i wygramy wybory, to możemy wam to dać. I tylko czekać, aż zaraz będzie retoryka: obiecaliśmy, damy, ale po pierwsze musimy wygrać. Co innego, gdyby przyszli z teczką pieniędzy. Choć i tak uważam, że mieli cztery lata na pracę, a nie przez ostatnie pół roku jeździć po wszystkich powiatach i gminach pieniędzy i rozdawać czeki – uważa Mateusz Kazimierczak.
W Ścinawie, jak uważa, te 2 mln nie pomogą, bo dwa miesiące temu gmina wzięła kredyt: – Zastawiła stadion, bibliotekę, centrum kultury i budynek ZGK. Z informacji, jakie udało się pozyskać, są to pieniądze na obsługę długu. Ścinawa ma budżet ok. 50 mln rocznie, a zadłużenie sięga ok. 80 mln zł.
Takie refleksje są zapewne w niejednej gminie w Polsce. Jak i takie, że ludzie się budzą.
– W tym roku bardzo dużo osób z chęcią podpisuje listy KO. Widać, jaka jest reakcja na rządzących, a jaka na KO. 4 lata temu chcieli nas pogonić. A teraz gratulują, klaszczą. Jest zupełnie inna reakcja ludzi. Nie ma już krzykaczy, bojowników. To widać w małych miejscowościach na Dolnym Śląsku – mówi nasz rozmówca.
Czytaj także: https://natemat.pl/500630,rzadowe-dotacje-na-zabytki-tak-pis-wsparl-glownie-koscioly-i-kapliczki