Ustawa PiS o darmowych lekach pisana na kolanie? Pacjenci skarżą się do RPO na problem z receptami
PiS chwalił się, że zwiększa grupę uprawnionych do bezpłatnych leków. Wcześniej byli to seniorzy powyżej 75. roku życia. Od września grupę tę rozszerzono o seniorów po 65. roku życia oraz dzieci.
PiS nie chwalił się już jednak tym, że zmienił w międzyczasie też przepisy i bezpłatne leki nie są finansowane już z budżetu państwa, ale z budżetu NFZ, czyli ze składek zdrowotnych nas wszystkich. Oznacza to też uszczuplenie budżetu NFZ na inne świadczenia, bo to nowy wydatek, na który Fundusz specjalnej dotacji nie otrzymuje.
A mówimy tu o miliardach złotych, które mogłyby pójść na dodatkowe wizyty u specjalistów czy rehabilitację, do których Polacy stoją w kolejkach. Przydałyby się też np. na finansowanie innowacyjnych rozwiązań, jak np. operacje robotyczne w kolejnych wskazaniach. Na sfinansowanie różnych nowych i skutecznych terapii czekają też pacjenci onkologiczni czy z chorobami rzadkimi.
Niemniej hasło wyborcze o rozszerzeniu uprawnionych do bezpłatnych leków brzmi dobrze.
Przepisy przygotowane na kolanie?
Przepisy, jak zapowiadano wcześniej, weszły w życie od września br. Jednak za ich przygotowanie wzięto się raczej w ostatniej chwili. Z publikacją list leków, które są bezpłatne dla dodatkowych grup, czekano do ostatnich dni sierpnia.
Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę rozszerzającą grupę osób, którym przysługują bezpłatne leki dopiero 29 sierpnia, a kolejnego dnia Minister Zdrowia opublikował obwieszczenie, w którym ujęto zaktualizowaną listę darmowych leków dla seniorów, w tym nowej grupy, która zyskała uprawnienia w tym zakresie, czyli osób po 65. roku życia (liczy 3789 pozycji) oraz dla dzieci i młodzieży (2825 pozycji).
Nowi uprawnieni do ostatnich dni sierpnia wykupywali więc leki, płacąc za nie tak, jak dotychczas, bo nie wiedzieli, który z leków wejdzie na listę tych bezpłatnych.
Problemy się piętrzą
O tym, że rozwiązanie to przygotowano na kolanie, świadczą też inne problemy, które wciąż się pojawiają, utrudniając dostęp uprawnionych pacjentów do bezpłatnych dla nich leków. A wrzesień się jeszcze nie skończył.
Z początkiem września lekarze rodzinni zgłosili problem, bo przychodzili do nich masowo pacjenci z prośbą o przepisanie recept wystawionych jeszcze w sierpniu lub wcześniej. Na ich podstawie nie mogli bowiem otrzymać leków bezpłatnie. Lekarze rodzinni postulowali, aby o uprawnieniu decydowała data wykupu leku w aptece.
Teraz okazało się, że lekarze przyjmujący prywatnie, a nie w ramach umów z NFZ, nie mają możliwości wypisania swoim pacjentom recept na bezpłatne leki.
Tymczasem z prywatnych wizyt zmuszona jest korzystać coraz większa liczba pacjentów, w tym rodzice z małymi dziećmi oraz seniorzy, bo kolejki do lekarzy specjalistów na NFZ sięgają kilku miesięcy.
Recepty dla uprawnionych do bezpłatnych leków są opatrzone dodatkowo kodem S lub Dz.
RPO pisze do ministra
Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich.
Jak twierdzi, media informują o problemach lekarzy specjalistów z wystawianiem recept na darmowe leki dla osób powyżej 65. oraz do 18. roku życia. Biuro RPO poprosiło więc Ministerstwo Zdrowia o stanowisko.
Jak podaje RPO - z doniesień wynika, że do wystawiania recept ze stuprocentową refundacją dla dzieci i seniorów nie są już uprawnieni lekarze przyjmujący prywatnie.
Zgodnie z art. 43a ust. 1a ustawy z 27 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, bezpłatne leki dla wskazanych osób wystawia m.in. lekarz w ramach umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej.
Z otrzymanych przez Rzecznika informacji wynika, że do końca sierpnia 2023 r. bezpłatne leki dla seniorów mógł wypisywać każdy specjalista. W związku z wprowadzoną zmianą podnoszą się głosy, że doszło do nieuzasadnionego różnicowania lekarzy i pacjentów.
Dyrektor Zespołu Prawa Administracyjnego i Gospodarczego BRPO Piotr Mierzejewski poprosił więc o stanowisko dyrektora Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji w MZ Łukasza Szmulskiego.