Tak Ukraińcy unikają poboru. Korupcja coraz większym problemem w walce z Rosją

Maciej Karcz
31 sierpnia 2023, 06:26 • 1 minuta czytania
Ukraina planuje w niedługim czasie zwiększyć mobilizację, by móc skuteczniej walczyć na froncie z Rosją. Pobór kolejnych obywateli skutecznie utrudnia jednak korupcja. Wielu Ukraińców, by nie trafić do armii płaci wysokie łapówki. Media donoszą, że szefowie komisji wojskowych mogą dostawać nawet kilkanaście tysięcy dolarów od jednej osoby.
Dalsza mobilizacja w Ukrainie może mieć problemy z powodu korupcji. Zełenski zabiera głos Fot. AP/Associated Press/East News

Od chwili rozpoczęcia rosyjskiej agresji w Ukrainie trwa mobilizacja mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat, jednak nie wszystkich. Do poboru do wojska nie są przewidziane osoby o złym stanie zdrowia, trudnej sytuacji rodzinnej, prowadzące działalność niezbędną dla prawidłowego funkcjonowania gospodarki lub studenci.


Ołeksij Daniłow, szef Ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony przekonywał w niedawnym wywiadzie dla "Ukraińskiego Radia", że mobilizacja do sił zbrojnych "ani na moment nie ustawała" i nie należy podnosić w tej sprawie alarmu, bowiem wszystko przebiega zgodnie z planem. Daniłow dodał również, że uchwalony na początku wojny plan poboru nie został jeszcze w pełni wykonany, co wskazuje na to, że nie ma potrzeby wcielania do armii kolejnych osób.

Podobną opinię w tej sprawie wyraził tamtejszy minister obrony Ołeksij Reznikow. – Nie mogę powiedzieć, że dzisiaj mamy krytyczną sytuację i musimy zwiększać liczbę mobilizowanych – powiedział niedawno na konferencji prasowej.

Kijów planuje kolejny pobór, ale mobilizację utrudnia korupcja w Ukrainie

Innego zdania jest natomiast Wołodymyr Zełenski, który jako prezydent Ukrainy bezpośrednio nadzoruje działania wojska. Minionej środy prezydent Ukrainy podczas publicznego wystąpienia został zapytany, czy niebawem wszyscy mężczyźni, bez żadnych wyjątków będą służyć w armii.

– Szczerze mówiąc, wojskowi zwrócili się do mnie, aby umożliwić szerzej zakrojoną mobilizację. Nic więcej nie mogę na razie powiedzieć – przekazał Zełenski.

Problem jednak w tym, że zwiększona mobilizacja może być znacznie utrudniona poprzez korupcję, która ma miejsce już na najniższym szczeblu komisji wojskowej. Zarówno ukraińskie, jak i zachodnie media – w tym polska "Gazeta Wyborcza" – informują, że osoby je prowadzące często przyjmują łapówki w zamian za odroczenie lub całkowite zwolnienie ze służby.

Samo ukraińskie Państwowe Biuro Śledcze otwarcie podało, że w zależności od regionu, w którym znajduje komisja, "cennik" wahał się od 3 do nawet 10 tys. dolarów za uniknięcie poboru.

Jak informowaliśmy w naTemat, w ostatnich dniach na jaw wyszły także dwie inne afery korupcyjne w Ukrainie. Jedna dotyczy dostarczenia z Turcji po zawyżonej cenie kurtek letnich zamiast zimowych, z kolei druga związana jest z niezrealizowaniem całości dostaw amunicji artyleryjskiej przez polskiego pośrednika.

Reagując na serię skandali korupcyjnych Zełenski wystąpił z inicjatywą zrównania w prawie korupcji właśnie ze zdradą stanu. – Ustawodawcy otrzymają moje propozycje dotyczące uznania korupcji za zdradę państwa w czasie stanu wojennego – oznajmił. Jeśli spełniłaby się deklaracja prezydenta, karą za korupcję byłoby od 12 do 15 lat pozbawienia wolności, konfiskata mienia i brak możliwości skrócenia kary.

Taki ruch ze strony prezydenta Ukrainy budzi jednak obawy ekspertów, że zamiast karania faktycznych zdrajców Zełenski będzie chciał w ten sposób eliminować politycznych rywali.