Sprawca wypadku na A1 kupił niemiecką spółkę. Nowy wątek w sprawie Majtczaka

Daria Siemion
02 października 2023, 10:02 • 1 minuta czytania
Sprawca wypadku na A1 na krótko przed zdarzeniem kupił w Berlinie niemiecką spółkę – ustaliła Wirtualna Polska. Poszukiwany listem gończym Sebastian Majtczak, oprócz polskiego ma mieć też niemieckie obywatelstwo.
Za Sebastianem Majtczakiem wystawiono list gończy. Kolejne tropy wiodą za granicę fot. Policja

Sebastian Majtczak ma 32 lata, w 1991 roku urodził się w Niemczech w miejscowości Bonn. Z danych w Krajowym Rejestrze Sądowym wynika, że oprócz polskiego, ma też niemieckie obywatelstwo. Teraz odkryto kolejny zagraniczny wątek w jego sprawie.


Przed wypadkiem na A1 Majtczak kupił niemiecką spółkę, co w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdzają jego kontrahenci. Biznesmeni relacjonują, że była to tzw. martwa spółka – zarejestrowana w Berlinie, ale niewykorzystywana. Majtczak zapłacił za nią 3 tys. euro.

Do transakcji doszło na początku września, ale spółka oficjalnie została zarejestrowana dopiero 20 września, po wypadku. Majtczak zmienił nazwę przedsiębiorstwa na podobne do jego firmy w Łodzi. Biznes polega na produkcji kawy.

Onet ustalił, że Sebastian Majtczak po wypadku przebywał w Niemczech. W piątek 29 września miał jednak opuścić Europę i uciec do Dominikany, z którą Polska nie ma podpisanej umowy o ekstradycję.

Wypadek na A1. List gończy za Majtczakiem

32-latek jest poszukiwany listem gończym w związku z zarzutami za spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1. Do zdarzenia doszło 16 września na wysokości Sierosławia.

Jadący BMW Majtczak uderzył w tył prawidłowo jadącego pojazdy marki Kia. Samochód obrócił się i uderzył w barierki. Po chwili stanął w płomieniach. W wypadku spłonęła trzyosobowa rodzina, która wracała z wakacji.

Straż Pożarna, która pojawiła się na miejscu wypadku, od początku mówiła, że w wypadku uczestniczyły dwa auta. Jednak policja w swoim komunikacie wspomniała o jednym.

"Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący pojazdem kia, na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn, uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się" – napisano.

Sprawa zbulwersowała internautów, którzy zaczęli dzielić się w sieci filmami, na których widać jadące z dużą prędkością BMW. Głos w sprawie zabrał też Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, który zdradził, że prędkość BMW oszacowano na minimum 253 km/h.

Czytaj także: https://natemat.pl/513634,wypadek-na-a1-hipokryzja-wladzy