Wcisło o tajemniczym wypadku na A1, w którym spłonęła rodzina. "Jestem ciekawa, kim był kierowca"

Agnieszka Miastowska
29 września 2023, 13:52 • 1 minuta czytania
Wypadek, który wydarzył się 17 września na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego, stał się szeroko komentowanym tematem. Sprawa jest tragiczna, bo w płomieniach zginęła trzyosobowa rodzina, w tym 5-letnie dziecko, ale także bardzo tajemnicza, bo do dziś nie wiadomo, kim jest kierowca BMW. Posłanka KO Marta Wcisło mówi w rozmowie z naTemat, że jest oburzona postawą prokuratury.
Marta Wcisło komentuje wypadek na A1, w którym spłonęła rodzina Fot. JACEK DOMINSKI/REPORTER

Wypadek, w którym spłonęła rodzina

Przypomnijmy, że na autostradzie zderzyły się dwa auta. Samochód marki KIA, którym podróżowała rodzina wraz z 5-letnim chłopcem, najpierw uderzył w barierki, po czym stanął w płomieniach.


Jak wynika z zeznań świadków, z samochodu słychać było krzyki, ale nikt nie był w stanie pomóc pasażerom. W sprawie jest jednak więcej niewiadomych niż jasnych informacji.

Początkowo przekazywano bowiem, że samochód marki KIA sam uderzył w barierki z nieznanych bliżej przyczyn. Ostatecznie jednak wiemy, że Martyna, Patryk oraz ich 5-letni syn Oliwier wracali znad morza do domu w Myszkowie w województwie śląskim. Na 339 kilometrze podróży, w miejscowości Sierosław w ich auto uderzyło rozpędzone BMW, o którego kierowcy nadal nie wiadomo nic.

Wskazała na to posłanka KO Marta Wcisło w rozmowie z naTemat. Jak podkreśliła, jest oburzona postawą prokuratury. – Mam wrażenie, że [prokuratura - red.] spowalnia śledztwo, cały czas nie ujawnia informacji i jestem bardzo ciekawa, kim był kierowca tego pojazdu (BMW - red.) – mówiła.

Nam tym zastanawia się nie tylko posłanka Wcisło. Z naszym portalem rozmawiała również Hanna Gill-Piątek, która złożyła interpelację w sprawie wypadku i kontaktowała się z policją. – Widać, że ludzie są bardzo poruszeni. Codziennie dostaję dziesiątki maili – mówiła.

O kierowcy BMW policja milczy

Katarzyna Zuchowicz w swoim tekście: "Trzyosobowa rodzina spłonęła na A1, w sieci śledztwo ws. tajemniczego BMW. Coś musi w tym być" wyjaśniała wszelkie zawiłości tajemniczego wypadku. Jak podkreślała, zrodził on taki ogrom pytań, podejrzeń i wątpliwości, został tak nagłośniony w internecie i medialnie, że trudno uwierzyć, by ktokolwiek w Polsce jeszcze o nim nie słyszał.

Pojawiają się głosy, że ktoś chciał go zatuszować, a policja ukrywa fakty. Podejrzane jest zdecydowanie to, że początkowo policja nic o BMW nie mówiła, pojawiły się za to plotki, że kierowca był policjantem, ale nic takiego nie zostało potwierdzone.

Trzy dni po wypadku na facebookowym profilu Bandyci Drogowi oraz Stop Cham pojawiło się nagranie wraz z apelem: "Rodzina Patryka, Martyny oraz 5-letniego Oliwiera poszukuje prawdy. Może ktoś jechał 16 września autostradą A1, około godziny 19:00 i zwrócił uwagę na zachowanie kierowcy BMW".

Napisano, że BMW jechało z ogromną prędkością: "Wg autora nagrania i pasażerów, Kia po uderzeniu zanurkowała i jakby stanęła pionowo. Wtedy doszło do eksplozji".

O kierowcy BMW wiadomo jedynie, co robił po samym wypadku. Dziennik "Fakt" dotarł do świadków, którzy to opowiedzieli. – Nawet nie wyszedł do nas, by cokolwiek pomóc. Nic. Siedział jak szczur przy aucie, 200 metrów dalej – usłyszał "Fakt". Gazeta podkreśla jednak, że niejasna jest jedna rzecz – być może mężczyzna był w szoku po zdarzeniu.