Bardzo duży wzrost zakażeń koronawirusem. Eksperci wyjaśniają, czy jest się czego obawiać

Beata Pieniążek-Osińska
26 września 2023, 20:11 • 1 minuta czytania
Jeżeli myślisz, że o tym wirusie możemy już zapomnieć, to się mylisz. W porównaniu z lipcem, czy sierpniem, wrzesień przyniósł kilkukrotny wzrost zakażeń COVID-19. Czy jest się czego obawiać? Eksperci wskazują, że sezon infekcyjny właśnie się rozpoczyna, a wraz z nim większa liczba zachorowań wywoływanych przez różne wirusy. Powód to bardziej wilgotne powietrze, które sprzyja rozprzestrzenianiu się i namnażaniu wirusów, ale także to, że więcej czasu spędzamy w zamkniętych pomieszczeniach. Nie bez znaczenia jest też powrót dzieci do szkół wraz z początkiem września.
Przed nami kolejna fala COVID-19. Już nastąpił wzrost zachorowań, ale większość zakażeń przebiega łagodnie i przypomina przeziębienie. Lukasz Solski/East News.

Trudno przewidzieć, kiedy nastąpi szczyt jesiennej fali COVID-19. Jedno jest pewne; nałoży się on na infekcje wywoływane innymi popularnymi wirusami, jak np. grypa.


To nie nowość, że co roku w okresie jesiennym mamy do czynienia ze wzrostem zakażeń wywołanych różnymi wirusami oddechowymi. Jak tłumaczą eksperci, wynika to m.in. z pogody i większej wilgotności powietrza, co sprzyja transmisji i namnażaniu się wirusów.

Dużo więcej czasu zaczynamy też spędzać w zamkniętych pomieszczeniach w większych grupach osób. Jednocześnie coraz częściej zamykamy okna i drzwi, aby powstrzymać chłodne jesienne powietrze, a tym samym ograniczamy jego wymianę wewnątrz.

Jesień to też czas powrotu dzieci do szkół, a właśnie w tym środowisku łatwiej o zakażenia. Po wakacyjnym sezonie w firmach i biurach pojawiają się też pracownicy w pełnym składzie.

Wszystko to powoduje, że jak co roku więc w sezonie jesiennym wzrasta liczba zachorowań i infekcji wywołanych różnego rodzaju wirusami dającymi objawy przeziębienia. Krążą z większą intensywnością grypa, RSV, adenowirusy, rinowirusy, ale także SARS-CoV-2, który cały czas nie odpuszcza. Statystyka pokazuje, że koronawirus już rozpoczął jesienną inwazję, a wzrosty zachorowań są nawet trzy-, czterokrotne w porównaniu z sierpniem br.

Najnowsza dzienna liczba nowych zakażeń to 357.

Trudno jednak - jak podkreśla w rozmowie z naTemat dr Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog, mikrobiolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego - dokładnie wskazać, z jaką skalą mamy do czynienia, ponieważ nie ma już powszechnego testowania.

Uspokaja jednocześnie, że nawet jeżeli jest to kilkaset zakażeń dziennie, to nie jest to taka skala jak przy pierwszych falach COVID-19, gdy dziennie wykrywano nawet po kilkadziesiąt tysięcy nowych zakażeń.

Choroba obecnie jest wykrywana głównie u osób, które z objawami zakażenia zgłaszają się do lekarzy rodzinnych. Ci kierują pacjentów na testy kombo, a te wskazują, czy źródłem zakażenia jest grypa, SARS-CoV-2 czy wirus RSV.

Łagodniejsze przypadki

– Co jest istotne, ogromna rzesza osób, które teraz są zakażone, zwłaszcza nowymi wariantami SARS-CoV-2 to w dużej mierze osoby, które na szczęście nie muszą podlegać hospitalizacji. Gros obecnie krążących wariantów koronawirusa daje objawy "kataralne" ze strony przede wszystkim górnych dróg oddechowych. Wirus łatwo się przenosi, ale daje łagodniejsze objawy. Mamy też odporność poszczepienną, ale też często pozakaźną, bo większość osób, które chorowały, miała zakażenie wywołane przez wariant Omikron i jego potomstwo – wyjaśnia dr Tomasz Dzieciątkowski.

Jak dodaje, "paradoksalnie odporność hybrydowa, czyli poszczepienna i pozakaźna, w tym przypadku jest najskuteczniejsza".

U osób, u których obecnie wykrywa się zakażenie koronawirusem, dominują więc objawy przypominające przeziębienie. Znacznie mniej jest natomiast przypadków związanych z ostrym przebiegiem dotyczącym dolnych dróg oddechowych. Mniej jest więc przypadków niewydolności oddechowej i związanych z tym hospitalizacji.

Warianty i mutacje

Dr Dzieciątkowski podkreśla, że odpowiedź na pytanie o to, jakie mamy w Polsce warianty, jest dość trudna, bo jeżeli tego nie badamy na szeroką skalę, to trudno to dokładnie stwierdzić.

Na pewno jednak, jak wyjaśnia, mamy w Polsce na razie głównie do czynienia z wariantem XBB.1.5, ale wykryto też już przypadki Eris, a Pirola (BA.2.86) wcześniej czy później do nas dotrze, bo te nowe mutacje szybko rozprzestrzeniają się na świecie.

- Jak wszyscy spadkobiercy Omikrona są one stosunkowo łagodne, ale u osób z grup ryzyka może być konieczność hospitalizacji - dodaje.

Eris to subwariant Omikronu EG.5.1. W Stanach Zjednoczonych oraz Wielkiej Brytanii z powodu tego subwariantu odnotowano już wzrosty hospitalizacji wśród osób starszych, z obniżoną odpornością lub z chorobami współistniejącymi.

Zostaje podstawowa profilaktyka

W Polsce nie jest jeszcze dostępna aktualizowana szczepionka zarejestrowana już w Europie, która ma chronić przed najnowszymi wariantami koronawirusa. To kwestia decyzji Ministerstwa Zdrowia, które zarządzi w sprawie sprowadzenia, dystrybucji oraz refundacji najnowszej szczepionki.

Dobrym momentem na szczepienie - jak wskazuje dr Tomasz Dzieciątkowski - będzie październik.

Są one produkowane obecnie w Stanach Zjednoczonych i chronią przed wariantem XBB.1.5.

Pozostaje nam też powrót do podstawowych środków ochrony, które pozwalają istotnie zredukować ryzyko zakażenia.

Chodzi o noszenie maseczki w miejscach, gdzie przebywa wiele osób, np. w urzędach, sklepach czy w komunikacji publicznej. Wskazane jest też mycie i dezynfekcja rąk.