"Są częścią dobytku". Szokujące słowa polityków Konfederacji o kobietach

Dorota Kuźnik
19 września 2023, 07:24 • 1 minuta czytania
Dyskusja o aborcji, która toczyła się w gronie polityków Konfederacji, przerodziła się w mizoginistyczną tyradę o kobietach i odebraniu im praw. Takie poglądy wyrażał między innymi Janusz Korwin-Mikke, który w swoim stylu prowadził monolog między innymi o odebraniu kobietom szerokich praw obywatelskich.
Konfederacja o prawach kobiet. Totalny odlot i zakaz praw wyborczych w tle Fot. Michal Zebrowski / East News

Dyskusję pod hasłem, "czy kobiety mogą zabijać swoje dzieci dla kaprysu" zapowiedział Mateusz Curzydło podczas konwencji Fundacji Patriarchat. To właśnie wówczas padło hasło, które obiegło już internet szerokim łukiem, że mężczyźni dbają o dobro należących do siebie kobiet, ale te "nie są dla nich partnerkami, lecz częścią dobytku". Taką tezę wygłosił prawicowy publicysta Ronald Lasecki.


Korwin aktywnym uczestnikiem dyskusji o prawach kobiet

W trakcie dyskusji nawiązała się rozmowa także na inne tematy, które bezpośrednio korespondują z kobietami i odbieraniem ich podstawowych praw. Głos w niej zabrał Janusz Korwin-Mikke, który przekonywał, że kobiety nie są od tego, żeby "robić rewolucję".

– Trzeba po prostu nie dawać im decydować (...) Bo jak kobiety chcą coś osiągnąć, to biorą sobie faceta – mówił polityk, który wypowiadał się także w sprawie praw wyborczych dla kobiet.

– Tu nie chodzi o to, żeby kobiet było mało. Chodzi o to, żeby nie głosowały, a jeżeli my mężczyźni nie chcemy kogoś wybrać, to już jest nasza sprawa – powiedział autor podręcznika "Vademecum ojca", z którego pochodzi między innymi ten cytat:

"Jest rzeczą oczywistą, że normalny inteligentny człowiek oszalałby prowadząc dyskusje na poziomie dziecinnym. Natura więc zadbała, by poziom umysłowy kobiety jeszcze przed urodzeniem dziecka dopasował się do niego".

Prawicowi politycy przeczą narracji Korwina

Cytat pochodzi z książki, którą wydano w 1991 roku, więc Janusz Korwin-Mikke nie zaskakuje swoimi poglądami. Te, choć są jedynie dowodem na chęć odebrania kobietom podstawowych praw, nie zmieniają się od lat, a podobne prezentuje spora część polityków Konfederacji.

Wiele osób, które są związane z Konfederacją, lub jedynie pobieżnie znają jej program, jest zaskoczona tym, co przedostaje się do mainstreamowych mediów. Z opinią Korwina nie zgodziła się na przykład cytowana przez stację TVN24 członkini partii Wioletta Jachowicz-Wróblewska.

– Uważam, że wszyscy powinni mieć prawo głosowania. Niemniej jednak szanuje opinię pana prezesa, bo każdy ma prawo do wolności poglądów. Pan prezes jest bardzo odważny i śmiały w swoich poglądach, ale mamy ten komfort, że nie mamy dyscypliny partyjnej – wyjaśniła.

Z poglądami nie zgodził się także Michał Nieznański, który kandyduje z ramienia Konfederacji. Jak wyjaśnił, przytoczone "są takie, na które jego zgody nie ma". Szybko dodał jednak, że "nie jest jakiś duży problem, bo to nie jest temat kampanii wyborczej" – podaje telewizja.

Mentzen skrytykowany przez NCzas.com

To, co mówi Janusz Korwin-Mikke nie jest po linii myślenia nie tylko wielu polityków Konfederacji, ale z tym, co zaprezentował ostatnio Sławomir Mentzen nie zgadza się nawet jedno z najbardziej konserwatywnych mediów w Polsce, czyli NCzas. Pojawił się tam artykuł, w którym można przeczytać, że zachowanie jednego z liderów Konfederacji przy okazji spotkania z Ryszardem Petru na wiecu świadczy o jego politycznej niedojrzałości.

"Wbrew narracji Konfederacji Mentzen nie 'zmasakrował' kandydata Trzeciej Drogi, ale udowodnił, że jeszcze sporo mu brakuje, by być politycznym liderem z prawdziwego zdarzenia" – czytamy.

Chodzi o słynny ostatnio wiec, na którym pojawił się Ryszard Petru. Ekonomista chciał zmierzyć się z politykiem na argumenty, jak przy okazji tego, kiedy zmiażdżył go w wywiadzie dla stacji RMF FM. Lider Konfederacji nie dał mu do tego możliwości, a zgromadzony tłum rzucał pod adresem wulgarne hasła, które nie miały nic wspólnego z dyskusją. Wszystko Mentzem zakończył... odegraniem przeróbki cytatu z komedii.