Elijah Wood, Daniel Radcliffe, Christina Ricci i inni. Grają od dziecka, wyrośli na fajnych ludzi

Paweł Mączewski
16 września 2023, 19:55 • 1 minuta czytania
Nie mają na koncie żadnych afer, tylko udane filmy i seriale. Swoje kariery zaczynali już jako małe dzieci, jednak Hollywood ich nie zmieniło. Oto dziecięcy aktorzy i aktorki, którzy wyrośli na fajnych dorosłych.
Fot. od lewej: Elijah Wood (źr. Jordan Strauss/Invision/East News), Christina Ricci (źr. Rex Features/East News), Daniel Radcliffe (źr. Rex Features/East News)

Hollywood cechuje wiele prawidłowości. Na przykład sequele wcale nie muszą być dobre i potrzebne, jeżeli dany tytuł wciąż zarabia na siebie pieniądze. Inne standardy piękna dotyczą starzejących się aktorów niż aktorek. Scenarzyści i twórcy filmowi zarabiają tak źle, że aż muszą strajkować na ulicach, by domagać się lepszego traktowania. Natomiast dziecięce gwiazdy w końcu dorastają i tworzą wokół siebie jakieś kontrowersje, które na zawsze grzebią ich "niewinny wizerunek" w oczach społeczeństwa. Czasami są to narkotyki, czasami zatargi z prawem lub inne symptomy burzliwego życia prywatnego, które przykuwają uwagę żądnych sensacji tabloidów. Na myśl przychodzą tu losy m.in. Lindsay Lohan ("Wredne dziewczyny") czy Edwarda Furlonga ("Terminator 2: Dzień sądu") – na szczęście w obu tych przypadkach dorośli już aktorzy potrafili wyjść na prostą (nawet jeżeli nie udało się już odbudować wcześniejszego statusu ich karier). Najgłośniejszą historią tego typu wciąż jednak pozostaje chyba przypadek Macaulaya Culkina – człowieka, którego dziecięca twarz stała się symbolem Bożego Narodzenia (zaraz obok św. Mikołaja). W 2004 roku media na świecie obiegło zdjęcie Macaulaya Culkina, jakie zrobiono mu na komisariacie po jego aresztowaniu. Młodociany aktor został zatrzymany pod zarzutem nielegalnego posiadania leków psychotropowych oraz marihuany. Miał wtedy 24 lata. Dziewięć lat po tym, jak w wieku 15 lat pozwał rodziców, przez co odsunięto ich od zarządzania jego majątkiem. "Rozstanie" z rodzicami było konsekwencją jego zrujnowanego dzieciństwa.


"Ojciec nigdy nie pytał mnie, czy mam ochotę w czymś zagrać albo co myślę o scenariuszu. [...] Kiedy miałem 12 lat, przestałem rozumieć, co to znaczy normalne życie. Wiedziałem tylko, że moje takie nie jest" – mówił po latach Culkin, cytowany przez magazyn Viva.

Zajęło mu trochę czasu, by wyjść na prostą, ale obecnie wszystko wskazuje na to, że Macaulay ma się naprawdę całkiem nieźle i pokonał swoje demony. Jakiś czas temu wystąpił w reklamie parodiującej "Kevina samego w domu", okazjonalnie pojawiał się na undergroundowych galach wrestlingu, który lubi i dla żartu zmienił swoje imię i nazwisko. Dlatego Macaulay Culkin to właściwie teraz Macaulay Macaulay Culkin Culkin.

No i co ważne: wydaje się teraz naprawdę spoko ziomkiem, z którym chciałoby się spędzić miło czas.

Jednak kontrowersje, inby i problemy z prawem nie muszą być wcale wpisane w życiorys młodocianych artystów. Nawet jeżeli od najmłodszych lat jest się poddawani ocenie i rywalizacji na deskach teatru, sceny, czy przed kamerą.

W Hollywood nie brakuje też osób, które zaczynały swoje kariery w bardzo młodym wieku i – przynajmniej do momentu pisania tego tekstu – nie doczekały się jeszcze żadnej "łamiącej karierę" historii z ich udziałem.

Dobrym tego przykładem jest chociażby Ryan Gosling, który swoje pierwsze kroki na scenie stawiał już w wieku 11 lat. W sieci można znaleźć nagranie z 1991 roku, na którym przyszły "Ken" tańczy i śpiewa.

W opisie filmiku widnieje informacja, że taśma pochodzi z prywatnej kolekcji osoby, która nagrała ten występ. "To Ryan Gosling na mormońskim konkursie talentów pod koniec 1991 roku ze swoją siostrą Mandi" – czytamy w opisie. "To było, zanim trafił do Klubu Myszki Miki. Moja rodzina i ja byliśmy tam wtedy i wszystko sfilmowaliśmy. Kilka lat później znaleźliśmy ten pokryty kurzem film w naszym garażu, więc wrzuciliśmy go na YouTube!".

Gosling udowodnił w granych przez siebie rolach, że równie dobrze odnajduje się w komediowych segmentach (jak np. w "Barbie"), ale jest też świetnym aktorem dramatycznym (jak wtedy, gdy wcielił się w rolę neo-nazistowskiego Żyda w "Fanatyku"). Prywatnie zaś sprawia wrażenie osobę z całkiem sporym poczuciem humoru.

Jednocześnie Gosling pokazał też przy okazji rozdawania autografów na ulicy, że wciąż potrafi zachować swój coolness – nawet w sytuacji, gdy ma do czynienia z natarczywym fanem chcącym wyciągnąć od niego podpis. Miło.

Natomiast jeżeli już jesteśmy przy byciu miłym – warto wspomnieć o tym, za jak fajną osobę uchodzi Elijah Wood. Już w 2014 roku brytyjski "ES Magazine" pytał w tytule swojego tekstu "The good guy: is Elijah Wood the nicest man in Hollywood?" ("Dobry facet: czy Elijah Wood jest najmilszą osobą w Hollywood?"), by w 2021 roku magazyn "Vulture" domknął tę kwestię swoim tekstem "Elijah Wood Is Just a Really Nice Guy, Honestly" ("Elijah Wood to naprawdę miły facet, szczerze").

Pomimo upływu lat Wood wciąż jest kojarzony przez wiele osób głównie z jego rolą w słynnym dziele Petera Jacksona "Władca pierścieni" – wcielił się tam w postać Frodo. I to właśnie z tamtego okresu pochodzi jeden ze śmieszniejszych nagrań z udziałem Wooda.

Przy okazji promocji "Powrotu króla" (trzeciej części kinowej trylogii na podstawie powieści J.R.R. Tolkiena) Dominic Monaghan, który w filmach wcielił się w postać Meriadoka "Merry'ego" Brandybucka, postanowił wkręcić przez telefon Wooda, że jest niemieckim dziennikarzem.

Efektem tego były pytania typu: "Czy kiedykolwiek nosił pan peruki? Czy teraz nosi pan peruki? Czy zamierza pan nosić peruki? Kiedy będzie pan nosił peruki?". Wood trzymał się dzielnie w trakcie tej rozmowy, chociaż w pewnym momencie nie dał już rady...

Warto w tym miejscu jeszcze wspomnieć, że pierwsza rola, w której młody Elijah Wood został wymieniony w napisach końcowych, pochodzi z 1986 roku – wystąpił w "Powrocie do przyszłości II" jako Video Game Boy. Miał wtedy osiem lat.

Wczesnym debiutem (i to nie byle jakim) na dużym ekranie może poszczycić się też Christina Ricci, która w wieku dziewięciu lat wystąpiła u boku Cher, Boba Hoskinsa i Winony Ryder w filmie "Syreny" w 1990 roku.

Rok później Ricci zagrała rolę, z którą miała być kojarzona przez resztę jej późniejszej kariery. Mowa oczywiści o wcieleniu się w Wednesday Adams w fantastycznej ekranizacji "Rodziny Adamsów" Barry'ego Sonnenfelda z 1991 roku. Natomiast dwa lata później pojawiła się w bezpośredniej kontynuacji "Addams Family Values".

Chociaż Christina Ricci ma na swoim koncie występy w takich filmach jak "Jeździec bez głowy" Tima Burtona czy słynnym "Monster" Patty Jenkins, serwis looper.com zastanawiał się w 2022 roku, dlaczego "pomimo braku skandali czy historii z jakimikolwiek uzależnieniami, Ricci nie dostaje już tak wielu angaży".

Jako jeden z powodów wymieniono wtedy tzw. przekleństwo kultowej postaci. "Pomimo bycia dorosłą kobietą, Ricci nadal jest najbardziej kojarzona ze swoją rolą jedynej córki Morticii i Gomez – i dla niektórych ludzi, bez względu na to, ile wspaniałych ról jeszcze zagra, na zawsze pozostanie tym małym ciemnowłosym wyrzutkiem, Wednesday Addams" – można było przeczytać wtedy we wspomnianym tekście "Why Hollywood Won't Cast Christina Ricci Anymore".

Dlatego też występ Ricci w netfliksowym serialu "Wednesday" – ale w już zupełnie innej roli – można potraktować za samoświadome domknięcie jej historii z tą postacią.

Można śmiało powiedzieć, że bycie kojarzoną tylko z jedną rolą spotkało także Emmę Watson. Przez wiele osób ta brytyjska aktorka z pewnością wciąż jest kojarzona głównie z jej rolą Hermiony Granger z serii filmów o Harrym Potterze.

Watson ma oczywiście na swoim koncie także inne, zapadające w pamięć rolę – jak chociażby Meg March w "Małych kobietkach" Grety Gerwig lub Belle z fabularnej wersji disneyowskiej "Pięknej i Bestii" Bilal Condona. Jednak o Watson jest też głośno za sprawą jej działalności społecznej.

Jak pisał "Wprost": "Emma Watson zainaugurowała m.in. akcję HeForShe pod patronatem Organizacji Narodów Zjednoczonych w 2014 roku, która promowała wkład mężczyzn w walkę o równouprawnienie. Aktorka została wówczas zarazem ambasadorką dobrej woli ONZ na rzecz Równości Płci i Wzmocnienia Kobiet". Aktorka wspiera też walkę ze zmianą klimatu oraz ruch antyrasistowski "Black Lives Matter".

Pisząc o Emmie Watson nie sposób nie sposób jednak nie wspomnieć o jej dawnym koledze z planu zdjęciowego – Danielu Radcliffie.

W 2001 roku do kin wszedł pierwszy z serii filmów o przygodach młodocianego czarodzieja "Harry Potter i Kamień Filozoficzny". Miał wtedy 12 lat. Z wiekiem zaczął występować w skrajnie różnych rolach – czy to grając... zwłoki w "Człowieku scyzoryku", czy w kolesia z pistoletami przymocowanymi na stałe do dłoni w "Guns Akimbo".

Jeden z popularniejszych komentarzy (13 tysięcy polubień) pod zwiastunem tego drugiego filmu brzmi: "Kocham to, jak Daniel Radcliffe stał się bogaty i sławny dzięki filmom o Harrym Potterze, a teraz robi tylko filmy, w których ma ręce przytwierdzone do broni lub jest pierdzącym trupem; co za legenda".

Co jednak ważniejsze – Daniel wydaje się naprawdę miłym kolesiem, co zresztą zauważyły już zagraniczne media, nazywając go m.in. "najmilszą osobą w Hollywood".

Czytaj także: https://natemat.pl/500273,lady-gaga-tom-hardy-i-iggy-pop-muzycy-ktorzy-okazali-sie-super-aktorami