31-letni kierowca BMW usłyszy zarzuty ws. tragicznego wypadku na autostradzie A1, w którym zginęła trzyosobowa rodzina. Potwierdził to w czwartek wczesnym popołudniem minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro.
Reklama.
Reklama.
Wypadek na A1. Będą zarzuty dla kierowcy BMW
– Prokurator zdecyduje się stawiać zarzuty. Materiał dowodowy był gromadzony bardzo skrupulatnie, ale warunkiem postawienia skutecznego zarzutu (…) było pozyskanie choćby wstępnej opinii biegłych. – powiedział Zbigniew Ziobrona konferencji prasowej. Jak dodał, w oparciu o tę właśnie wstępną opinię prokurator będzie stawiał zarzuty podejrzanemu.
Chodzi tutaj o głośny wypadek, do którego doszło w sobotę wieczorem 16 września. Trzyosobowa rodzina – Martyna, Patryk oraz ich 5-letni syn Oliwier – wracała wówczas znad morza autostradą A1 do domu w Myszkowie w województwie śląskim. Na 339 kilometrze podróży, w miejscowości Sierosław pod Piotrkowem Trybunalskim ich osobowa Kia zderzyła się z BMW i stanęła w płomieniach. Cała trójka zginęła.
W środę Ziobro przekazał, że w momencie zderzenia BMW jechało zprędkością co najmniej253 km/h. – W tym postępowaniu są bardzo skrupulatnie zebrane dowody. Pewne czynności opóźniły się, ponieważ samochód, który jest przedmiotem analiz biegłego, to bardzo nowa jednostka – powiedział minister.
Jak dodał, ta jednostka ma w swojej pamięci zapisy elektroniczne, istotne do odtworzenia parametrów szybkości jazdy. Według ministra sprawiedliwości polska filia BMW nie była jednak w stanie przekazać prokuraturze zapisów z samochodu, który brał udział w wypadku na A1, dlatego zwrócono się do centrali firmy w Niemczech.
Kim jest kierowca BMW?
Tragedia na A1 wywołała ogromne poruszenie w mediach społecznościowych. W pierwszym komunikacie policja nie wymieniła bowiem drugiego auta – BMW, widocznego na co najmniej kilku filmikach, publikowanych w sieci przez osoby przekonujące, że to kierowca BMW przyczynił się do śmierci rodziny.
Internauci przeprowadzili własne "śledztwo", a do internetu wyciekły dane 31-letniego mieszkańca Łodzi, który ich zdaniem miał prowadzić bmw w chwili wypadku. Pojawiły się także doniesienia, że kierowca unika odpowiedzialności, bo ma znajomych w policji.
Z ojcem kierowcy BMW udało się porozmawiać dziennikarzowi Onetu. Jak podkreślił, jego syn ma w sprawie status świadka. – Syn był uczestnikiem wypadku, a nie jego sprawcą – powiedział mężczyzna dziennikarzom. – Internet już wydał niesłuszny wyrok – dodał.
Jak informowaliśmy w naTemat, piotrkowska policja poinformowała najpierw, że "ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący pojazdem kia (...) z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się". Dopiero w drugim komunikacie policjanci potwierdzili udział obu pojazdów w zdarzeniu.
"Odnosząc się do pojawiających się w mediach informacji dotyczących rzekomego pokrewieństwa funkcjonariusza, który przybył na miejsce wypadku, z kierowcą BMW, Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim informuje, że doniesienia te zostały zweryfikowane jako nieprawdziwe" – napisano.
Dodano, że "przesłuchano w charakterze świadków osoby, które podjęły próbę udzielenia pomocy ofiarom, a także osoby, które utrwaliły moment tragedii na kamerach we własnych pojazdach".
"Przeprowadzono również badanie trzeźwości i test na obecność substancji odurzających u kierującego BMW z wynikiem negatywnym" – przekazali śledczy.