"Żaden minister obrony na świecie by się na to nie zdobył". Generał miażdży akcję Błaszczaka

Katarzyna Zuchowicz
18 września 2023, 20:05 • 1 minuta czytania
– Bardzo źle to wygląda. To poniżej wszelakiego poziomu. Póki co minister Błaszczak pokazał małe fragmenty dokumentu, pewnie wybrane celowo na potrzeby kampanii wyborczej. Mam nadzieję, że nie opublikuje i nie ujawni całego planu, bo to byłaby kompletna tragedia – komentuje w rozmowie z naTemat gen. Stanisław Koziej. Za ujawnienie tajnych dokumentów w spocie PiS na szefa MON lecą gromy.
Mariusz Błaszczak odtajnił Plan Warta. Rzecznik zapowiedział złożenie wniosku o ukaranie ministra obrony narodowej. Fot. Adam Jankowski/Polska Press/East News

Akcja Mariusza Błaszczaka spotkała się z gigantyczną lawiną krytyki. Działaniem ministra obrony narodowej są zszokowani politycy opozycji, byli wojskowi, ale też zwykli ludzie.


– Żaden minister obrony narodowej na świecie by się na coś takiego nie zdobył – komentuje w rozmowie z naTemat gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Jak mówi, nie pamięta takiego przypadku za granicą, żeby tajne dokumenty ujawniał sam minister danego kraju.

– W świecie pojawiają się różne wycieki dokumentów tajnych, ale one nie są publikowane i rozprzestrzeniane przez ministrów, tylko są to wycieki medialne, gdy informacje są zdobyte przez dziennikarzy albo przez tajne służby wywiadowcze. Mieliśmy sporo sytuacji tego typu na świecie. Informacje tajne trafiają w ten sposób do obiegu publicznego, choć nie powinny, i szkodzą interesom poszczególnych państw. Ale ja sobie nigdzie nie przypominam, aby rozpowszechniaczem tego typu informacji był sam minister czy inny urzędnik rządowy, który robi to oficjalnie i publicznie – mówi gen. Koziej.

Co Błaszczak pokazał w spocie PiS

W Polsce to minister obrony narodowej ujawnił odtajniony dokument z czasów rządów Platformy Obywatelskiej, aby uderzyć w swoich politycznych przeciwników. W ten sposób chciał przekonać swoich wyborców, że tylko jego partia może zagwarantować bezpieczeństwo.

Rząd Tuska, w razie wojny był gotowy oddać połowę Polski – oświadczył, po czym pokazał "dowód".

– Plan użycia Sił Zbrojnych, zatwierdzony przez ówczesnego szefa MON Klicha zakładał, że samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie dwa tygodnie, a po siedmiu dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły – oznajmił szef MON.

Błaszczak dodał, że pokazane w nagraniu dokumenty "dobitnie pokazują, że Lublin, Rzeszów i Łomża mogły być polską Buczą". Powołał się przy tym na słowa gen. Mirosława Różańskiego, dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych w latach 2015–2016.

Na spot z przerażeniem zareagowali byli wojskowi. Komentując sprawę, mówili w mediach o podważeniu zaufania u sojuszników, a nawet o zdradzie i o tym, że dla wywiadu rosyjskiego to złoto.

Politycy PO uważają wręcz, że za ujawnienie tak strategicznych dokumentów na potrzeby kampanii wyborczej Mariusz Błaszczak powinien stanąć przed Trybunałem Stanu.

Mówił o tym w Radiu Zet rzecznik PO Jan Grabiec, który zapowiedział złożenie wniosku o ukaranie szefa MON.

– Posługiwanie się dokumentami, które powstają w porozumieniu z NATO, stawia Polskę dziś jako kraj kompletnie niewiarygodny – mówił Jan Grabiec. – Jak można wewnętrzne dokumenty obronne ujawniać w ramach kampanii?! Za chwilę ujawni dokumenty, które przesłało do nas NATO? – pytał w radiu Zet.

Gen. Koziej: Odtajnienie w kampanii jest rzeczą karygodną

– Bardzo źle to wygląda. To nie powinno się zdarzyć. Póki co minister Błaszczak pokazał małe fragmenty dokumentu, pewnie wybrane celowo na potrzeby kampanii wyborczej. Mam nadzieję, że nie opublikuje i nie ujawni całego planu, bo to byłaby kompletna tragedia. Ale nawet takie fragmentaryczne wykorzystywanie tajnych dokumentów strategicznych dotyczących obrony państwa na potrzeby kampanii wyborczej jest poniżej wszelakiego poziomu. I to przez samego ministra obrony narodowej, który powinien stać na straży dokumentów, wojska, szczelności – komentuje gen. Koziej.

Dodaje, że oczywiście jest możliwe odtajnienie dokumentu, jego fragmentu, zmiana klauzuli tajności: – Ale to musi mieć merytoryczne podstawy i przyczyny. Tak jak odtajnienie pierwszej strony dokumentu z 2013 roku, gdy klauzula tajności została z niej zdjęta z przyczyn czysto technicznych, ponieważ plan był aktualizowany i trzeba było zamieścić na niej podpisy innego ministra obrony i szefa sztabu generalnego. Ale to coś zupełnie innego.

– Natomiast odtajniane tylko po to, żeby wykorzystać te fragmenty w kampanii wyborczej, w walce politycznej i wewnątrz kraju, jest rzeczą karygodną. To jest łamanie już nie tylko apolityczności wojska, czego jesteśmy świadkami od dawna, ale mamy też do czynienia z łamaniem pewnej praktyki obsługi utrzymywania najtajniejszych dokumentów państwowych i wykorzystywania ich manipulacyjne do walki partyjnej w kraju. Naprawdę łamiemy standardy demokratyczne dotyczące wojska i obronności państwa – podkreśla generał.

Stanisław Koziej przypomina dotychczasowe praktyki, co w ostatnich latach stało się już normą. – Te oburzające scenki, kiedy przy żołnierzach, przy broni najcięższej, przy czołgach, armatach, samolotach, generałach i szeregowych z karabinami, minister i inni politycy atakują swoich konkurentów politycznych. To jest już praktyka w państwach demokratycznych zupełnie niezrozumiała i niestosowana. To jest pokazywanie, że Polska nie jest państwem demokratycznym, w którym panuje cywilna i demokratyczna kontrola nad siłami zbrojnymi.

Jak może to wpłynąć na obraz Polski za granicą w kwestii obronności? Wiadomo, że z różnych innych przyczyn nie jest on najlepszy.

– Dokumenty są elementem szerszego systemu planów NATO. To dołożyło kolejny kamyczek do tego obrazu. Gdybyśmy mieli do czynienia jeszcze z kolejnym krokiem, że ujawniony będzie cały plan – czego wykluczyć nie można, ale aż nie chce mi się w to wierzyć – to już zupełnie moglibyśmy się pożegnać z jakąkolwiek, nawet śladową, wiarygodnością sojuszników – uważa gen. Koziej.

Czytaj także: https://natemat.pl/511252,bedzie-wniosek-o-postawienie-blaszczaka-przed-trybunalem-stanu