Poseł PiS szczerze: "Jest strach, że nie rządzimy. Pycha kroczy przed upadkiem". Co zrobi Kaczyński?
– To kompletna bzdura! Oni dziś powinni prowadzić rozmowy ze swoimi adwokatami, a nie z PSL, który przez ostatnie osiem lat próbowali zniszczyć. Z kim mają rozmawiać? Z ludźmi, których wyzywali od zdrajców? Których niszczyli na każdym kroku? Oni stroją sobie jakieś żarty. W PSL nie ma ani gęsi, ani kury, które chciałyby rozmawiać z PiS w Wigilię – reaguje w rozmowie z naTemat Michał Kamiński, wicemarszałek Senatu z PSL, gdy wspominamy o tym, że posłowie PiS deklarują możliwość współpracy z politykami z jego ugrupowania. Część z nich wierzy, że ludowcy mogliby przejść na stronę partii Kaczyńskiego.
Bardzo mocno, bardzo zdecydowanym i oburzonym głosem podkreśla: – Nikt nie ukradnie narodowi polskiemu tego zwycięstwa. Te wszystkie rozmowy świadczą o tym, że jeszcze tkwimy w starej Polsce. A teraz jest nowa Polska. Nowa Polska pokazała, że chce wolności, bo suweren przemówił. I nie ma żadnej szansy, żeby ktokolwiek mógł zmienić wolę suwerena. Kropka.
Czy PiS chce rozmawiać z PSL
To Joachim Brudziński, uważany kiedyś za nr 2 w PiS, oświadczył w RMF FM: – Jeżeli mamy myśleć o stworzeniu koalicji, to naturalnym jest, że będziemy rozmawiać z PSL.
Czy zaczęli jakiekolwiek podchody?
– Jeśli chodzi o światopogląd, to na tę chwilę tylko z PSL nam bliżej rozmawiać. Ale nic o tym nie wiem. Nie wiemy też, ile PSL będzie miało głosów. Jeśli razem z Hołownią mają 50 mandatów, to dzieląc na pół to i tak dla nas za mało dla większości. Trudno w takiej sytuacji rozmawiałoby się o przyszłości. Ja bym był za tym, żeby poczekać do oficjalnych wyników. Wtedy można podjąć konstruktywne rozmowy. Ale wiadomo, że PSL na pewno by zyskał, współpracując z jedną partią niż tam, gdzie podział jest na cztery partie – ucina jeden z polityków PiS.
Warto zaznaczyć, że sam Władysław Kosiniak-Kamysz natychmiast możliwość współpracy z PiS wykluczył.
– To jest niemożliwe – mówi naTemat Cezary Tomczyk, wiceszef PO. – To jest żałosne. Ludzie głosowali nad zmianą rządu. Nie głosowali na PSL, dlatego, że oczekiwali koalicji z PiS. Władysław Kosiniak-Kamysz jasno to mówi. Nie ma zagrożenia, jeśli chodzi o kwestię PSL, szczególnie po jego słowach – podkreśla.
Poseł PiS: Źle się stało, ale uważam, że zasłużenie
PiS grzeje jednak swoją powyborczą narracją. I zaklina rzeczywistość. Oficjalnie nie widać po nich porażki, chcą tworzyć rząd, triumfalnie żyją swoim kolejnym zwycięstwem tak, jakby mieli teraz rozdawać karty. Ale gdy nieoficjalnie zapytać posłów prawicy o atmosferę w partii, to jak wkroczyć do zupełnie innego świata.
Przewijają się i gorycz, i żal, i strach.
– Jest strach, że nie rządzimy. Ale naszym strategiem jest pan Jarosław Kaczyński. On coś wymyśli. Czekamy. On podejmie dobre decyzje. Nam się nie śnią takie pomysły, jakie on będzie miał – reaguje jeden z polityków PiS.
Niektórzy mówią o irytacji.
– Jeszcze w niedzielę szedłem spać z coraz mniejszą, ale z nadzieją. Jeszcze myślałem: Obudzę się, PiS będzie miał może 211 mandatów, a Konfederacja 14 lub więcej. Czyli jesteśmy w grze. Siadamy, rozmawiamy, kupujemy. Teraz można się łudzić, ale jest źle. Jeśli PiS będzie miał 190 posłów, to jest pozamiatane. Nikt nie zakładał, że wynik Konfederacji będzie taki słaby – mówi inny z posłów PiS.
Sam ma wątpliwości, czy wejdzie do Sejmu.
– Na dzień dzisiejszy PiS jest przegrany, bo to my najpewniej oddajemy władzę. Pycha kroczy przed upadkiem. A kto tę pychę pokazywał szczególnie w ostatnich tygodniach? Beata Szydło mówiła w 2015 roku: Słuchać Polaków. A my nie wsłuchiwaliśmy się w głosy, które płynęły zewsząd. Skupiliśmy się tylko na waleniu w Tuska. Nie lubię go. Ale sam po miesiącu walenia w niego zacząłem mieć myśli: Weźcie się od niego odczepcie. Bo ile można? – zaskakuje.
Dodaje jeszcze: – Oparcie wszystkiego, co robimy na negatywnej kampanii, jest uwłaczające intelektualnie takiej partii, jaką jest PiS. Jestem tym wstrząśnięty. Źle się stało, ale uważam, że zasłużenie. W obecnej formule moja partia nie ma przyszłości. Jaka jest nasza oferta dla młodzieży, dla wielkich miast? Przypomnę, że kiedyś Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy. A teraz? Dla mnie to jasny znak zapytania, co czynić dalej. Bo ludzkie wybory nie biorą się z niczego.
Wiceszef PO: Trzeba dmuchać na zimne
Pojawiają się kolejne scenariusze: co zrobi PiS, by nie oddać władzy? Czy może spróbować podkupić posłów ugrupowań opozycyjnych?
– Uważam, że nie dojdzie do czegoś takiego. Proszę mi wierzyć. To jest kompletnie nieracjonalne. Naród przemówił! Co mieliby obiecać? To nie ma szans – reaguje Michał Kamiński.
Cezary Tomczyk: – Oczywiście, że PiS myśli dziś, co może zrobić, żeby utrzymać władzę. To jest ich pierwsza myśl. Mogą kuglować i kombinować, kiedy różnica, jeśli chodzi o mandaty, będzie bardzo niewielka. Wtedy drżelibyśmy bardziej. Natomiast jeżeli będzie to bezpieczna przewaga np. 20 mandatów, to nie są w stanie niczego zmienić. Dlatego dziś powinniśmy być optymistami i patrzeć na próby przekupienia grupy ludzi jako na proces, który jest niemożliwy do przeprowadzenia. Z wiedzy, jaką dziś mamy wydaje się to absolutnie niemożliwe.
Wiceprzewodniczący PO uważa jednak, że trzeba dmuchać na zimne. – PiS mógłby przeciągnąć na swoją stronę 1-3 osoby. Ale nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć, bo do Sejmu wchodzi nowa pula ludzi. To zawsze są pewne niewiadome. Trzeba mieć ze wszystkimi kontakt. I przede wszystkim dawać znać, czy jakieś próby ze strony PiS się nie pojawiają – mówi.
Takie sytuacje już się zdarzały – po różnych stronach, w różnych opcjach politycznych, gdy posłowie nieoczekiwanie zmieniali barwy polityczne. Zbigniew Gryglas, który dostał się do Sejmu z Nowoczesną, który wspierał marsze KOD, nagle przeszedł na stronę PiS. Posłanka Monika Pawłowska zmieniła Lewicę na PiS.
– Spójrzmy też na to, co stało się z Porozumieniem Jarosława Gowina. Jak nagle z kilkunastoosobowej grupy został właściwie sam Jarosław Gowin, a potem nawet jego zabrakło. Znamy metody PiS-u i nie pozwolimy im zmienić woli narodu – mówi poseł Tomczyk.
Poseł PiS: Opozycja poczuła krew
Czym w obecnej sytuacji mógłby kusić PiS?
– Wygraliśmy bój, ale w finale nie gramy. A finał to rządzenie. Dlatego trzeba jeszcze pomyśleć, jak dobrać drużynę, żeby wygrać. Na pewno żadne podbieranie polityków na tę chwilę by nie wyszło. Można by pomyśleć o tym trakcie pracy. A teraz nie wiadomo, kto wejdzie do Sejmu, będą nowe nazwiska. A opozycja poczuła krew. Po co mają przechodzić, jak przy takim podziale mandatów mogą wszystko sami? Jeśli byśmy chcieli mieć rząd mniejszościowy, to nie poprą premiera. I rządu nie ma – mówi poseł PiS.
Inny nie wierzy, że podbieranie posłów coś zmieni.
– Nasi emisariusze krążą już i gadają głupoty. Zaraz znajdzie się jakiś mitoman, który będzie mówił, że przyprowadzi pięciu posłów z PSL. Ja też mógłbym iść do konkretnej osoby i powiedzieć: dam ci wszystko. Mogę zrobić pięć ministerstw, dać stanowisko. Ale przecież nie zaproponuje się stanowisk dla 20 czy 30 osób! To jest mrzonka. Tak można rozmawiać z dwoma osobami, ale nie z kilkudziesięcioma! Jeśli ktoś to wymyślił, to jest chyba chory. Z obecnego poziomu, w taki sposób nie jesteśmy w stanie dogadać się z większą grupą – reaguje polityk PiS.
On widzi to tak.
– Z tego poziomu, który mamy, w taki sposób nie jesteśmy w stanie dogadać się z większą grupą posłów. Ja na przykład widziałbym to tak: wchodzę na Klub PSL i mówię: "Drodzy koledzy, jestem posłańcem. Jesteśmy w stanie dać wam np. 13 resortów. I premiera. Oraz wicepremiera. Dziękuję". W obecnej sytuacji ja bym to zrobił, ale wiem, że Jarosław Kaczyński tego nie zrobi. Wcześniej mogliśmy dać koalicjantom wszystko, oprócz premiera, ale takie oferty mają sens z pozycji silnego, a nie słabego – uważa.
Jednak czuć, że bardzo hipotetyczna wizja zbitki PiS z Konfederacją z ewentualnymi pojedynczymi posłami opozycji nieco go przeraża. – O Jezus Maria! Nie sposób będzie się dogadać – reaguje.
Czytaj także: https://natemat.pl/517606,joanna-szczepkowska-oglasza-koniec-rzadow-pis-jej-nagranie-to-hit-sieci