Morderstwo dwójki dzieci w Opolu. Ich rodzinę już wcześniej spotkała inna tragedia

redakcja naTemat.pl
30 sierpnia 2023, 20:40 • 1 minuta czytania
We wtorek po południu opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o śmierci dwóch dzieci: 3-latka i 4-latki w Opolu-Czarnowąsach. W środę nieoficjalnie podano, że zostały one zamordowane. Teraz "Fakt" podaje, że rodzina tych dzieci już wcześniej przeżyła inną tragedię.
Nowe fakty ws. rodziny zmarłych 3-latka i 4-latki z Opola. Fot. Andrzej Zbraniecki/East News

Przypomnijmy, że do tragicznych wydarzeń doszło w Opolu-Czarnowąsach we wtorek po południu. Policja nie chce zdradzić szczegółów, ale według nieoficjalnych informacji, przed godziną 17:00 w jednym z mieszkań dziadkowie mieli znaleźć na podłodze zwłoki swoich dwojga wnucząt: 4-letniej dziewczynki i o rok młodszego chłopca.


Dzieci miały rany cięte gardła. Obok ciał miała leżeć z licznymi ranami kłutymi ich 34-letnia matka. Kobietę przewieziono do szpitala. Wszystko ma wskazywać na to, że to kobieta dokonała zabójstwa dzieci, a następnie sama próbowała popełnić samobójstwo – podawało we wtorek radio RMF FM.

Służby zabezpieczyły nóż do cięcia tapet. Jak ustaliło RMF FM, ojciec dzieci przebywał w tym czasie w pracy. W mieszkaniu nie było też ich 9-letniej córki. Nieoficjalnie wiadomo, że w ciągu ostatnich trzech lat nie odnotowano interwencji pod tym adresem.

Inna tragedia w tej rodzinie

Według ustaleń "Faktu" to nie jedyna tragedia, która dotknęła tę rodzinę na przestrzeni ostatnich lat. Niecałe półtora roku temu spłonął jej dom, a wraz z nim cały dorobek jej życia.

– Usłyszałam takie bum. To nie był duży wybuch, ale hałas. Poszłam do męża i mówię, że jest pełno dymu. On wyszedł i zaraz jak wrócił do domu, to wrócił ze strażakiem, który nas od razu ewakuował. Zapaliło się u sąsiadki, która miała opiekuna prawnego, bo nie była w pełni władz umysłowych –relacjonowała Radiu Opole kobieta.

Budynek nie nadawał się do zamieszkania, więc rodzina musiała przenieść się do lokalu zastępczego zagwarantowanego przez MOPR.

– Rodzina została zupełnie bez niczego, wyszła w tym, w czym stała. Są to ludzie bardzo pokorni i wspaniali. Nie prosili o żadną pomoc, ale my zareagowaliśmy od razu i rozpoczęliśmy zbiórkę. Nasza szkoła mieści się niedaleko i widząc zadymione ulice, sprawdziliśmy, kto mieszka w tym budynku i okazało się, że jest to rodzina naszej uczennicy – opowiadała z kolei "Gazecie Wyborczej" dyrektorka lokalnej podstawówki.

Szefowa MOPR przekazała, że rodzina opuściła lokal zastępczy kilka miesięcy temu. Sprawę śmierci 3-latka i 4-latki bada prokuratura.

Czytaj także: https://natemat.pl/507712,opole-czarnowa-smierc-dwoch-dzieci-nieoficjalnie-mialy-byc-zamordowane