– Jarosław Kaczyński musi się otrząsnąć z szoku – tak krajobraz po bitwie o Sejm opisuje prof. Renata Mieńkowska-Norkiene. Politolożka i socjolożka Uniwersytetu Warszawskiego kreśli scenariusze dla Prawa i Sprawiedliwości po wyborach. Według niej po przeliczeniu wszystkich głosów opozycja może nieznacznie, ale zyskać.
Reklama.
Reklama.
Co czeka PiS po wyborach do Sejmu? "Kaczyński musi się otrząsnąć z szoku"
– Mniej więcej przez 40 proc. swojego wystąpienia po ogłoszeniu wyników, był zawstydzony tym, co się zdarzyło. (...) On miał dać zwycięstwo (...). Ustawili konkretną hierarchię, która wskazywała na spadek roli Morawieckiego, wzrost roli Beaty Szydło oraz krytykę dla Brudzińskiego – ocenił ekspert ds. mowy ciała Maurycy Seweryn.
Państwowa Komisja Wyborcza wciąż liczy głosy i aktualizuje wyniki na swojej stronie. Czy wyniki mogą ulec znacznej zmianie? Co po wyborach czeka Prawo i Sprawiedliwość? O to zapytaliśmy politolożkę i socjolożkę prof. Renatę Mieńkowska-Norkiene.
Alan Wysocki: Spodziewała się pani, że exit poll przyniesie akurat takie wyniki?
Prof. Renata Mieńkowska-Norkiene: Przyznam szczerze: nie spodziewałam się takiego wyniku. Spodziewałam się, że opozycja dostanie około 230 miejsc w Sejmie. A mamy taką przewagę, że możemy śmiało powiedzieć o zwycięstwie opozycji demokratycznej.
To jest zaskoczenie, ale bardzo pozytywne dla polskiej demokracji.
Wyniki wyborów według pani będą się znacznie różnić od wyników late pole?
Teoretycznie, wyniki mogą się zmienić nieznacznie na korzyść opozycji demokratycznej. Zdyscyplinowani wyborcy PiS raczej poszli do urn o wcześniejszych porach.
Ci, którzy dotarli później, to raczej osoby, które nie chciały stać w wielkich kolejkach. Pewnie też byli to ludzie bardziej mobilni, młodsi. Mimo wszystko mam przeświadczenie, że ogólny wynik opozycji pójdzie trochę do góry, a nieco niżej zejdzie PiS.
Ale to nie będą dramatyczne zmiany.
To co teraz? Jarosław Kaczyński przekazuje władzę i nastaną rządy Donalda Tuska?
Zdecydowanie nie. Po pierwsze: Jarosław Kaczyński musi się otrząsnąć z szoku. A jak tylko to zrobi, to będzie w swoim stylu wydawał polecenia, naciskał. Zainicjuje akcję pt. wszystkie ręce na pokład.
Będzie walczył, żeby prezydent Andrzej Duda stanął po stronie PiS. To oznacza chaos, bo prezydent poprze albo Kaczyńskiego, albo kogoś wystawionego przez Kaczyńskiego na urząd premiera.
Kaczyński nie powiedział ostatniego słowa? "PiS może jeszcze dużo napsuć"
Konstytucja daje prezydentowi możliwość wystawienia kandydata na premiera. I to takiego, na jakiego ma ochotę. Ten proces może się przedłużać aż do Bożego Narodzenia, zanim większość leżąca po stronie opozycji będzie mogła przegłosować swojego kandydata.
Już pojawiają się głosy, że będą próby kupowania PSL lub pojedynczych posłów PSL. Te próby mogą być dość radykalne. Moim zdaniem oni się na to nie zgodzą. To nie są samobójcy.
PiS może jeszcze dużo napsuć. Proszę pamiętać, że zaraz zacznie się opuszczanie ministerstw, w których sytuacja jest różna. Tyle ile będzie w stanie napsuć, tyle będzie psuł, bo wiosną przyszłego roku mamy już wybory samorządowe, a potem wybory do europarlamentu.
Powinniśmy spojrzeć na tę sytuację pod kątem kolejnych wyborów. Żeby wygrana opozycji miała sens, trzeba dowieźć te wyniki w następnych wyborach. Ludowcom będzie zależało, żeby wygrać wybory samorządowe. Dlatego też moim zdaniem nie pójdą z PiS.
Musi dojść do natychmiastowych zmian w telewizji publicznej i w lokalnych mediach, które są na usługach Orlenu, czyli PiS. Dużo musi się zmienić, a nie wszystko da się zrobić bez ustaw.
Co po wyborach do Sejmu? "Prezydent może jeszcze podstawić nogę obecnej opozycji"
W ten oto sposób wracamy do Andrzeja Dudy
Weta prezydenckie to kolejny problem. Jeżeli prezydent będzie do ostatniej chwili wspierał polityków PiS, to można podejrzewać, że będzie wetował wszystko, jak leci.
Ale znowu: jeśli prezydent będzie pokazywał, że jest tylko narzędziem w rękach Jarosława Kaczyńskiego i pokażą to też odpartyjnione media publiczne, to to może zadziałać negatywnie dla PiS.
Andrzej Duda musi też pomyśleć o politycznej emeryturze. To młody facet, który zaraz przestanie być prezydentem. A jego przyszłość wcale nie musi być świetlana.
Prezydent może jeszcze podstawić nogę obecnej opozycji m.in. poprzez wetowanie ustaw kluczowych dla wiarygodności opozycji. To na przykład prawo aborcyjne. Tusk musi się z tym zmierzyć, żeby nie usłyszał zarzutu, że robi z gęby cholewę.
Lewica mówi już o sprawach gospodarczych i odblokowaniu środków z KPO. Do tego trzeba zmian w sądownictwie. To trzeba zrobić ustawami. Inaczej po prostu się nie da. Zwykła wymiana personalna też nie wchodzi w grę.
"Bez mediów mobilizacja betonowego elektoratu będzie bardzo trudna"
Cały czas zapominamy też o kwestii odrzucenia weta prezydenckiego. Razem z Konfederacją opozycja będzie miała 262 głosy. Konfederacja oczywiście będzie problematyczna nawet z grupą kilkunastu posłów. Do odrzucenia weta jednak zabraknie 13 posłów, nie licząc mniejszości niemieckiej.
Zakładamy, że PiS może podbierać posłów opozycji. A wbrew pozorom to demokratyczne ugrupowania mogą próbować podbierać posłów PiS. Pytanie brzmi, czy to się uda? W PiS na pewno są tendencje separatystyczne i wielu ludzi jest rozczarowanych.
Osoby, które zrozumieją, że okręt PiS tonie, mogą próbować przejść na stronę opozycji. Bez mediów publicznych i lokalnej prasy mobilizacja betonowego elektoratu będzie bardzo trudna. A wybory samorządowe są dla PiS bardzo trudne.
A posłowie z PiS mogliby przejść właśnie do Trzeciej Drogi. Gdyby udało się rozbić PiS, byłoby to ogromne osiągnięcie opozycji demokratycznej. A secesjoniści mogliby próbować na nowo zaistnieć. Zastanowiłabym się nad tym zwłaszcza, gdybym była młodym politykiem PiS.
"Zasadniczym celem jest zwlekanie z powołaniem kogoś z opozycji na premiera"
Ale od opublikowania wyników exit poll, PiS mówi, że osiągnęło zwycięstwo i będzie formułować rząd...
Ale z czego będą formułować?
No właśnie. Ja rozumiem, że Tusk nie dostał 60 proc. poparcia, ale opozycja ma łącznie ok. 248 mandatów. Po co Prawu i Sprawiedliwości takie zagrywki
Jeden zasadniczy cel to legitymizowanie zwlekania powołania kogoś z opozycji na premiera. Zasadniczym celem jest maksymalne przeciąganie procesu powołania rządu. Wokół tego PiS musi zbudować narrację.
Oni nie mogą po prostu stanąć i powiedzieć: "W zasadzie to otrzymaliśmy mniejszy wynik niż liczyliśmy". Oni muszą też coś powiedzieć swoim wyborcom. To mnóstwo ludzi, których emocje trzeba jakoś zagospodarować.
PiS próbuje w ten sposób mobilizować elektorat w poczuciu zagrożenia, wrogości, nienawiści, strachu. Tym trzeba zarządzać tak, by wyborcy PiS nie mieli poczucia frustracji czy po prostu przegranej.
Miałoby to sens, gdyby Kaczyński chciał wyprowadzić na ulice wojsko. Ale nic na to nie wskazuje, więc moim zdaniem to kompletnie niepotrzebne. Myślę, że chodzi po prostu o zyskanie czasu.
Kaczyński usiądzie i będzie kreślił strategię oraz taktykę. Będzie grał na polaryzację, bo polityka miłości w jego wypadku się nie opłaca.
Poza Kaczyńskim i Dudą zastanawiają mnie dwie postacie. Co z Mateuszem Morawieckim i Beatą Szydło?
Premier Morawiecki jest jednym z przegranych całej tej sytuacji. To człowiek, który nie dowiózł Prawu i Sprawiedliwości wyniku odpowiedniego, żeby przynajmniej mogli utworzyć rząd z Konfederacją.
On zostanie o to oskarżony. On nie jest też uwielbiany w PiS. W polityczny niebyt nie odejdzie, ale miejsca w zarządzie banku czy w polityce po właściwej stronie mocy może już nie znaleźć.
Morawiecki ma już takie pieniądze, że on może sobie pozwolić, żeby nie pracować. Ale nie można go w 100 proc. skazać na banicję. Premier wzbudza jednak większy szacunek niż Jarosław Kaczyński.
Beata Szydło nie jest wielką fanką Mateusza Morawieckiego. Ona przyszła z europarlamentu i nie była bezpośrednio zaangażowana. Może więc poudawać, że jest nową jakością.
Teraz będzie jedną z twarzy wyborów do europarlamentu. Tam też może zostać wysłany Morawiecki.